Home or Rome? Kibice reprezentacji Anglii są przekonani, że dzisiaj futbol wróci do domu, do ojczyzny, na należne mu miejsce. Dziesiątki tysięcy fanów zgromadzonych na Wembley zamierza gorąco dopingować swoich ulubieńców w walce o upragnione trofeum. Po 55 latach cierpień Synowie Albionu mają okazję triumf w międzynarodowym czempionacie. Sympatycy Trzech Lwów nie przewidują innej możliwości – na szyjach podopiecznych Garetha Southgate’a zawisną dzisiaj złote medale. Jednak czy piłkarze są gotowi na zwycięstwo? Czy za ich sukcesem przemawia cokolwiek więcej niż ściany stołecznego stadionu?
- Anglia rozpędzała się z ogromnym trudem – faza grupowa była dla niej przykrym obowiązkiem, który po prostu należało wypełnić
- Nadzieję na końcowy sukces rozpaliły zwycięstwa nad Niemcami i Ukrainą – aż do ostatniego gwizdka rywalizacji z ekipą Andrija Szewczenki Synowie Albionu wydawali się nie mieć wad
- Słabości Trzech Lwów obnażyło starcie z Dania – to, co uszło Anglikom płazem w półfinale, może zostać wykorzystane przez Italię
Ociężały pociąg towarowy
Angielska lokomotywa rozpędzała się z ogromnym trudem. W pierwszych trzech meczach Synowie Albionu wprawdzie nie stracili ani jednego gola, jednak sami zdołali strzelić zaledwie dwa. Można było odnieść wrażenie, że faza grupowa była dla nich przykrym obowiązkiem, który należy wypełnić przy jak najmniejszym nakładzie sił, a spotkanie ze Szkocją można uznać za sztandarowy przykład tego minimalizmu. Wszyscy zastanawialiśmy się, jak wiele okazji będzie potrzebował Harry Kane, by w końcu się przełamać i jak długo defensywa ekipy Southgate’a zdoła grać na zero z tyłu. Wprawdzie Three Lions wygrali swoją grupę, jednak zrobili to w tak nieprzekonującym stylu, że wielu wróżyło im szybki koniec turniejowej rywalizacji. Futbol miał wrócić do domu już w 1/8 finału.
Zwycięzcami pierwszej fazy zmagań mogli czuć się bramkarz, środkowi defensorzy, a także Kalvin Phillips i Raheem Sterling. Jordan Pickford, który przed turniejem był regularnym obiektem wszelakiej krytyki, trzykrotnie zachował czyste konto, tym samym odpowiadając malkontentom. Brak konieczności sięgania do siatki wyraźnie zwiększył jego pewność siebie, co miało przełożyć się na jeszcze lepsze występy w kolejnych etapach mistrzostw. Oczywiście trzy obronione strzały nie oznaczały, że golkiper Evertonu nagle dorównał umiejętnościami Manuelowi Neuerowi czy Hugo Llorisowi, jednak stanowił solidną mentalną zaliczkę przed poważnymi wyzwaniami, których zabrakło w starciach z Chorwacją, Szkocją, czy Czechami.
To, co pobudzało Pickforda, pozwalało nabrać hartu ducha również stoperom. John Stones, Harry Maguire i Tyrone Mings imponowali spokojem i prezentowali się wyjątkowo dumnie, niczym Beefeaterzy przed londyńską twierdzą Tower. Phillips zachwycił nas w potyczce z Chorwacją – był wszędzie i to po jego akcji Sterling zdobył zwycięską bramkę. Strzelec jedynego gola w meczu z Vatrenimi w pojedynkę rozstrzygnął także starcie z Czechami i pozwolił swoim fanom zapomnieć o przeciętnym sezonie ligowym w swoim wykonaniu. Martwić mogła jedynie dyspozycja Harrego Kane’a – kapitan zamiast walczyć z Ronaldo o tytuł najlepszego snajpera, walczył ze swoją nieskutecznością.
