Manchester City potrzebował aż 85 minut, by zdobyć upragnionego gola na wagę awansu do półfinału Pucharu Anglii. Drużyna dowodzona przez Pepa Guardiolę pokonała w sobotnie popołudnie na Goodison Park Everton 2:0.
The Citizens wygrali ostatni mecz na boisku The Toffees i podchodzili do tej rywalizacji w roli faworytów. W ostatnich sześciu starciach tych ekip padało średnio 3,5 gola, dlatego kibice i dziennikarze spodziewali się emocjonującego widowiska. Tym razem mecz tych drużyn potoczył się jednak zupełnie inaczej i klarownych sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo. Stało się tak w dużej mierze za sprawą bardzo solidnie grającej defensywy gospodarzy. Manchester City zgodnie z oczekiwaniami miał przewagę, ale nie przekładało się to na stuprocentowe sytuacje strzeleckie. Ataki lidera Premier League były najczęściej rozbijane w okolicach pola karnego.
Manchester City był bardzo bliski objęcia prowadzenia w 59. minucie. Kapitalną interwencją popisał się wówczas Joao Virginia. Młody bramkarz Evertonu w efektowny sposób zatrzymał uderzenie Raheema Sterlinga.
Zabójcza końcówka
Ostatecznie The Citizens dopięli swego dopiero w 85. minucie gry. Po akcji Kevina de Bruyne’a i strzale Eymerica Laporte’a piłka odbiła się od poprzeczki. Z dobitką pospieszył Ilkay Gundogan, oddając uderzenie tak zwanym szczupakiem.
W doliczonym czasie gry goście z Manchesteru dopełnili formalności. Do siatki po błyskawicznej kontrze trafił wypuszczony na czystą pozycję wspomniany wcześniej Kevin de Bruyne.
Komentarze