48 lat temu Polska wywalczyła na Wembley remis 1:1. W środowy wieczór mogło być tak samo. W pierwszej połowie zagraliśmy słabo i do szatni schodziliśmy przegrywając 0:1. Po przerwie doprowadziliśmy jednak do stanu 1:1. Nadzieję na korzystny wynik pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry odebrał jednak Harry Maguire. Porażka 1:2 oznacza, że Polacy mają na koncie cztery punkty i w tabeli grupy I zajmujemy czwartą lokatę.
W środowy wieczór zespół Paulo Sousy mógł zapisać się w kartach historii polskiego futbolu. Biało-czerwoni grali z najsilniejszym przeciwnikiem w grupie I, eliminacji do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Katarze. Zadanie było jednak niezwykle trudne, ponieważ naszym rywalem była Anglia.
Przyzwoity występ Polaków. Do czasu…
Początek starcia na Wembley wyglądał tak, jak się spodziewaliśmy. Anglicy od samego początku przejęli inicjatywę i wymieniali dużo podań. Reprezentanci Polski byli dobrze ustawieni w defensywie, blisko przeciwnika. Sygnały do wyższego pressingu dawali Krzysztof Piątek, czy Grzegorz Krychowiak. Zostawiali gospodarzom mało wolnej przestrzeni oraz czasu na podjęcie decyzji. Wykazywali się aktywnością w środku pola, a także skutecznie neutralizowali akcje Synów Albionu, którzy pierwszy strzał oddali w ósmej minucie. Wówczas Mason Mount uruchomił Benjamina Chilwella, następnie dośrodkował w szesnastkę do Phila Fodena. Zawodnik Manchesteru City oddał jednak nieczysty strzał i piłką przeleciała nad bramką.
Anglia imponowała w aspekcie odbioru piłki. Element ten zafunkcjonował w 18. minucie, gdy niepowodzeniem zakończyła się akcja Piotra Zielińskiego. Synowie Albionu momentalnie rozpoczęli kontratak, w którym główną rolę odegrał Raheem Sterling. 26-letni skrzydłowy ruszył lewą stroną boiska i wbiegł w szesnastkę. W nieprzepisowy sposób zatrzymał go Michał Helik, co nie umknęło uwadze arbitra głównego. Bjoern Kuipers wskazał na wapno, a odpowiedzialność na siebie wziął Harry Kane. Napastnik Tottenhamu przymierzył precyzyjnie w sam środek bramki. Wojciech Szczęsny nie wyczuł intencji strzelca i skapitulował.
Utrata gola nie spowodował, że zaczęliśmy lepiej grać. Byliśmy praktycznie niewidoczni w ofensywie. Mieliśmy problem z dłuższym rozegraniem piłki na połowie rywala, który nie prezentował się nadzwyczaj dobrze. Z niską intensywnością realizował założenia taktyczne. Mimo tego wygrywał 1:0, chociaż w 31. minucie mógł mieć drugiego strzelonego gola. Kane próbował pokonać Szczęsnego z okolicy pola karnego, ale bramkarza Juventusu skutecznie interweniował. Do szatni schodziliśmy przegrywając różnicą jednej bramki.
Kara za bierność
Paulo Sousa dostrzegł, że drużyna nie funkcjonuje tak, jakby sobie tego życzył. Dlatego na drugą połowę nie wyszedł już mało widoczny w pierwszej części spotkania Karol Świderski. Jego miejsce zajął Arkadiusz Milik, który chwilę później otrzymał żółtą kartkę za faul. Polacy prezentowali się lepiej, choć wynikało to bardziej z biernej postawy Anglików, którzy zostali za to skarceni w 58. minucie, gdy Nick Pope podał w kierunku Johna Stonesa. Defensor gospodarzy nie spieszył się z wyprowadzeniem piłki z szesnastki, co wykorzystał Jakub Moder. Pomocnik Brighton zaatakował rywala wysokim i agresywnym pressingiem. Dzięki temu przechwycił futbolówkę, którą odegrał do Milika. Ten wykonał podanie zwrotne i przymierzył rewelacyjnie w prawy róg bramki.
Blisko historycznego wyniku
W dalszych fragmentach meczu Anglia zaczęła prezentować się lepiej. Tworzyła dość dobre okazje strzeleckie, ale Polacy wciąż dotrzymywali im kroku. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Synowie Albionu znów wygrywali. Po rzucie rożnym piłkę w szesnastce w kierunku Harry’ego Maguiere’a odegrał Stones. Obrońca Manchesteru United pokonał Szczęsnego, który nie zdołał uchronić zespołu od straty gola. Wynik nie zmienił się już i Wembley opuszczamy z poczuciem niedosytu. W grupie I wyprzedzamy jedynie Andorę i San Marino.
Komentarze