Wypożyczenie do Wisły
Jak się zaczęła Twoja przygoda z Wisłą Sandomierz?
W pierwszej drużynie jestem od początku sierpnia. A zaczynałem w UKS-ie Trójce Sandomierz. Potem grałem w Gorzycach, w młodzieżowych drużynach Wisły Sandomierz, obecnie jestem zawodnikiem OKS-u Wielowieś wypożyczonym do Wisły.
Latem wróciłeś do Wisły. Nie miałeś wątpliwości odnośnie tego transferu?
Na początku sierpnia zadzwonił do mnie ówczesny trener Wisły Michał Złotek z prośbą, żebym przyszedł i pomógł. Wisłę mam w sercu, wiedziałem, jakie są problemy, wiedziałem, że nie mogę liczyć na pieniądze, ale nie zastanawiałem się w ogóle. Dogadałem się z OKS-em, żeby pozwolili na wypożyczenie. Teraz, miejmy nadzieję, do skutku dojdzie transfer definitywny. Ale póki co stoi to pod znakiem zapytania, bo potrzebne są pieniądze, a w Wiśle – jak wiadomo – jest z nimi krucho.
Od 12 lat w Sandomierzu
Nie przerażała cię perspektywa wysokich porażek? Drużyna jest bardzo młoda, niedoświadczona…
Jak wspomniałem, znałem sytuację klubu. Z początku nie wiedziałem, że będzie nam aż tak źle szło. Przed sezonem przewinęło się na treningach wielu zawodników. Wielu szybko zrezygnowało, inni zostali. W końcu udało się jakąś grupę zebrać.
Masz dopiero 20 lat, a jesteś już kapitanem zespołu.
Pochodzę ze Śląska, ale w Sandomierzu mieszkam od 12 lat, więc nie jestem tu kimś nowym. Choć mamy w drużynie bardziej doświadczonego piłkarza, bramkarza Przemysława Janowskiego, który ma na koncie występy w II i III lidze. A średnia wieku w naszej drużynie to około 18 lat. Ciężko w ogóle w Polsce znaleźć tak młodą drużynę na poziomie seniorskim, nawet w niższych ligach.
“Nasza drużyna ma charakter”
Jak jest u Was z psychiką? Domyślam się, że nie jest łatwo grać w drużynie, która tak wysoko przegrywa.
Takie rezultaty bardzo mocno siadają na psychikę. Ale po każdym meczu rozmawiamy, próbujemy szukać pozytywów. Nawet po meczu z Korona II Kielce, który przegraliśmy 0:17, udało nam się szybko pozbierać. To nie jest tak, że wychodzimy na murawę i myślimy tylko o tym, żeby wysoko nie przegrać. Przed spotkaniami rozmawiamy o tym, że chcemy zrobić niespodziankę, żeby się pokazać. Nasza drużyna ma charakter. Mimo że w części meczów rywale strzelali nam dwucyfrówki, to zawodnicy przychodzili na treningi, na mecze i nie odpuszczali.
Wisła za chwilę skończy 100 lat. Jest starsza od niejednego klubu Ekstraklasy. Trochę smutne, że taki zasłużony klub ma aż takie problemy.
Czasami ludzie, którzy nie wiedzą, jaka jest sytuacja w grupie, piszą w internecie, że po co my wychodzimy na boisko, krytykują, śmieją się. Ale nam odwagi nie brakuje. Nie chcemy pozwolić, by klub upadł. Wierzymy, że ta ciągłość zostanie zachowana i na stulecie, które wypada w 2025 roku, przyjdą sukcesy. Nie było nawet chwili, żebyśmy chcieli się poddać. Pamiętam, że w Pucharze Polski wylosowaliśmy III-ligowych Czarnych Połaniec. Prezesi klubu rzucili pomysł, żeby zrezygnować z tego meczu, bo mógł się on skończyć bardzo wysoką porażką. Ale my stanowczo zaprotestowaliśmy i zagraliśmy. Przegraliśmy 0:9, ale też mieliśmy swoje okazje.
Na pewno sytuacja jest przykra, bo Wisła Sandomierz w regionie świętokrzyskim to jest marka, obok KSZO czy Korony. Nie jesteśmy klubem znikąd. Mimo to nie jest łatwo o sponsora.
Brak trenera
Co jest według Ciebie waszym największym problemem w tej chwili?
Brak trenera. Bez niego wiele nie zdziałamy. Odszedł trener Złotek, potem dołączył do nas trener Łukasz Kościelski, ale on prowadził nas bardzo krótko. A ostatnie półtora miesiąca trenowaliśmy w zasadzie sami. Prowadził je nasz zawodnik, 21-letni Mikołaj Mazur. Chwała Bogu, że wspiera nas tez Jarosław Piątkowski, legenda Wisły. To jest człowiek, który nas rozumie, do którego można zawsze zadzwonić i porozmawiać. Ale wiadomo, że on pracuje w Warszawie i nie może być z nami codziennie. Przez całą rundę nie mieliśmy ani jednego treningu taktycznego. Ciężko jest wyjść na boisko bez planu…
A kwestie np. wody na mecze, transportu na mecze wyjazdowe?
Jeden z kibiców zapewnił nam bardzo duży zapas wody. Autokar na mecze wyjazdowe też był. Bardzo pomagają nam sympatycy klubu. Wiem, że w derbowym meczu z Granatem Skarżysko-Kamienna to oni opłacili ochronę. Musimy sobie jakoś radzić we własnym zakresie. Na przykład moja mama robiła proporczyki, żebym miał na wymianę z kapitanami drużyn rywali.
Co dalej? Liczysz, że w 2024 roku sytuacja w klubie poprawi się?
Prawdopodobnie przyjdzie do nas 4-5 chłopaków z doświadczeniem przynajmniej w IV lidze. Musimy patrzeć z optymizmem. Oczywiście wiadomo, że to nie oznacza, iż będziemy wygrywać seryjnie, ale 11 punktów straty do miejsca gwarantującego utrzymanie, to nie jest misja niewykonalna.
Komentarze