Euro 2020 zapamiętamy jako – dla wielu z nas – najlepszy turniej piłkarski w życiu, choć nie tylko to sprawi, że na dziesiątki lat pozostanie w naszych głowach.
- Wybraliśmy jedenastkę piłkarzy Euro 2020, ale według zupełnie innych kryteriów, niż robi się to zazwyczaj
- Nawet najlepsi z czasem są zapominani, natomiast piłkarze wskazani przez nas z zakończonymi własnie mistrzostwami będą kojarzyć się już zawsze
- Znalazło się miejsce dla jednego Polaka, choć wątpliwe, by on sam chciał tu trafić
Przełożenie imprezy o rok, puste trybuny na wielu stadionach, ludzie w maskach i loty od Azerbejdżanu po Szkocję, od Andaluzji po Petersburg. Ale są też piłkarze, którzy już zawsze będą nam się kojarzyć z mistrzostwami Europy w 2021 roku. Niekoniecznie najlepsi albo najsłabsi, a po prostu tacy, których związek z tym turniejem do końca świata pozostanie niezaprzeczalny.
BRAMKARZ
Unai Simon. Głównie za dopisanie Pedriego na listę piłkarzy z golem samobójczym, bo jego błąd w meczu z Chorwacją był kuriozalny. Choć wydawało się przez moment, że Hiszpan – który ewidentnie ma problem z graniem o wysoką stawkę – przekuje to w coś dobrego, bo później kilkukrotnie ratował La Furię Roja i ostatecznie był jednym z tych, który wyszarpał awans do ćwierćfinału. Tam też był jednym z bohaterów, zwłaszcza w serii rzutów karnych, ale w meczu z Włochami znów wrócił na swój przeciętny poziom. Unai Simon stał się też w pewien sposób symbolem kadry Luisa Enrique – Hiszpanie przyzwyczajeni do wielkich nazwisk w drużynie (także w bramce) nagle obudzili się w momencie, w którym trudno wśród nich upatrywać gwiazd rzucających rywali na kolana.
OBROŃCY
Simon Kjaer. Za obrazki, które zostaną w głowie na zawsze. Pierwsza pomoc udzielona Christianowi Eriksenowi, wsparcie dla jego narzeczonej jeszcze na boisku, prośbę o zmianę w meczu z Finlandią, gdy okazało się, że sam nie jest w stanie udźwignąć ciężaru tej sytuacji. Kjaer był symbolem ludzkiej twarzy reprezentacji Danii. A do tego rozegrał świetny turniej.
Leonardo Bonucci i Giorgio Chiellini. W pakiecie, bo – poza jednym rokiem na grę Bonucciego w Milanie – od lat są nierozłączni. Nawet trzy dni po finale będą wspólnie wypoczywać na wakacjach, gdzie polecą z całymi swoimi rodzinami. Nie mamy wątpliwości, że gdy ktoś za dziesięć lat zacznie wspominać włoską kadrę, w pierwszej kolejności nie przypomni sobie o mocnej do bólu linii pomocy, dryblingach Federico Chiesy (choć on też zasłużył na pamięć), czy strzałach Lorenzo Insigne w kierunku dalszego słupka, a właśnie o parze stoperów, która – gdy młodzież zaczynała okazywać symptomy zmęczenia turniejem – pociągnęła ten wózek dalej. Gol jednego z nich w finale był symboliczny, podobnie jak czysty jak łza wślizg drugiego w końcówce dogrywki, gdy wydawało się, że po rajdzie Raheema Sterlina sytuacja jest już beznadziejna.
WAHADŁOWI
Denzel Dumfries. Szerzej anonimowy piłkarz przed turniejem, który kilka ostatnich tygodni przekuł w dość sporą rozpoznawalność. Jeśli będziecie się zastanawiać, kto na Euro 2020 wypromował się najmocniej, to nazwisko przyjdzie wam do głowy. Mówi się, że po turnieju jego usługami są zainteresowane Everton, FC Barcelona, Bayern Monachium, Inter czy Juventus. To dobry czas, by wyjechać poza ligę holenderską.
Leonardo Spinazzola. Piłkarz, który napisał na tym Euro swoją historię. Dopóki grał, był najlepszym wśród najlepszych – bo do Włochów do tamtego momentu nikt nie miał podejścia. Jego kontuzja spełniała kryteria dramatycznej. Łzy jeszcze na noszach, wielomiesięczna przerwa, ogromne osłabienie drużyny do samego końca turnieju. Ikoniczny charakter tego zdarzenia dopełniło puszczenie Spinazzoli po złoty medal poza kolejnością.
