Real Madryt Carlo Ancelottiego rozpoczął sezon koncertowo. Królewscy nie strzelali tak dużo bramek od 34 lat, a ich oglądanie jest przyjemnością. Zwłaszcza, gdy mamy w pamięci drugi etap Zinedine’a Zidane’a.
- Real Madryt imponuje grą w ofensywie, strzela najwięcej goli od ponad trzech dekad i sprawia fanom przyjemność
- Carlo Ancelotti wychodzi z założenia, że priorytetem jest zdobyć o jedną – a najlepiej dwie – bramkę więcej od rywala
- Jest to powiew orzeźwiającego powietrza, zwłaszcza pamiętając drugi etap kariery Zinedine’a Zidane’a w Madrycie
Kolejny koncert zespołu Ancelottiego
Spotkanie z Mallorcą miało prawo być dla Realu Madryt skomplikowane. Przyjezdni, choć nie odzwierciedla tego liczba zdobytych bramek, dysponują znacznym potencjałem ofensywnym. Te domysły, choć Kang-In Lee rzeczywiście strzelił ładnego gola, okazały się nieznaczące. Królewscy – w mocno rezerwowym składzie – wyszli na boisko, by się bawić. I bawić publikę.
Hat-tricka zanotował Marco Asensio, dla którego Carlo Ancelotti odnalazł nową pozycję.
– Marco może stwarzać mnóstwo zagrożenia pomiędzy liniami. Ma technikę, strzał i żyłkę do gry kombinacyjnej. Myślę, że to jego miejsce – powiedział po spotkaniu Włoch. Włoch, który ponownie pokazał podręcznikowy sposób na gaszenie pożarów w drużynie. Przecież nie później niż dwa dni przed meczem w madryckiej prasie pojawiła się informacja, że Marcelo, Isco i Asensio są niezadowoleni ze swojej pozycji w zespole. O ile na dwóch pierwszych postawiono już w klubie krzyżyk – choć i Isco zdołał w środowej strzelaninie dołożyć swoją cegiełkę – tak na Asensio wciąż się tam liczy. Tyle, że Marco dotychczas grał głównie jako skrzydłowy. By odnieść tam sukces tego kalibru, jaki mu wieszczono na początku kariery, brakuje mu szybkości. Stracił jej sporo po fatalnym zerwaniu więzadeł sprzed dwóch lat. Nie oznacza to jednak, że to piłkarz nieprzydatny. Ancelotti w starciu z Mallorcą postawił go za kierownicą ataków Królewskich, a ten pokazał, że pasuje mu ta rola. Nie ma sensu pompować balonika – w końcu dwa pierwsze trafienia były dość łatwe, a i rywal z niskiej półki. Ale może to być kolejny zawodnik, którego odrestauruje poczciwy Ancelotti.
Nowy kandydat do Złotej Piłki?
Pomimo tego, że Asensio zanotował hat-trick, show skradł ktoś inny. Ktoś, kto zanotował historyczne wejście w sezon.
Karim Benzema w pierwszych sześciu kolejkach strzelił osiem bramek, do których dołożył siedem asyst. Nikt – nawet Cristiano Ronaldo i Leo Messi/a> – nie mieli tak wielkiego wkładu w wyniki zespołu na tym etapie rozgrywek. Francuz jest bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem La Ligi, a madryckie media rozpoczęły już kampanię, mającą na celu… wręczenie mu Złotej Piłki! Wiemy, że w tym plebiscycie niezwykle istotne są europejskie trofea, więc w tym roku Karim może o tym zapomnieć. Ale jeżeli utrzyma swoją formę, a Real zajdzie daleko w Lidze Mistrzów, to kto wie?
– Co musiałbym zrobić, by wygrać Złotą Piłkę? Wygrać wszystkie możliwe trofea i zdobyć mnóstwo bramek. Może nawet 80 – tak mówił Francuz w 2015 roku. Wówczas, te słowa wzbudzały uśmieszek politowania. Dziś to bezapelacyjnie jeden z najlepszych zawodników na świecie.
A Real? Niech kontynuuje ścieżkę obraną pod wodzą Ancelottiego. Za czasów drugiej przygody Zidane’a napatrzyliśmy się już na Królewskich świetnych w defensywie i wygrywających mecze przewagą jednego gola. Było to skuteczne, ale kibice na nowym Santiago Bernabeu pragną czegoś innego. Pragną rock’n’rolla.
Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki. Sprawdź ostateczną tabelę La Liga.
Komentarze