- Kamil Grosicki wraca do reprezentacji Polski po dziewięciomiesięcznej przerwie
- W rozmowie z nami odnosi się do swojej roli w kadrze, poniedziałkowego spotkania piłkarzy po godzinach, a także do swoich słów: “my, piłkarze, ucierpieliśmy na aferze premiowej”
- – Każdy ma świadomość, z czym wiążą się sukcesy z tą, a nie inną drużyną. Spójrz na mnie. Ja całą swoją popularność zdobyłem dzięki reprezentacji. Nawet teraz, jak o tym mówię, słyszysz w moim głosie emocje – mówi Grosicki
Kamil Grosicki i jego słowa z konferencji
Przemysław Langier: Na poniedziałkowej konferencji powiedziałeś: my piłkarze ucierpieliśmy na aferze premiowej. Poniosło się mocno.
Kamil Grosicki: Tak, poniosło… Ale dobrze, że to przytaczasz, bo mogę powiedzieć, co miałem na myśli. Oczywiście mój błąd, bo na konferencjach trzeba uważać na każde słowo, które się wypowiada. Nie można zostawić pola do innej interpretacji niż ta właściwa. Więc od początku: po wybuchu afery premiowej wylało się na nas wiele hejtu. I w sumie słusznie, ja się nawet nie dziwię. Natomiast do dziś wizerunek reprezentanta Polski się nie odkręcił. Uległ degradacji. Jeszcze do niedawna był wyłącznie pozytywny, a teraz sam wiesz… W tym kontekście jesteśmy stratni, nawet jeśli z własnej winy. I tylko to miałem na myśli.
Uda się ten wizerunek odkręcić?
Tylko wynikami. Bez nich bez szans.
Wieczorne wyjście
A wyników nie będzie bez poprawienia atmosfery? Tak pół żartem, pół serio, do kadry wrócił Kamil Grosicki i od razu piłkarze wychodzą po godzinach całą grupą.
Tyle, że to nie ja byłem inicjatorem wyjścia. Zaproszenie na kolację wyszło od Wojtka Szczęsnego, a trener dał zielone światło. Porozmawialiśmy i pośmialiśmy się przy dobrym jedzeniu. Każdy ma świadomość tego, jak ważne mecze są przed nami i że koniecznością jest zdobycie sześciu punktów. Jestem pewny, że od tego zgrupowania reprezentacja ruszy do przodu. Nikt nie wyobraża sobie, byśmy nie awansowali.
Naprawdę w ten sposób wyglądały wasze rozmowy? “Musimy zdobyć sześć punktów”?
Jasne, że nie przez cały czas. Bo wykorzystaliśmy też ten moment, by nieco się rozluźnić i odciąć od wszystkiego, co się dzieje “na zewnątrz”. Piłkarze nie żyją tylko piłką, potrzebują czasem się zrelaksować. Było dużo – ogólnie powiem – pozytywnych rozmów. Z takich spotkań zawsze można wyciągnąć sporo na plus. Inicjatywa Wojtka była bardzo dobra. Ale wracając do pytania – o eliminacjach i tym, co trzeba zrobić, też rozmawialiśmy. Wniosek jest dość prosty: każdy jest na tyle inteligentny, że wie o braku miejsca na pomyłkę. Jest bardzo wysoka świadomość, że nie możemy już stracić punktów, że trzeba wyjść na boisko i w każdym meczu grać jak w finale. Jak grasz w klubie co tydzień i zagrasz dwa słabe mecze, w trzecim się możesz zrehabilitować. A tutaj nie ma już marginesu nawet na jedną pomyłkę. My to naprawdę wiemy. Tak, jak wszyscy zdają sobie sprawę, że mecz z Mołdawią to był wstyd i kompromitacja.
O Mołdawii też rozmawialiście?
Coś tam się pojawiło, ale generalne założenie jest takie, że czasu już nie cofniemy. Nie możemy zmienić przeszłości, ale mamy wpływ na przyszłość. Na przykład na to, by nie lekceważyć przeciwnika. Mam wrażenie, że ten mecz był takim budzikiem. Wierzę, że pomoże.
Robert Lewandowski przemawiał w trakcie tego spotkania?
Nie. Rozmawialiśmy jako drużyna. Jako całość. Tak trzeba, bo reprezentacja to musi być jedna, wielka rodzina. Doszliśmy do bardzo trudnego miejsca, ale wciąż jest tu przestrzeń na pokazanie charakteru.
Po tym nieszczęsnym meczu piłkarze już w wywiadach na gorąco mówili, że teraz zacznie się jazda w mediach. Naprawdę macie to z tyłu głowy, jak ocenią was dziennikarze?
