Leon Bailey gra dziś w Aston Villi, ale jego życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Najbliżsi uważają, że gdyby nie opuścił ciemnych ulic Cassava Piece na Jamajce, byłby dilerem narkotyków. Mógłby spotkać go też podobny los jak jego ojczyma, który został przed laty porwany.
- Leon Bailey to 24-letni napastnik pochodzący z Jamajki. W sierpniu 2021 roku trafił za 32 miliony euro do Aston Villi.
- Jamajczyk przeniósł się do Europy już jako nastolatek w 2011 roku. Zbierał świetne noty za grę w barwach Genku i Bayeru Leverkusen.
- Bailey nie miał łatwego dzieciństwa. Wyrwał się z narkotykowej dzielnicy Cassava Piece. Był świadkiem porwania swojego ojczyma.
Mógł zostać dilerem
Sam Bailey przyznaje, że jego życiem dzieli się na dwa etapy. Pierwszy z nich to dzieciństwo na Jamajce, którą opuścił mając zaledwie dwanaście lat. Drugi etap to wchodzenie w dorosłość żyjąc już w Europie. Nigdy nie zaszedłby tak daleko, gdyby nie lokalny trener i zarazem jego ojczym, Craig Butler, pod którego skrzydłami rozwinął swoją karierę.
Niewiele jednak brakowało, a jego życiowy mentor straciłby kilka lat temu życie. Został uprowadzony przez gangsterów i odnaleziono go dopiero po kilku miesiącach na pustyni. To nie jedyna trauma jaką Bailey przechodził w czasie swojego życia.
Piłkarz Aston Villi dorastał w Cassava Piece, czyli mającej fatalną opinię dzielnicy Kingston na Jamajce. Zbrodnie, strzelaniny i handel narkotykami są tam na porządku dziennym. Najbliżsi Leona mówią, że miał on duże szczęście, że nie zszedł pod wpływem otoczenia i rówieśników na złą drogę. Być może, gdyby jako nastolatek nie wyrwał się do Europy, dziś byłby dilerem lub leżałby martwy w grobie.
Pomogło mu to, że już w wieku pięciu lat trafił do akademii Phoenix All-Stars. Niewiele można dowiedzieć się o jego rodzicach. Sam Bailey o tym nie wspomina. Wiadomo jednak, że gdy zaczął uczęszczać na piłkarskie treningi, pod opiekę wzięła go rodzina zastępcza. To właśnie tam poznał Craiga Butlera – trenera, który z czasem stał się jego przybranym ojcem.
– Leon miał smykałkę do piłki i uważałem, że jeśli chce wyrwać się z Cassava Piece, powinien pójść właśnie tą drogą. Obawiam się, że gdyby tam został, zszedłby na naprawdę złą drogę – powiedział jego ojczym.
Zaginięcie i uprowadzenie
Gdy chłopcy dorośli Craig Burtler postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Zaryzykował i zabrał trzech 12-letnich chłopaków, w tym Leona, do Europy. Ich miejscem docelowym był austriacki Salzburg. Ze względu na ograniczone środki finansowe wzięli ze sobą jedną walizkę i musieli spać w najtańszym hotelu. – To był środek zimy. Byliśmy głodni i zmarznięci. To było jedno z najgorszych doświadczeń mojego życia – opowiadał Bailey w wywiadzie dla Four Four Two.
Rozczarowań miało być więcej. Baileya i jego przybranych braci z akademii odrzucali kolejno: Red Bull Salzburg, Austria Wiedeń, Rapid, Mattersburg i Reid Academy. Szansę dali im dopiero trenerzy w USK Anif z okolic Salzburga. Z lokalnych statystyk wynika, że grając w zespole do lat 15 w 75 meczach Bailey strzelił 15 goli. Nie zagrzał jednak miejsca w Austrii na dłużej.
Pan Butler nalegał, by trójka jego podopiecznych trzymała się razem i grała w jednym klubie. Szukał im zatrudnienia w Niemczech, Belgii i Holandii. Ostatecznie udało mu się nawiązać kontakty z działaczami Genku. W międzyczasie napłynęły jednak koszmarne wieści z Meksyku, gdzie ojczym chłopaków pojechał w sprawach biznesowych.
Ta historia nadawałaby się na film sensacyjny. Butler zniknął i przez cztery miesiące nie dawał znaku życia. Chłopcy chodzili roztrzęsieni nie wiedząc, co się stało. Ich ojczyma odnaleziono bez teczki i ubrania na pustyni. – Porwano go w biały dzień z ulicy, przetrzymywano, a później wyrzucono jak śmiecia, by zginął – opowiadał w szczerym wywiadzie Bailey.
W błędzie byli jednak ci, którzy spodziewali się, że po szczęśliwym odnalezieniu opiekuna na pustyni chłopcy zaczną wieść spokojne życie. W międzyczasie wniosek Butlera o prawo do rezydentury został przez Belgię odrzucony. Oznaczało, że wraz z chłopcami musiał wrócić na Jamajkę.
Pierwszy profejonalny kontrakt
Co gorsza, Bailey i jego przybrani bracia wylądowali ponownie w dzielnicy biedy – Cassava Piece. Młody chłopak czuł, że musi czym prędzej wrócić ponownie do Europy. Nie widział zresztą dla siebie innej drogi niż piłka. Dość niespodziewanie szansę dali mu Słoweńcy z klubu Trencin i to tam podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt. Zaledwie kilka miesięcy później ponownie zgłosił się po niego Genk i po ukończeniu 18 lat związał się umową z Belgami.
Bailey odniósł wrażenie, że życie wystarczająco dało mu w kość w przyszłości, by tym razem wszystko zaczęło się w końcu układać po jego myśli. Chłopak szybko przebił się do pierwszej drużyny, a w sezonie 2015-16 wybrano go najlepszym młodym piłkarzem całej ligi. Rok później było o nim głośno, gdy w meczu z Rapidem strzelił najładniejszą bramkę sezonu Europa League.
Choć łączono go z Chelsea i Manchesterem United, ostatecznie trafił za 15 milionów euro do Bayeru Leverkusen. Podczas pobytu w Niemczech trafił na miłość swojego życia – Stephane Hope. W 2019 roku para doczekała się pierwszego dziecka – Leo Cristiano, który być może pójdzie za kilkanaście lat w ślady ojca.
Co ciekawe, ważną osobą w życiu Leona jest także jego rodak i znany medalista olimpijski, Usain Bolt. – Znamy się od paru lat. Razem zdarza nam się grać w piłkę czy chodzić na plażę. Wiem, że dokądkolwiek nie pójdę, będzie mi kibicować – powiedział w rozmowie z The Sun.
Teraz przed Baileyem kolejne wyzwanie, czyli sprostanie wymogom upragnionej przez siebie angielskiej Premier League. W sierpniu tego roku Aston Villa zdecydowała się zapłacić za niego 32 miliony euro. Transakcja ta może się jednak zwrócić. Wszystko wskazuje bowiem na to, że 24-latek najlepsze lata kariery i życia ma dopiero przed sobą.
Czytaj także: Ryzykowny skok w nadprzestrzeń. Romelu Lukaku wraca do Anglii
Komentarze