Derby północnego Londynu sprostały oczekiwaniom. Arsenal od pierwszej do ostatniej minuty był lepszą drużyną, ale przegrywał z Tottenhamem po fenomenalnym golu Lameli. Gospodarze dwukrotnie pokonali jednak bramkarza i mogli cieszyć się ze zwycięstwa 2:1.
Wiele potencjalnych hitów w Premier League kończyło się niedosytem i rozczarowaniem. Każda seria ma jednak swój koniec i liczyliśmy, że ta zakończy się w derbach północnego Londynu na Emirates Stadium. Postawa Arsenalu w sezonie 2020/2021 to rozczarowanie, ale Kanonierzy poprawili ostatnio formę i prezentowali się coraz lepiej. Rywalem zespołu Mikela Artety był jednak rozpędzony Tottenham, który wygrał pięć meczów z rzędu nie zamierzał zwalniać.
Blisko, coraz bliżej
Arsenal w początkowej fazie meczu był bardziej widoczny. Dominował wręcz w posiadaniu piłki oraz kreował sporo ofensywnych akcji. Kanonierzy nie angażowali w nie jednak wielu zawodników i sami ograniczyli sobie możliwość pokonania bramkarza. Sztuki tej w 16. minucie mógł dokonać Emile Smith Rowe. 20-latek opanował futbolówkę, zbliżył się do pola karnego i oddał atomowy strzał w poprzeczkę. Do szczęście zabrakło niewiele.
Tottenham mógł otrzymać cios w postaci gola, ale to był dopiero początek złych wieści. Heung-min Son ruszył do sprintu i chwilę później położył się na ziemię bez kontaktu z rywalem. Koreańczyk złapał się za mięsień dwugłowy i musiał przedwcześnie udać się do szatni.
Chapeau bas
Wraz z upływem przebieg meczu na Emirates Stadium nie zmienił się wyraźnie, chociaż Koguty coraz częściej gościły na połowie oponenta i 33. minucie zrobiły z tego użytek. Sergio Reguilon zagrał do będącego w szesnastce Lucasa, który utrzymał się przy piłce, a następnie podał ją do Erika Lameli. Argentyńczyk wprawił w osłupienie nie tylko fanów gospodarzy. 29-latek strzelił cudownego gola raboną, piłka przeszła między nogi Thomasa Partey’a i Bernd Leno skapitulował.
Arsenal zasługiwał na gola i w doczekał się po dziesiątej próbie. Kieran Tierney z dużą swobodą przedarł się lewą stroną boiska i podał idealnie do ustawionego w polu karnym Martina Odegaarda. Norweg przymierzył w prawy róg bramki, futbolówka odbiła się jeszcze od nogi Toby’ego Alderweirelda i znalazła się w siatce. Do przerwy było 1:1.
Kara za pasywność
Druga połowa zaczęła się i długo wyglądała tak, jak pierwsza. Tym razem Arsenal na gola czekał jednak krócej, ponieważ w 64. minucie objął prowadzenie. Davinson Sanchez sfaulował w polu karnym Alexandre Lacazette’a i sędzia Michael Oliver wskazał na wapno. Do piłki podszedł sam poszkodowany, który uderzył w prawy dolny róg bramki. Hugo Lloris nie wyczuł intencji rodaka i rzucił się w przeciwną stronę.
Derby północnego Londynu to rywalizacja o wysokim natężeniu emocji, które nie wszyscy wytrzymują. W 76. minucie Lamela ponownie zwrócił na siebie uwagę, ale tym razem w dużo gorszy sposób. Argentyńczyk uderzył Tierney’a w twarz, otrzymał drugą żółtą kartkę i osłabił zespół. Tottenham zaprezentował się słabo w ofensywie i nie zdołał odrobić straty. Arsenal wygrał zatem zasłużenie 2:1.
Komentarze