Łukasz Teodorczyk wyszedł z cienia i głośno przypomniał o swojej obecności. Doświadczony napastnik idzie na wojnę z byłym pracodawcą. Polak uważa, że Anderlecht jest mu winien, aż 600 tysięcy euro.
Sprawa trafiła do sądu
Trzy lata temu Łukasz Teodorczyk odszedł z Anderlechtu do Udinese. Dziś reprezentuje barwy Charleroi na zasadzie wypożyczenia właśnie z włoskiej ekipy. Jak informuje „Het Nieuwsblad” Polak twierdzi, że team z Brukseli nie wypłacił mu około 600 tysięcy euro z tytułu zaległych pensji, premii oraz części funduszu emerytalnego. Przedstawiciele 29-latka postarali się o to, aby sprawa trafiła do sądu i obie strony czekają teraz na oficjalny werdykt.
Miał być drugim Milikiem, ale życie potoczyło się inaczej
Teodorczyk zagraniczne wojaże rozpoczął od Dynamo Kijów. Wówczas Ukraińcy kupili polskiego napastnika za 4 mln euro. Nasi wschodni sąsiedzi wiązali z nim duże nadzieje. Jednak dobre spotkania często były zastępowane złymi. Głównie brakowało ciągłości strzeleckiej i stabilizacji formy. Do tego dochodziły częste kontuzje, przez co frustracja samego piłkarza, jak i kolegów z drużyny rosła. Po pewnym czasie pomocną dłoń wyciągnął belgijski Anderlecht, proponując roczne wypożyczenie z opcją pierwokupu.
Pierwszy sezon w Belgi był udany. Łukasz strzelił łącznie 30 goli, natomiast klub sięgnął wtedy po mistrzostwo. Kolejny rok był już sporo słabszy. Później więcej mówiło się o wybrykach pozaboiskowych niż o formie na murawie. Teodorczykowi zdarzyło się pokazać nawet środkowy palec kibicom drużyny przeciwnej, a nawet fotoreporterom.
Niechciany w Belgi trafił do Włoch. Jednak w Udinese był cieniem samego siebie i zdołał w 32 występach zdobyć tylko gola. Dziś na wypożyczeniu broni barw RSC Charleroi, gdzie również tylko raz umieścił piłkę w siatce.
Komentarze