Nowoczesna kolej dużych prędkości
Po zakończeniu fazy grupowej pociąg towarowy nagle zmienił się w kolej dużych prędkości. Skład, który wcześniej z trudem ruszał z miejsca, teraz zaskakuje pasażerów zwinnością i tempem startu. Pierwszą stację Anglicy minęli właściwie bez zatrzymywania – reprezentacja Niemiec mimo buńczucznych zapowiedzi nie zdołała zemścić się za 1966 rok. Na listę strzelców znowu wpisał się Sterling, w końcu odblokował się Kane, swoją pierwszą asystę zaliczył Shaw, a Pickford wraz z defensywą dowodzoną przez Maguire’a mogli cieszyć się kolejnym czystym kontem. Starcie z Ukrainą przypominało wyścig Pendolino z drezyną. Podopieczni Andrija Szewczenki nie mieli najmniejszych szans na rywalizację z rozpędzonym rywalem. Dwukrotny błysk geniuszu wspominanego już Shawa i przede wszystkim kapitalna gra głową tercetu Kane-Maguire-Henderson. W tamtej chwili Southgate był trenerem perfekcyjnie funkcjonującej maszyny i mógł czuć się panem świata. Efektowne zwycięstwo nad Żółto-niebieskimi wymagało od reprezentacji Anglii kolejnego triumfu, tym razem w zmaganiach z największą niespodzianką turnieju, czyli Danią.
Chwiejne Pendolino
Sukces narodził się w bólach, jednocześnie obnażając wszelkie słabości, których nie zdołali wykorzystać poprzedni przeciwnicy. Brak skuteczności, niepewna i momentami niesamowicie ryzykowna gra bramkarza, który kompletnie nie radzi sobie poza własnym polem karny czy elektryczny John Stones – to tylko niektóre mankamenty Synów Albionu. Duńczycy nie skorzystali ze sposobności na zwycięstwo, którą na tacy wyłożyli im gospodarze. Można zastanawiać się, co by było, gdyby nie wątpliwej jakości działalność holenderskiego arbitra. Jednak to nie Danny Makkelie przeszkodził ekipie Kaspera Hjulmanda w sięgnięciu po swoje. Anglia była lepsza, zasłużyła na wygraną, ale także była do pokonania. Pendolino, które w poprzednim meczu osiągnęło maksymalną prędkość, przejechało przez skandynawską stację w niesamowicie chwiejny sposób.
Squadra Azzurra może w brutalny sposób wyhamować angielski pociąg. Może, jednak oczywiście nie musi – Włosi zmagają się ze swoimi problemami. Home or Rome? Gdzie dzisiaj zawita futbol? Na trasie Euro 2020 został ostatni przystanek. Wembley, pradawna świątynia, obiekt piłkarskiego kultu. Angielska lokomotywa chce minąć tę stację z taką pewnością i prędkością, z jaką uczyniła to w rywalizacji z Ukrainą. Inne plany mają Donnarumma, Bonucci i Chiellini. Zderzenie będzie bolesne. Pytanie, dla której strony bardziej.
PLUSY | MINUSY |
---|---|
Niesamowita głębia ofensywna kadry | Potencjał w ataku nie jest w pełni wykorzystywany – taktyka Soutghate’a wydaje się niezwykle oszczędna |
Przebudzenie Raheema Sterlinga – skrzydłowy Manchesteru City na turnieju wznowi się na wyżyny swoich umiejętności | Niepewna i momentami niesamowicie ryzykowna gra bramkarza |
Fantastyczna gra głową Harry’ego Maguire’a – defensor United dominuje w powietrzu, zarówno w polu karnym przeciwnika, jak i we własnej szesnastce | Kapitan, który nie jest liderem – Harry Kane niekiedy nie dźwiga ciężaru opaski |
Żywe srebro, jakim jest Kalvin Phillips – dla pomocnika Leeds nie ma straconych piłek | Elektryczny John Stones – 27-latek potrafi popełnić błąd w każdej, nawet pozornie najłatwiejszej sytuacji |
Boczni obrońcy, którzy do perfekcji opanowali współpracę i doskonale wzajemnie się uzupełniają | Regularne sadzanie na ławce jednego z najbardziej aktywnych graczy – trener Anglii nie ma pomysłu na Jacka Grealisha |
Komentarze