Niesamowite widowisko w Łęcznej! Beniaminek przełamał własne bariery

Michał Mak
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Michał Mak

Na początek poniedziałkowych zmagań w ramach 7. kolejki PKO Ekstraklasy zobaczyliśmy rywalizację Górnika Łęczna z Wisłą Płock. Nafciarze niespodziewanie roztrwonili dwubramkową zaliczkę, natomiast beniaminek rzutem na taśmę przechylił szalę zwycięstwa na własną korzyść i zgarnął pierwszy komplet punktów w tym sezonie 3:2 (0:1).

Mecz walki do przerwy

Początek rywalizacji w Łęcznej znakomicie ułożył się dla Wisły Płock. Nafciarze objęli prowadzenie tuż przed upływem kwadransa. Wszystko za sprawą Rasaka, który kapitalnym uderzeniem z dystansu, nie pozostawił większych szans bramkarzowi na skuteczną interwencję.

Od tego momentu Górnik częściej dochodził do sytuacji strzeleckich. W ofensywie brakowało jednak ostatniego podania, mogącego zapewnić piłce drogę do siatki. Kolejne minuty mijały, z kolei wynik nie ulegał zmianie. Sędzia do przerwy pokazał tylko żółtą kartkę, choć przez dłuższy czas oglądaliśmy twardą walkę o futbolówkę w środku pola.

Druga połowa była już zupełnie inna

Trzeba przyznać, że po bezbarwnej grze do przerwy, mało kto spodziewał się takiego widowiska w drugiej odsłonie. Zaraz po wznowieniu spotkania, goście znów wykorzystali nieuwagę obrońców beniaminka. Wówczas doszło do zamieszania w polu karnym Górnika, gdzie sędzia dopatrzył się przewinienia. W konsekwencji wskazał na wapno. Rzut karny na gola bez problemu zamienił Szwoch.

Gospodarze jednak nie schowali głowy w piasek i ruszyli odrabiać straty. Nieoczekiwanie mecz nabrał rumieńców, natomiast w 69. minucie trafienie kontaktowe zdobył Śpiączek, który mocnym uderzeniem głową dodał wiatru w żagle swojej ekipie. Po kilkudziesięciu sekundach na tablicy wyników był już remis. Po raz kolejny o swoim doświadczeniu przypomniał Śpiączek. Tym razem napastnik Górnika wykazał się sprytem i w sytuacji sam na sam pokonał bezradnego golkipera.

Emocje sięgnęły zenitu, a w powietrzu unosił się zapach kolejnej bramki. Nie mieliśmy jednak pewności, która drużyna wpakuje piłkę do siatki i zgarnie komplet punktów. Wszystkie wątpliwości w doliczonym czasie gry rozwiał Wędrychowski. Piłkarz gospodarzy precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego, zapewnił Górnikom tak długo wyczekiwane trzy oczka w tym sezonie.

Komentarze