Kane who? Król strzelców Premier League przegrywa z obrońcą

Harry Kane
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Harry Kane

Nieśmieszny żart. Takie słowa padły z ust wielu sympatyków Premier League po ogłoszeniu triumfatora corocznego plebiscytu na najlepszego zawodnika angielskiej ekstraklasy. Nie tylko kibice Manchesteru United wyrażali swoje niezadowolenie. Wprawdzie Bruno Fernandes był jednym z kandydatów do nagrody, jednak mimo imponujących liczb notował także słabsze okresy. Walka o zwycięstwo miała rozegrać się między dwoma piłkarzami – Harrym Kanem i Rubenem Diasem. Więcej szans dawano Anglikowi, który został królem strzelców i asyst. Fenomenalne wyniki nie wystarczyły – nagroda trafiła w ręce Portugalczyka. Zaskoczenie? I tak, i nie. Zasłużenie? Niekoniecznie. To zagadnienie, któremu warto poświęcić nieco więcej miejsca. Kane został bezczelnie okradziony z przysługującej mu nagrody.

Triumf w Premier League znaczy więcej niż 23 gole i 14 asyst

Paradoks zwycięstwa obrońcy City polega na tym, że wygrałby on zasłużenie, ale tylko wtedy, gdyby Harry Kane nie występował na murawach Premier League. Ruben Dias bez wątpienia zasłużył na miejsce na podium. Może nawet nie na samym podium, a na jednym z dwóch najlepszych miejsc. Gdyby istniała pozycja numer jeden i pół, 24-latek spokojnie mógłby stanąć na tym stopniu. To tak jak z pomarańczową kartką, o której często wspomina się w przypadku ostrzejszych przewinień. Żółty kartonik to za mało, natomiast wykluczenie z gry wydaje się nieadekwatną karą. Problem z tym kolorem napomnienia i lokatą 1.5 jest ten sam – obie rzeczy nie istnieją. Podsumowując – defensora drużyny z Etihad nie możemy sklasyfikować ani na samym szczycie, ponieważ to Kane powinien się tam znaleźć, ani na pozycji “półtorej”, ponieważ tej jeszcze nie stworzono.

Ruben Dias zanotował świetne rozgrywki, jednak szybko zapanowało powszechne przekonanie, że o sukcesie byłego zawodnika Benfiki zadecydowała nie tylko indywidualna postawa. Dokonania Obywateli miały najprawdopodobniej istotny wpływ na rezultat zmagań o miano tego najlepszego. Bo jak tu przyznać wyróżnienie komuś, kto reprezentuje barwy ekipy, która w przyszłym sezonie wystąpi zaledwie w Lidze Konferencji? Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Etihad, a gdzie Tottenham Hotspur Stadium?

Siódme miejsce również pozwala triumfować

Pamiętacie Kevina Phillipsa? Napastnik Sunderlandu w 2000 roku sięgnął po nagrodę dla najlepszego piłkarza Premier League. Co pozwoliło ośmiokrotnemu reprezentantowi Synów Albionu na triumf w tym plebiscycie? Anglik zdobył 30 bramek, został królem strzelców ligi, wyprzedzając Alana Shearera, Dwighta Yorke’a i Andy’ego Cole’a. Czarne Koty w tamtym sezonie zajęły dopiero 7. miejsce, które nie gwarantowało udziału w żadnym europejskim pucharze. Czyżby federacja zapomniała o przedstawicielach Manchesteru United, czyli zdobywcach potrójnej korony? Zapewne nie. Po prostu Phillips był najlepszy. Indywidualnie, nie w drużynie. Gdyby ci, którzy decydowali o zwycięstwie, kierowali się także postawą klubu, którego koszulkę zakłada kandydat, żaden z piłkarzy występujących na Stadium of Light nie mógłby nawet marzyć o wyróżnieniu. Harry Kane ma prawo czuć się poszkodowany. Defensywa City straciła tylko o cztery gole mniej niż obrona Chelsea, która zajęła 4. lokatę. Niewielka różnica. Czy wobec tego jej członek powinien być rozpatrywany jako kandydat do triumfu w konkursie, w którym oceniamy postawę jednostki?