Oczywiście, że nie, a już na pewno nie w trakcie meczów. Po prostu jesteśmy świadomi, jakie są następstwa pewnych zdarzeń. To wasza rola, by nas krytykować, gdy trzeba, a naszą jest to, by dać wam jak najmniej okazji. Natomiast z samą zasłużoną krytyką ja nie mam problemu.
Kamil Grosicki – powrót do reprezentacji
Pamiętam, jak rozmawialiśmy w styczniu i nieco prowokacyjnie zadałem ci pytanie, czy zgodziłbyś się na powrót do kadry w roli “Atmosfericia”. Powiedziałeś, że nie. Ale tu chyba wracasz bardziej w roli człowieka, który nie ma robić atmosfery, a dźwignąć tę drużynę mentalnie. Też tak to czujesz?
Przede wszystkim wracam jako czynny piłkarz z wielką motywacją, by pomóc na boisku. Pragnę tego całym sobą. Nie patrzę na to zgrupowanie w żaden inny sposób niż taki, że jeśli dostanę szansę, to muszę ją wykorzystać. Na boisku. Skoro trener mi zaufał, chcę mu to spłacić. Trener – tak się spodziewam – powołał mnie, bo po pierwsze zna mnie z wcześniejszych meczów reprezentacji, które obejrzał, a po drugie, bym pomógł swoim doświadczeniem. Możliwe, że takiego zawodnika mu brakowało.
Sam Fernando Santos ukierunkował moje pytanie tym, co mówił na konferencji. O braku wystarczającego charakteru w drużynie, a później widzimy, jak powołania połączyły się z tymi słowami.
Nie mówię, że tak nie było. Każde powołanie jest poprzedzone analizą i może z niej wyszło, że potrzeba więcej gości jak ja czy Grzesiek Krychowiak. I że nie da się przeprowadzić zmiany pokoleniowej ot tak. Ale będę się upierał – jestem tu przede wszystkim dlatego, by wzmocnić rywalizację. Byłbym nieszczery z samym sobą, gdybym do mojej obecności tutaj podchodził inaczej. Wiem, że dziś cała Polska żyje słowami Roberta, który też wspominał o charakterze drużyny i miał do tego prawo, natomiast ja nie będę się do tego odnosił. Ja dziś skupiam się tylko na tym, by kibice znów byli dumni z reprezentacji. Nie ma dla mnie wyższego celu.
Skąd to się bierze, że zawsze na kadrze dostawałeś po +10 do umiejętności i aktualnej formy?
Bo to zaszczyt tutaj być. Naprawdę. Spełnienie marzeń z dzieciństwa. Marzeń o śpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego przed meczem. Dziś do każdego zgrupowania, na jakim jestem, podchodzę jak do ostatniego w mojej karierze. Chcę wykorzystać każdą minutę. Rozmów, treningów, meczów. Nakręcam się myślą, że to może być mój ostatni moment i skoro już tu jestem, muszę dać z siebie wszystko. Nie ma większego motywatora od myśli, że więcej może mnie już nie być. I że trzeba zostawić po sobie coś dobrego.
Nie miałeś czasem myśli po czerwcu, gdy byłeś w sztosie i nie dostałeś powołania, że to koniec? Że zaraz dadzą ci jakiś pożegnalny mecz, koszulkę w antyramie i powiedzą: fajnie było, dzięki za wszystko?
W tamtym czasie odbywała się gala Ekstraklasy, na której nagrodę Piłkarza Roku wręczał mi prezes Kulesza, z którym jestem blisko i którego bardzo dobrze znam. Wiele razy mi pomógł, także jako człowiek, a nie prezes. Wiem, jak zależy mu na dobru polskiej piłki i liczę, że razem będziemy odnosić sukcesy w reprezentacji. Jestem pierwszym, który będzie wspierał go, bo w życiu dużo mu zawdzięczam. Tutaj było podobnie. Usłyszałem od niego: nigdy się nie poddawaj. Wierz, że przyjdzie moment, w którym znów będziesz potrzebny reprezentacji.
Wierzyłeś?
Tak. Choć pojawiły się jakieś pytania, czy nie powiedzieć “pas”, to słowa prezesa dały mi naprawdę wiele. W przeszłości też słyszałem od niego: nie poddawaj się. I zawsze to była dobra rada. Do tego wierzyłem w słowa trenera, który mówił na konferencjach, że nie patrzy piłkarzom w metryki. W czerwcu miałem wielką nadzieję, że zostanę powołany. Wtedy się nie udało, ale skoro teraz już tak, to pozostaje mi tylko udowodnić, że trener się nie mylił.
Byłeś zaskoczony?
Po cichu liczyłem. Piłka jest niesamowita pod tym względem, że jest zawsze bardzo cienka linia między szczęściem, a byciem zawiedzionym. Po meczach Pogoni byłem zawiedziony, a tu nagle się okazało, że mam też powody do radości. Patrząc na to, że reprezentacja zawsze ciągnęła mnie w górę, teraz wierzę, że i do klubu wrócę w znacznie lepszej formie.
