- Michał Macek to polski trener od stałych fragmentów gry, który dla nas zanalizował szanse i zagrożenia dla Polaków
- Trener jest przekonany, że nie ma przypadku w golach Polaków przeciwko Ukrainie, nawet jeśli finalnie pierwszy gol Sebastiana Walukiewicza wyglądał na przypadkowy
- W meczu z Holandią poprzeczka idzie w górę – Pomarańczowi sami są bardzo groźni ze stałych fragmentów oraz dominują wzrostem. Choć – jak zauważa Macek – mają swoje konkretne mankamenty, które można spróbować wykorzystać
Tamte gole Polaków nie były dziełem przypadku
Przed czerwcowym zgrupowaniem rozmawialiśmy już z Michałem Mackiem. To był moment, w którym Polska za kadencji Michała Probierza nie zdobyła jeszcze gola ze stałego fragmentu, ale selekcjoner zapowiadał mocną pracę nad tym elementem. Macek przewidział, gdzie można wykorzystać słabość Ukraińców i w samym meczu faktycznie się to sprawdziło. Mając już doświadczenie starć z Ukrainą i Turcją pytamy, czy można mówić o wyraźnej poprawie.
– Poprawą na duży plus jest gra w defensywie. Michał Probierz postawił na krycie indywidualne przy stałych fragmentach, więc jest bardzo duża odpowiedzialność naszych zawodników, ale na tę chwilę to się sprawdza. W ofensywie też zaliczyliśmy wyraźny progres – twierdzi.
Ale do konkretów. Niektórzy kibice zastanawiali się nad tym, na ile gole z Ukrainą – zwłaszcza ten Sebastiana Walukiewicza, który dość szczęśliwie otrzymał piłkę pod nogi – były dziełem konkretnego pomysłu na rozegranie rzutu rożnego, a na ile przypadku. Michał Macek: – W stałych fragmentach gry właściwie nigdy nie ma przypadku. Nawet jeśli finalnie tak to wygląda, o zdobyciu bramki decydują czynniki, które zaszły wcześniej. W przypadku gola na 1:0 z Ukrainą kluczową rolę odegrali zawodnicy, którzy zbiegli na bliższy słupek i pociągnęli za sobą poza światło bramki czterech zawodników. Piłka docelowo spadła do Bartka Salamona, który bardzo mocno powalczył z przeciwnikiem i wywalczyl dogodną pozycję. Można oczywiście powiedzieć, że piłka zupełnym przypadkiem spadła do Walukiewicza, ale nie byłoby tego bez determinacji. Inna sprawa, że sam Walukiewicz też zachował się dobrze, bo był kryty jeden na jeden i to krycie zgubił.
Gol Tarasa Romanczuka na 3:1? Macek: – Fenomenalna praca tego piłkarza. Jakby ktoś puścił sobie tę bramkę jeszcze raz, zobaczy, jak Taras Romanczuk zagrał w berka z przeciwnikiem. Ale też nie był w tym samym, bo dwóch-trzech Polaków w tym samym czasie zbiegli na bliższy słupek i pociągnęli za sobą strefowego, któremu bardzo mało brakowało do wybicia piłki głową. Zatem gdyby nie praca kolegów bez piłki, trudno byłoby Romanczukowi dojść do strzału.
Można zatem powiedzieć, że Polska wykorzystała sposób bronienia Ukrainy, która ma stały schemat zachowań w defensywie przy stałych fragmentach gry – dwóch zawodników kryje strefowo, reszta indywidualnie. Inna sprawa, że Ukraińcy generalnie mają bardzo duże problemy z bronieniem tego elementu, więc zadanie było nieco ułatwione.
Mecz z Holandią będzie inny. Szansa, ale i gigantyczne zagrożenie
Czego oczekiwać z Holandią? – W ataku zachowują dość jedną strukturę i myślę, że będzie obowiązywała także z Polską. Zawodnicy skupiają się w okolicy 16. metra w bardzo bliskich odległościach od siebie, co uniemożliwia skuteczne krycie jeden na jeden. Podczas ataku wbiegają dynamicznie, atakują piłkę w pełnym biegu, i bardzo często dochodzą do pozycji strzeleckich. Mają do tego warunki, bo to bardzo wysoka drużyna. Często decydująca jest druga piłka, gdy krycie jest jeszcze bardziej zgubione. Mają też inne warianty – jeden z zawodników jest obsadzany w okolicy 5-6. metra. Ma tam za zadanie zrobić wyblok, zabrać przynajmniej jednego obrońcę. Trzeci wariant – granie na krótko, co sygnalizują zazwyczaj podniesieniem dwóch rąk przed uderzeniem piłki. Wtedy grają rzuty rożne dwóch na jednego. W rzutach wolnych dość charakterystyczne są nabiegi z drugiej linii oraz umiejętna praca rękami. Regularnie wypychają zawodników, by znaleźć miejsce do oddania strzału.
A jak Holendrzy bronią stałe fragmenty? – Krycie strefowe plus trzech zawodników do krycia jeden na jeden, dwóch do reagowania. Ważne jest to, że przy ich grze w defensywie trzeba blokować bramkarza, bo on po przechwycie bardzo szybko wznawia grę i można się naciąć na fazę przejściową. Mają jednak problemy z grą na krótko i piłkami odchodzącymi. Szansą dla Polaków jest też to, że przy rzutach wolnych dla przeciwników, Holendrzy swoich najwyższych zawodników kierują w światło bramki, więc warto przenieść piłkę na “zakmnięcie”, bo tam może im brakować wzrostu.
Tyle teorii. Praktykę będziemy mogli obejrzeć już dziś od godziny 15.
Oglądaj także: Niereportaż. Cała prawda o kontuzji Roberta Lewandowskiego
Komentarze