Harry was excellent but didn’t lift his team. Both Bruno and Dias transformed their teams.

Harry był doskonały, jednak nie niósł drużyny na swoich barkach. Zarówno Bruno, jak i Dias zmienili swoje zespoły.

Malcolm W., który zamieścił swój komentarz pod newsem opublikowanym na The Athletic, jest w błędzie. Chociaż co do jednego ma rację – Kane nie odmienił Tottenhamu, ponieważ trudno o taki wyczyn, gdy od kilku lat gra się w tym samym miejscu. Bruno Fernandes i Ruben Dias to ciągle nowe postaci w szeregach swoich zespołów. Świeża krew, która zasiliła i nadal zasila organizm. Portugalscy rewolucjoniści. Natomiast napastnik Spurs to nie tylko krew. Kane jest sercem, umysłem i nogami londyńczyków. Kane to Tottenham, Tottenham to Kane. Son to co najwyżej prawa ręka 27-latka, który przez cały sezon dźwigał niesamowicie chimeryczny klub ze stolicy. Gdyby nie absolwent lokalnej akademii, dwukrotni mistrzowie Anglii zakończyliby sezon w dolnej części tabeli Premier League.

Zwycięstwo wymusza zwycięstwo

Ruben Dias zanotował świetną kampanię. Portugalczyk stał się opoką defensywy Manchesteru City i w dużej mierze dzięki niemu Obywatele stracili najmniej goli. Gdy w składzie oglądaliśmy 24-latka, The Citizens zanotowali 15 czystych kont (z łącznej liczby 19). Śmiało możemy twierdzić, że wychowanek Orłów z Lizbony zrewolucjonizował grę obronną na Etihad. Dias na nowo odkrył Johna Stonesa – to dzięki byłemu zawodnikowi Benfiki reprezentant Anglii znowu zaczął grać na miarę swojego talentu. Urodzony w Amadorze piłkarz wykazał się także nadzwyczajnymi zdolnościami przywódczymi i mimo dosyć młodego wieku, stał się jednym z najbardziej pewnych punktów mistrzowskiej ekipy. Dias został również uznany za piłkarza roku w niebieskiej części Manchesteru oraz znalazł się w Drużynie Roku PFA. Jednak czy swoista rewolucja, naznaczona setkami milionów, znaczy więcej niż 23 gole i 14 asyst? Nietrudno odnieść wrażenie, że nagroda dla obrońcy City została niejako wymuszona triumfem podopiecznych Guardioli w Premier League.

Harry Kane ma prawo czuć się pokrzywdzony. Anglik wzbił się na wyżyny piłkarskich umiejętności i wydawało się, że już zasiadł na angielskim Olimpie. Tymczasem w brutalny sposób został pozbawiony należnego mu miejsca. Triumf Rubena Diasa to nie dowód na to, że w końcu zaczęliśmy doceniać tych, którzy nie brylują w ofensywie i nie zdobywają bramek. To świadectwo dosłownie niczego. Większym bezsensem będzie przyznanie Złotej Piłk N’Golo Kante, który przespał połowę sezonu, ale błysnął w ostatniej fazie Ligi Mistrzów. Francuz zbiera zasłużone pochwały, jest przemiłym człowiekiem, ale trudno honorować skromność i kilka dobrych spotkań. Tymczasem kandydatura pomocnika Chelsea jest faworyzowana i forsowana przeciwko argumentom w postaci 41 goli i doskonałej dyspozycji przez cały sezon. Kane przegrał z Diasem, za którego plecami stoi triumf w Premier League. Czy Lewandowski zostanie zdetronizowane przez Kante? Wszystko zależy od zbliżających się Mistrzostw Europy. Niewykluczone, że w wyścigu o tytuł najlepszego piłkarza świata reprezentant Polski przegra nie tylko z Francuzem, ale także zawodnikiem z Portugalii.

Komentarze