Gdy Patrick Kluivert miał zaledwie 18 lat strzelił zwycięskiego gola dla Ajaksu w finale Ligi Mistrzów z Milanem. Jego trafienie fetował dyrektor amsterdamskiego teatru, Marten Putman. Kilka miesięcy później wchodząca gwiazda holenderskiej piłki pozbawiła życia tego mężczyznę w wypadku samochodowym.
Świadek całego zdarzenia powiedział mediom, że moment kolizji dwóch aut brzmiał jak eksplozja bombowa. Młody Patrick pożyczył sportowe BMW M3 od swojego kolegi i pędził 104 km na godzinę. Znacznie przekroczył dozwoloną prędkość, która wynosiła 50. W sądzie tłumaczył się, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że jedzie tak szybko.
Dyrektor amsterdamskiego teatru, Marten Putnam, który podróżował wraz ze swoją żoną, zginął na miejscu. W momencie, gdy wykonywał manewr zawracania, BMW z Kluivertem za kierownicą uderzyło w lewy bok jego auta. Putnam nie przeżył, a żona trafiła z ciężkimi obrażeniami do szpitala.
Kluivert miał szczęście w nieszczęściu, że w jego organizmie nie znaleziono alkoholu lub narkotyków. Gdyby tak było, dobrze zapowiadająca się piłkarska kariera zostałaby zaprzepaszczona. W sądzie wyrażał skruchę i mówił, że jest wstrząśnięty tym, co zrobił na drodze. – To wydarzenie wywróciło moje życie do góry nogami – mówił w obecności sędziego. Wysoki sąd okazał się dla niego łaskawy. Skazano go za nieumyślne spowodowanie śmierci i niebezpieczną jazdę. Skończyło się na odebraniu mu prawa jazdy i wyroku w postaci 240 godzin prac społecznych.
Rodzina Martinea Putnama była tym wyrokiem oburzona i nie potrafiła się z nim pogodzić. Mówiła, że nie dostrzega wystarczającej skruchy u Kluiverta. – Otrzymałam od niego lakoniczny list z kondolencjami. Wyglądał, jakby napisał go pod dyktando jakiegoś nauczyciela – powiedziała mediom żona Putnama. Narzekała przy tym na holenderski wymiar sprawiedliwości, który jej zdaniem był pobłażliwy dla młodych piratów drogowych.
Z nieba na samo dno
Patrick Kluivert przeżył niemały rollercoaster. W maju 1995 był na ustach wszystkich kibiców Ajaksu Amsterdam. Wszedł z ławki na ostatnie 20 minut finału Ligi Mistrzów w Wiedniu i strzelił przeciwko Milanowi zwycięskiego gola. W mediach mówiono, że to być może największy holenderski talent dekady. Minęły cztery miesiące, a o Kluivercie znów było głośno. Z tą różnicą, że tym razem media i kibice chcieli rzucić się mu do gardła.
Kluivert wspominał, że musiał przez kilka tygodni ukrywać się przed dziennikarzami. Po latach wyznał w wywiadzie dla The Independent: – Jednego dnia byłem ulubieńcem trybun, a następnego chciano mnie zaszlachtować za to, co zrobiłem. Rzuciły się na mnie media. Dziennikarze próbowali mnie wyśledzić, dlatego ukryłem się na trzy tygodnie w domu teściów mojego brata. Media i kamery były pod domem mych rodziców. Szukano mnie po całym Amsterdamie. To było okropne – wspominał.
Holender odpowiedział przy tym za zarzuty ze strony rodziny zabitego Putnama. – Próbowałem się z nimi skontaktować, spotkać i porozmawiać. Nie chcieli tego. Koniec końców napisałem im list To wszystko, co mogłem zrobić – wyjaśnił.
Kluivert nie zgadzał się też z tym, że nie przeżył emocjonalnie całego zdarzenia. – Nie ma dnia, bym nie wracał do tego myślami. Wiem, co zrobiłem i to zmieniło mnie na zawsze. Zabiłem człowieka. Byłem po tym wszystkim emocjonalnym wrakiem – cytował go dziennik De Telegraaf.
Kibice nie dali mu żyć
Po wyroku sądu sprawa przycichła i Kluivert marzył tylko o tym, by skupić się tylko i wyłącznie na futbolu. Okazało się jednak to niemożliwe. Przynajmniej nie w Amsterdamie. Kibice nie zamierzali bowiem puścić mu samochodowego zdarzenia płazem. – Fani wykrzykiwali w moim kierunku straszne rzeczy. Słyszałem buczenie i wyzwiska za każdym razem, gdy byłem przy piłce. Skandowali “Morderca, morderca” – wspominał.
Kluivert przyznał, że całe zdarzenie spowodowało szybszą niż zakładał wyprowadzkę z Holandii. W 1997 roku przeniósł się do Milanu. Tam grał przez jeden sezon. Potem była FC Barcelona, w której zrobił największą karierę. Tam w latach 1998-2004 rozegrał 182 mecze i zdobył 90 goli.
Jak mówił, środowisko piłkarskie dało mu drugą szansę. Nie skreślił go nawet selekcjoner reprezentacji Holandii, Guus Hiddink, który zabrał 19-latka na turniej Euro 1996. Z powodu kontuzji Kluivert stracił niemal całą imprezę. Zagrał w kluczowym meczu fazy grupowym przeciwko Anglii. Holendrzy przegrali 1:4, ale bramka zdobyta przez Patricka dała im awans. Oranje awansowali do następnej rundy dzięki lepszemu bilansowi bramek niż Szkocja.
Oskarżenia o gwałt
Kluivert miał po raz drugi kłopoty z prawem w 1997 roku. Oskarżono go o to, że wraz z trójką swoich kolegów zgwałcił dziewczynę. Patrick twierdził, że seks był dobrowolny. Podczas gdy prokuratorzy uważali, że było zbyt mało dowodów, prokurator generalny organów ścigania nalegał, aby Kluivert i jego przyjaciele zostali przesłuchani w sądzie. Ostatecznie tego nie zrobili.
Prokurator stwierdził, że z oświadczeń domniemanej ofiary nie wynika jasno, że czyn były wbrew jej woli. Wyjaśnienia Kluiverta dotyczące przebiegu wydarzeń zbiegły się z zeznaniami jego przyjaciół. Adwokat domniemanej ofiary zwrócił uwagę, że od zarzucanego przestępstwa do przesłuchania minęły trzy tygodnie, podczas których oskarżeni mieli wystarczająco dużo czasu na uzgodnienie swoich historii. Jednak jego sprzeciw nie został uwzględniony, a Kluivert i jego koledzy nie zostali oskarżeni.
Przez dalszą część piłkarskiej kariery Holender prowadził się nienagannie i nie miał już dalszych problemów z prawem. Założył rodzinę, choć dopiero drugie małżeństwo okazało się udane. Ma trzech synów – Quincy’ego, Justina i Rubena (pochodzącego z pierwszego związku). Justin poszedł w ślady swojego ojca i został profesjonalnym piłkarzem. Obecnie gra na wypożyczeniu w RB Lipsk i wyceniany jest na blisko 15 milionów euro.
Komentarze