Spotkanie pomiędzy Fulham i Leeds rozpoczęło zmagania w ramach 29. kolejki Premier League. W wyjściowej jedenastce Pawi nie znalazło się miejsce dla Mateusza Klicha, który co prawda wszedł na kilkanaście minut po przerwie. Trzeba przyznać, że rywalizacja w Londynie była niezłym widowiskiem. Ostatecznie wyższą jakość piłkarską zaprezentowali zawodnicy Bielsy, którzy w piątek zażegnali swojej gorszej dyspozycji, wygrywając 2:1 (1:1).
Pawie latały wysoko, ale gol przed przerwą sprowadził je na ziemię
Piłkarze Leeds kontrolowali przebieg gry już od pierwszych chwil pojedynku na Craven Cottage. Pawie z sekundy na sekundę grały coraz lepiej. Po ośmiu minutach wynik mógł ulec zmianie. Ayling znakomicie wykończył dośrodkowanie z lewej strony boiska, wbijając piłkę do bramki głową. Radość podopiecznych Marcelo Bielsy trwała jednak krótko. Sędzia po konsultacji z asystentami VAR, anulował gola z powodu spalonego. Goście nie zamierzali rezygnować i wciąż dzielnie walczyli o każdy skrawek boiska. W konsekwencji objęli prowadzenie w 29. minucie, dzięki trafieniu Bamforda. Angielski napastnik w znakomity sposób odpowiedział na brak powołania do kadry narodowej. Snajper był w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, pakując futbolówkę tuż obok lewego słupka z bliskiej odległości. Co ciekawe, od tej pory mecz zaczął robić się wyrównany. Fulham wyczuło gorszy moment rywala, a przy odrobinie szczęścia doprowadziło do remisu. Parę minut przed przerwą Joachim Andersen zgubił krycie podczas rzutu rożnego, a jego sprytny strzał wewnętrzną częścią stopy zaskoczył francuskiego golkipera.
Leeds dopięło swego w drugiej połowie
Po przerwie to Pawie częściej utrzymywały się przy piłce oraz nie zamierzały tak łatwo odpuszczać. Leeds ruszyło do ataku, aby jak najszybciej strzelić bramkę na wagę trzech punktów. Ta sztuka udała się już w 58. minucie za sprawą Raphinhi. Brazylijczyk umiejętnie odnalazł wolny korytarz, a po chwili uderzył po długim słupku z bliskiej odległości. Od tej pory Leeds twardo stąpało po ziemi. Marcelo Bielsa nie przestawał przekazywać swoim zawodnikom cennych wskazówek, po to żeby dowieźli korzystny rezultat do końca. Na krótką chwilę na boisku pojawił się jeszcze Mateusz Klich. Polski pomocnik miał jednak zbyt mało czasu, by pokazać swoje umiejętności. Ostatecznie więcej goli w Londynie nie padło, więc dla goście zgarnęli pierwszy komplet punktów od miesiąca.
Komentarze