Finał Pucharu Króla pomiędzy Barceloną a Athletikiem może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości Ronalda Koemana. Choć Holender otrzymał wsparcie Joana Laporty, na konferencji przedmeczowej podkreślił, że wie, iż w Barcelonie zawsze trzeba wygrywać.
Athletic może sprzątnąć Barcelonie sprzed nosa drugi puchar
W styczniu wydawało się, że Duma Katalonii nie ma żadnych szans na walkę o mistrzostwo kraju, ale całkiem nieźle radziła sobie w rozgrywkach pucharowych. Po pasjonującym starciu z Realem Sociedad dotarła do finału Superpucharu Hiszpanii, ale Athletic zdołał odrobić straty i sięgnął po trofeum po dogrywce. Jasne, tego typu puchary nie stoją nawet blisko trofeów za ligę czy Ligę Mistrzów, ale z dzisiejszej perspektywy można uznać, iż gdyby Barcelona zakończyła ten sezon, sięgając po wszystkie trzy krajowe trofea, byłby to wynik zdecydowanie ponad stan. A przecież, co by nie mówić po Klasyku, Duma Katalonii nadal ma spore szanse na wygranie mistrzostwa.
W finale Copa del Rey Blaugrana zmierzy się z tym samym rywalem, który “zabrał” Ronaldowi Koemanowi pierwsze trofeum w karierze trenera katalońskiego klubu. Athletic znajduje się jednak w zupełnie innym miejscu niż w styczniu.
Wówczas Baskowie byli niesieni na fali entuzjazmu po zatrudnieniu trenera Marcelino. Zgadzały się wyniki i zaangażowanie, a pod bramką rywali straszyli Iker Muniain, Inaki Williams oraz Raul Garcia.
Miodowy miesiąc szybko minął. Dziś zwycięstwo w superpucharze należy uznać za największe osiągnięcie Marcelino. Baskowie zasłużenie polegli w zaległym finale Pucharu Króla w starciu z odwiecznym rywalem, Realem Sociedad, a w lidze wygrali dwa z ostatnich jedenastu spotkań. Dla Los Leones dzisiejszy finał jest punktem kulminacyjnym sezonu. W Primera Division nie muszą obawiać się spadku, ale wypadli też z gry o europejskie puchary. Gdyby jednak Baskom udało się sięgnąć w tym sezonie po dwa trofea, trzeba byłoby tę kampanię uznać za naprawdę udaną. I czekać na to, co zaproponuje Marcelino, mogąc ze spokojem przepracować z drużyną presezon.
Barcelona żelaznym faworytem
Ile by jednak nie uciekać w kwestie pozasportowe, wyraźnym faworytem dzisiejszego starcia jest Barcelona. Zarówno patrząc przez pryzmat potencjału sportowego, co ostatniej formy. Wszystko wskazywało na to, że Blaugrana odnalazła idealną dla siebie formację, ale ostatnie spotkanie z Realem Madryt brutalnie zweryfikowało zasadność korzystania z 3-5-2 w starciu z poważnym rywalem. Fakty jednak pozostają takie, że Athletic nie jest nawet czołowym zespołem ligi hiszpańskiej, zaś Blaugrana tydzień temu uległa półfinaliście Ligi Mistrzów, który odprawił z kwitkiem wciąż urzędującego mistrza Anglii.
Barcelona może sobotni finał przegrać tylko z samą sobą. Jeżeli Katalończycy nie zlekceważą Basków – co możemy raczej wykluczyć – mają w swoich szeregach prawdziwych ekspertów od zwyciężania w finałach, takich jak Leo Messi, Marc-Andre ter Stegen, czy powracający do zdrowia Gerard Pique.
Sam Puchar Króla nie pozwoli Barcelonie uznać tego sezonu za udany, choć przerwanie dwuletniej posuchy to zdecydowanie istotna sprawa. Ważniejsze jest jednak to, że pokonanie Los Leones powinno dać Blaugranie bodziec, dzięki któremu uwierzą, że liga nie jest jeszcze przegrana. Ronald Koeman w ciągu ostatnich pięciu miesięcy wykonał tytaniczną pracę względem ulepszenia gry pogrążonego w kryzysie ekonomiczno-sportowym rozwoju. A sięgnięcie po Copa del Rey pozwoli zatrzeć kiepskie, acz mylące wrażenie, jakie pozostawiła po sobie drużyna po niedawnym El Clasico. Daję sobie rękę uciąć, że przed rozpoczęciem sezonu każdy kibic Dumy Katalonii przyjąłby w ciemno “propozycję” zakończenia rozgrywek podwójną koroną. Dziś Koeman i jego zespół mogą znaleźć się w połowie drogi do celu. Holender ma też świadomość, że przy zerowym wkładzie w klubową gablotę, jego szanse na pozostanie na Camp Nou w przyszłym roku diametralnie spadną.
Komentarze