Juventus pokonał w finale Pucharu Włoch Atalantę (2:1). Finał był otwartym i interesującym widowiskiem, po którym warto wyróżnić autora bramki i asysty, Dejana Kulusevskiego, a także zdobywcę zwycięskiego gola, Federico Chiesę.
Dobry start Atalanty
To był otwarty finał, w którym obie drużyny nie kalkulowali, tylko postawili wyraźnie na ofensywę. Atalanta już w trzeciej minucie miała dobrą okazję, ale Duvan Zapata przegrał pojedynek z Gianluigim Buffonem. Następne pół godziny upłynęło pod znakiem przewagi La Dei, ale to Juventus zdołał objąć prowadzenie. W 31. minucie Cristiano Ronaldo szarżował na bramkę Pierluigiego Golliniego, ale został powalony. Piłka trafiła do Westona McKennie, a Amerykanin wystawił ją Dejanovi Kulusevskiemu. Szwed nie miał wiele miejsca, więc zdecydował się na piękne uderzenie bez przyjęcia, którego wylądowało w siatce. Jeszcze przed przerwą podopieczni Gasperiniego zdołali jednak wyrównać. Zaatakowali wysoko i Remo Fleuer po przejęciu zagrał na prawą stronę. Stamtąd Hans Hateboer odszukał Rusłana Malinowskiego, a Ukrainiec uderzył precyzyjnie tam, gdzie powinien.
Siła doświadczenia zaowocowała
W drugiej odsłonie ze znacznie lepszej strony pokazali się podopieczni Andrei Pirlo. Federico Chiesa powinien dać Juventusowi prowadzenie już w 57. minucie, ale po fenomenalnym podaniu Cristiano Ronaldo piętą, trafił jedynie w słupek. Kwadrans później Włoch już się nie pomylił. Rozpoczął akcję z lewej strony i zagrał do Kulusevskiego. Szwed błyskawicznie odegrał koledze, a ten w sytuacji sam na sam zdołał pokonać Golliniego. Do końca meczu rezultat już się nie zmienił.
Było pełno szans, były bramki, były też kontrowersje – zwłaszcza przy pierwszym trafieniu Juventusu, który poprzedził faul Juana Cuadrado. Ostatecznie jednak Puchar Włoch powędruje do Turynu, niejako na osłodę po przeciętnym sezonie, który – jeżeli za kilka dni Atalanta straci punkty z Milanem – może okazać się jeszcze gorszy.
Komentarze