Czym jest reprezentacja Polski?
Po wywiadzie z Robertem Lewandowskim wiemy, że zaraz po powołaniach przysłałeś mu SMS-a o treści: przyjeżdżam ci pomóc na boisku i poza nim. Na boisku to oczywiste, a jak planujesz pomóc poza nim?
Z Robertem jesteśmy z jednego rocznika. Przeżyliśmy w reprezentacji masę rzeczy dobrych i złych. Wiem, co i w jaki sposób działa na grupę. Co warto w danym momencie zrobić, a co przemilczeć. To detale, ale też bardzo ważne. Poza tym mogę się tu czuć jak dobry duch drużyny, bo widziałem, jak chłopaki cieszyli się z mojego przyjazdu. To pokazuje, że mam u nich duży kredyt zaufania, a to może się przełożyć na pomoc poza boiskiem.
Robert w tym wywiadzie mówił, że zaskakuje go to, że młodsi piłkarze – w przeciwieństwie do tego, jak jest w Barcelonie – nie chcą go o nic podpytać. Teraz mają okazję podpytać też ciebie.
Ja bardzo chętnie pomogę, ale jeśli nikt nie będzie chciał z tej pomocy skorzystać, nie będę miał z tym problemu. Każdy jest inny, także się zdarza, że ktoś jest nieśmiały. Nie chcę wystawiać ocen na podstawie tego, czy ktoś ośmieli się podejść. Zwłaszcza, że już dziś wielu z nich gra w wielkich klubach. Gdybym miał powiedzieć, czego na pewno oczekuję, to pokazania tego, że reprezentacja jest czymś w rodzaju pasji. To nie może być tak, że przyjeżdża się tu tylko po to, by zagrać mecz lub dwa. Reprezentacja to znacznie więcej niż mecz. Zwycięstwo musi smakować lepiej niż w klubie, porażka być bardziej gorzka.
To nie jest teza i tak tego nie odbieraj, ale jestem ciekaw twojego punktu widzenia. Nie masz wrażenia, że nowe pokolenie trochę inaczej podchodzi do kadry od was? Nie mówię, że nie jest dla nich spełnieniem marzeń, bo na pewno jest, tylko że kariera klubowa dziś kusi takimi możliwościami, także finansowymi, że reprezentacja stała się do nich jedynie dodatkiem, a nie sprawą życia i śmierci?
Nie, naprawdę. Każdy z chłopaków wie, czym jest reprezentowanie kraju. Każdy ma świadomość, z czym wiążą się sukcesy z tą, a nie inną drużyną. Spójrz na mnie. Ja całą swoją popularność zdobyłem dzięki reprezentacji. Nawet teraz, jak o tym mówię, słyszysz w moim głosie emocje. Jeśli po latach ktoś mnie zaczepi na ulicy, to nie dlatego, że grałem zagranicą, tylko w reprezentacji. To wielkie wyróżnienie i nie wierzę, że nowe pokolenie tego nie dostrzega. Problem pewnie tkwi w czymś innym – by przenieść formę klubową na reprezentacyjną. To nie jest łatwe, bo nie grasz co tydzień, tylko masz jeden-dwa mecze raz na jakiś czas, podczas których udowadniasz, na co cię stać. Z założenia nie ma tu marginesu błędu, bo jeden słabszy występ zostaje w pamięci na długo. Nie wymażesz tego w następny weekend. Wiele się mówi o liderach kadry. Jak dla mnie to musi być tak, że liderów na boisku jest jedenastu. Ja zawsze w ten sposób podchodziłem.
Wczoraj na konferencji prasowej padło zdanie, że to zgrupowanie ma szansę być nowym otwarciem. Byłeś już kiedyś w sytuacji, że nie wielkie zwycięstwa, a druzgocące porażki budowały zespół na nowo? Czy to dość naiwne myślenie?
Na poczekaniu nie przypomnę sobie, ale nie mamy wyjścia. Porażka z Mołdawią musi zamknąć zły rozdział, a od dziś musimy napisać nowy, lepszy. Nie ma innej możliwości, po prostu. Z tamtej porażki trzeba wyciągnąć lekcję, co zrobić, by taka sytuacja już nigdy się nie wydarzyło. Mam wrażenie, że to już nastąpiło, że jest takie: hello! Dziś nie ma myślenia, że mamy łatwą grupę, za to jest duża chęć wyszarpania każdego zwycięstwa.
A jest w kadrze strach przed brakiem kwalifikacji na Euro? Nie mówię o waszych rozmowach, ale czy wyczuwasz taką atmosferę, że to jest zgrupowanie, po którym może już być po wszystkim, jeśli coś pójdzie nie tak?
Nie. Jest duża złość i motywacja, by ruszyć z miejsca.
Komentarze