LM: Nieudany powrót Milanu, Liverpool z zasłużonym zwycięstwem

Salah i Henderson
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Salah i Henderson

Środowy szlagier miał dziwaczny przebieg, ale ostatecznie należy uznać, że mecz zakończył się sprawiedliwie. Choć Milan zdołał nawet wyjść na prowadzenie, to Liverpool zasłużenie zgarnął komplet punktów (3:2). Dla Rossonerich był to pierwszy mecz w Lidze Mistrzów od siedmiu lat.

Nielogiczna pierwsza połowa

Liverpool od samego początku przycisnął Milan do granic możliwości. By najlepiej oddać to, co działo się na boisku, przyda się statystyka. W trakcie pierwszego kwadransa The Reds oddali aż trzynaście strzałów na bramkę Mike’a Maignana. Milan nie zdołał nawet podejść pod pole karne Alissona Beckera. Mimo tego gospodarze prowadzili w tym momencie zaledwie 1:0. Po świetnym rajdzie Trenta Alexandra-Arnolda samobója zanotował Fikayo Tomori. Kilka chwil później Maignan zdołał obronić kiepski strzał Mohameda Salaha z rzutu karnego.

Wtem wydarzyły się rzeczy, które trudno wytłumaczyć. Pierwsza składna akcja Rossonerich zakończyła się golem wyrównującym. Brahim Diaz odnalazł Alexisa Saelemaekersa. Holender podał do Rafaela Leao, który natychmiast odegrał do Ante Rebicia. Zastępujący Ibrahimovicia Chorwat klinicznie wykończył tę akcję. The Reds nie zdołali się pozbierać, a już przegrywali. Leao pociągnął skrzydłem i zagrał w pole karne. Ostatecznie na bramkę strzelił Theo Hernandez. Ten strzał zdołał obronić jeszcze Andy Robertson, ale przy dobitce Diaza był bezsilny.

Sprawiedliwości stało się zadość

Po przerwie obraz meczu się nie zmienił. To wciąż Liverpool dominował, tyle, że teraz potrzebował dwóch bramek, by sięgnąć po komplet punktów. Gospodarze wyrównali już w drugiej minucie drugiej połowy. Salah sklepał z Divockiem Origim, po czym Egipcjanin pokonał Maignana. Na zasłużone trafienie na 3:2 musieliśmy czekać aż do 69. minuty, gdy piękną bombą zza pola popisał się Jordan Henderson.

The Reds namęczyli się bardziej niż powinni, ale zakończyli spotkanie z kompletem punktów. Widać gołym okiem, że bez Virgila van Dijka defensywa podopiecznych Kloppa miewa problemy z koncentracją.

Komentarze