– Jose Mourinho to obecnie najgłośniejsze trenerskie nazwisko, jakie pojawi się w kolejnym sezonie Serie A – piszą w swoim tekście na SerieA.pl Piotr Dumanowski i Dominik Guziak, komentatorzy Eleven Sports. -mJednak wiele wskazuje, że gwiazd dyrygujących zespołami przy linii bocznej nie zabraknie. Zmiany w Juventusie i Napoli są nieuchronne, niepewny jest los Stefano Piolego w Milanie. Już sama obecność Antonio Conte, z którym Mou ścierał się w czasach prowadzenia Manchesteru United, dodaje pikanterii nadchodzącym rozgrywkom. Były trener Chelsea przywitał dawnego rywala łacińską sentencją „mors tua vita mea”, czyli „twoja śmierć, moje życie.” A starych dobrych znajomych Mou spotka w Serie A przy niejednej okazji.
Powrót Massimiliano Allegrego do Juventusu i pojawienie się Luciano Spallettiego w Napoli wydają się być niemal pewne i nie zmieni tego awans do Ligi Mistrzów w obecnym sezonie bądź jego brak. Pojawienie się w Romie Jose Mourinho może wręcz sprawić, że w Turynie znikną jakiekolwiek wątpliwości, czy przypadkiem nie poczekać na jeszcze inne nazwisko, które obecnie jest zajęte – chodzi o Zinedine’a Zidane’a, co do którego plotki pojawiały się od pewnego czasu. Allegri to bezpieczna opcja. Trener, który dobrze wie, jak zdobyć scudetto, zna turyńskie środowisko, nie musi od nowa poznawać klubu i ligi, więc efekty jego pracy powinny być widoczne od razu. Umiejętność dostosowania swoich pomysłów na grę do posiadanego składu także będą bardzo ważnym aspektem – wciąż nie wiemy, jakim budżetem i składem będzie dysponować Juventus. Wiele zależy od tego, czy Andrea Pirlo zdoła awansować do Ligi Mistrzów, a to w dużej mierze może pokazać niedzielne starcie z Milanem.
O ile historia pojedynków Mou z Allegrim nie jest długa, choć sięga czasów starć Interu z Cagliari (Max raz zdołał pokonać Portugalczyka na Stadio Sant’Elia), to potyczki Jose z Antonio Conte powinny być solą nadchodzącego sezonu. W Serie A prowadząc Atalantę Conte nie miał jeszcze zbyt wiele do powiedzenia, ale obejmując Chelsea mógł spokojnie rozpocząć wojenkę, która trwa do dziś. Wojenkę, która rozpoczęła się od wygranej The Blues z Manchester United 4:0 jesienią 2016 roku. Portugalczykowi nie spodobał się sposób, w jaki Conte świętował wygraną na Stamford Bridge, po czym przekazał mu to od razu schodząc do szatni. Włoch odgryzał się później m.in. krytykując sumy wydawane przez Mourinho na piłkarzy ściąganych na Old Trafford. Mourinho nie pozostawał dłużny, przypominając, że Conte był kiedyś zamieszany w ustawianie meczów i nie powinien się wypowiadać. Dostawało się nawet… fryzurze Antonio. Gdy Portugalczyk nie miał już ochoty na dalsze dyskusje, stwierdzał, że nie zamierza stracić włosów, komentując jego wypowiedzi. Nawet w zeszłym roku, gdy Inter ściągał z Tottenhamu Christiana Eriksena i negocjował z Duńczykiem warunki umowy, Mourinho dogryzał Conte, krytykując go za publiczne mówienie o zawodniku w kontekście Interu, choć umowa była dopiero przygotowywana.
Powrót Luciano Spallettiego po dwuletniej przerwie to kolejny smaczek nowego sezonu. O ile uwielbiamy postać Gennaro Gattuso, którego nie sposób nie darzyć sympatią jako człowieka, to wygląda na to, że jego miejsce zajmie właśnie Spal, który jest postacią dość enigmatyczną i osobliwą. Dla piłkarzy Napoli, którzy byli przyzwyczajeni do bezpośredniego stylu i otwartości Rino, zderzenie z byłym szkoleniowcem Interu może być szokujące. Swego czasu o dość dziwnym pierwszym dniu ze Spallettim opowiadał nam Wojtek Szczęsny, który pracował z nim w Romie:
– Pierwszego dnia, piętnaście minut po przywitaniu z całym zespołem, siedzę w szatni, a oprócz mnie był tylko Juan Manuel Iturbe. Siedziałem tuż przy drzwiach wejściowych, a Iturbe był dużo dalej. Spalletti wchodzi do szatni, zatrzymuje się i patrzy na nas kompletnie zdegustowany, po czym parska niczym koń na Krupówkach i wychodzi. Trwało to jakieś dwadzieścia sekund. Gdyby De Rossi mnie wcześniej przed tym nie ostrzegł, to na pewno zapytałbym go: „O co ci chodzi, do cholery?”, a tak pilnowałem się. Powtarzałem sobie w myślach: „Nic nie mów, Wojtek, nic nie mów”. I patrzyłem mu w oczy. Później, do końca kadencji Spallettiego w Romie, byłem jego pupilem. Wątpię, że przez tę sytuację, ale gdybym zachował się wtedy inaczej, na pewno by mnie nie polubił. To znakomity trener, ale trzeba go zrozumieć. Każdy dziwak ma w sobie potrzebę zrozumienia”.
Komentarze