POMOCNICY
Christian Eriksen. Gdybyśmy przed Euro wiedzieli, że Dania dojdzie do półfinału, a w ikonicznej jedenastce tego turnieju umieścimy Eriksena, nikt nie przypuszczałby, że stojąca za tym historia będzie wyglądać w ten sposób… Największa gwiazda duńskiej reprezentacji stała się głównym bohaterem wydarzenia, które będzie kojarzyło z Euro 2020 przez następne dekady. Eriksen walczył na murawie o życie, a wraz z nim miliony przed telewizorami. Przy okazji tocząc bitwę z czarnymi myślami, bo te próbowały wedrzeć się do głów. Historia Danii na tym turnieju jest nierozłącznie związana z historią pomocnika Interu Mediolan. To historia budowania jedności, jaką rzadko można spotkać w sporcie na tym poziomie.
Grzegorz Krychowiak. Według statystyk drugi najsłabszy piłkarz turnieju, w Polsce niemal przez aklamację wybrany głównym winnym niepowodzenia Biało-czerwonych na mistrzostwach Europy. Po pierwszym meczu Paulo Sousa mówił, że nie można poświęcić Krychowiaka, a powinien on dostać wsparcie, ale jeśli będziemy mówić wyłącznie o faktach, nie o psychologii, chyba trudno nie uznać momentu, w którym łapie bezsensowną czerwoną kartkę ze Słowacją, za kluczowy dla całego naszego udziału w turnieju. To zbyt dobry piłkarz, by Polskę było stać na łatwą rezygnację z niego, ale Euro 2020 w kontekście naszego udziału już zawsze będzie się kojarzyć z „Krychą”.
NAPASTNICY
Raheem Sterling. Wartość dodana reprezentacji Anglii, człowiek, bez którego trudno byłoby o awans do finału, ale jeśli ktoś kiedyś wspomni: „a pamiętasz Sterlinga z Euro 2020?”, rozmówca skojarzy go przede wszystkim z wymuszaniem rzutów karnych. W półfinale w sposób skuteczny, co musi nieść za sobą konsekwencje dla całej dyscypliny – dyskusja o konieczności zmian w protokole VAR już ruszyła (ciekawie na ten temat wypowiedział się na Goal.pl Michał Listkiewicz, polecamy). W finale utemperowany przez Bjoerna Kuijpersa, który kolejne próby zmuszenia go do użycia gwizdka kwitował jedynie uśmiechem.
Alvaro Morata. – Nie spałem przez dziewięć godzin. Otrzymywałem groźby śmierci, podobnie jak moja rodzina – mówił Hiszpan po meczu z Polską, w którym strzelił gola, ale nie wykorzystał kilku następnych okazji i znów został obwiniony za stratę punktów. Zresztą nieostatni raz na tym turnieju, bo to przecież on nie wykorzystał kluczowego karnego w konkursie jedenastek w półfinale z Włochami. Ofiara social mediów powodujących skrócenie dystansu między ludźmi ze świecznika, a zwykłymi kibicami, którzy w swoim widzeniu świata nie znajdują miejsca na słabość idoli. Kolejny z piłkarzy – po Sterlingu – którego doświadczenia z Euro 2020 muszą wywołać dyskusję.
Patrick Schick. Jedyny piłkarz – obok Bonucciego i Chielliniego – który znalazł się w tym zestawieniu wyłącznie ze względu na dobrą postawę na boisku. Schick stał się dla Czechów tym, kogo oczami wyobraźni upatrywaliśmy w Robercie Lewandowskim. Strzelił pięć goli, pociągnął drużynę aż do ćwierćfinału, strzelił najpiękniejszego gola mistrzostw. Jeśli do dziś przy wspomnieniach z Euro 1996 we wszelakich skrótach pokazywany jest lob Karela Poborsky’ego, bramka Schicka z połowy boiska także musi stać się ikoniczna i jednoznacznie kojarzyć się z tegorocznymi mistrzostwami.
TRENER
Gareth Southgate. Lub Roberto Mancini. Obaj napisali historię niezwykłą. Włoch wygrał mistrzostwo Europy tworząc na zgliszczach drużynę, która zachwycała najmocniej. Anglik – mając szansę na pozbycie się swoich demonów – przywołał następne. Po 25 latach noszenia ciężaru niewykorzystanego rzutu karnego, znów musi wziąć za to odpowiedzialność. To niezwykle rzadka sytuacja, gdy trener decyduje się na wystawienie w 120. minucie dwóch piłkarzy tylko z jednym zadaniem – trafienia do siatki z jedenastu metrów – a oni obaj pudłują.
Komentarze