- Długi Pogoni oraz problemy z nich wynikające, nie są zawieszone w próżni – jeśli klub ma otrzymać licencję na nowy sezon Ekstraklasy, do końca marca musi spłacić wymagane zobowiązania
- Te idą w grube miliony złotych – przykładowo wobec piłkarzy zaległości wynoszą już kilka miesięcy. 31 marca muszą albo zniknąć, albo z zawodnikami trzeba będzie podpisać ugody w kwestii odroczeń płatności
- W poniższym tekście opisujemy, jak wygląda aktualna sytuacja w szczecińskim klubie
Pogoń Szczecin – sytuacja tak zła, na jaką wygląda
Podpytując o sytuację w Pogoni Szczecin da się usłyszeć jedno kluczowe zdanie – sytuacja jest dokładnie tak zła, na jaką wygląda. Portal wSzczecinie.pl opublikował właśnie tekst, który pachnie nieco apokaliptycznie.
Czytamy: Jarosław Mroczek stara się aktualnie przekonać Nilo Efforiego, żeby zwrócił większościowy pakiet akcji spółce EPA. Brazylijski adwokat wierzy jednak, że jego grupa podoła zadaniu finansowania piłkarskiego klubu. Nawet gdyby Jarosław Mroczek wrócił za stery Pogoni Szczecin, to nie musi być to powrót na stałe. Szczeciński biznes także rozmawia o pomyśle przejęcia drużyny. Żeby sprostać podstawowym wymaganiom finansowym, a przede wszystkim spłacić zobowiązania krótkoterminowe klubu, potrzeba ponad 20 milionów złotych. Trudno znaleźć więc jednego, szczecińskiego inwestora, który mógłby sprostać temu wyzwaniu.
– Do nocy prowadziliśmy rozmowy z zainteresowanymi ludźmi. Jest sporo osób, które chcą pomóc. Niestety, bez pilnej pomocy miasta, to się nie uda – mówi portalowi wSzczecinie.pl jeden ze szczecińskich biznesmenów.
Kwota, która pada w tym fragmencie – 20 mln zł – jest tutaj kluczowa, bowiem bez znalezienia tych pieniędzy do końca marca (termin składania wniosków), trudno będzie Pogoni Szczecin uzyskać licencję na grę w Ekstraklasie w kolejnym sezonie. Zwłaszcza, że Komisja Licencyjna po ostatnich przebojach związanych z Lechią Gdańsk i Kotwicą Kołobrzeg, ma znacznie dokładniej patrzeć klubom na ręce, a zwłaszcza na ich prognozy finansowe. Problem jest też taki, że o ile licencję można otrzymać w drugim terminie, o tyle nie dotyczy to licencji na grę w europejskich pucharach – i jest to rzecz nienegocjowalna. A Pogoń przecież wciąż jest w grze o Europę, do której awans może dać albo zwycięstwo w Pucharze Polski, albo zajęcie nawet czwartego miejsca w lidze (jeśli Puchar wygra Legia i sama skończy sezon na podium).
Oglądaj także: Niepewność wokół Pogoni Szczecin i milczenie nowych właścicieli
Rozmawiamy z Bartłomiejem Czetowiczem, autorem cytowanego wyżej tekstu.
– Jarosław Mroczek mówił na konferencji prasowej związanej z finansami Pogoni, że nie ma zagrożenia dla otrzymania licencji, natomiast trudno powiedzieć, na ile było to myślenie życzeniowe, a na ile prawda. Jeżeli mamy się trzymać tej konferencji, to zobowiązania krótkoterminowe to już ponad 20 mln zł, ale nie da się tego dokładnie ustalić – choćby dlatego, że piłkarze do sprawozdania finansowego częściowo są wpisani jako pracownicy klubu, a częściowo jako usługi obce. Pogoń płaci piłkarzom tyle, ile musi, by ci nie mogli rozwiązać kontraktów z winy klubu. Zaległe pensje – sięgające jeszcze ubiegłego roku – opłaciła z pieniędzy od jednego ze sponsorów – zarządu Morskich Portów Szczecin-Świnoujście, a kolejna – co bardzo prawdopodobne – zostanie uregulowana z wpływającej w marcu transzy od Canal Plus. Długi jednak rosną z miesiąca na miesiąc i mowa o milionowych kwotach, więc możliwe, że Pogoni nie będzie stać na granie w Ekstraklasie. W samym klubie raczej się o tym nie wspomina. Bardziej jest narracja: wszystkie ręce na pokład, staramy się znaleźć inwestora – mówi dziennikarz.
Nilo Effori uparcie twierdzi, że w połowie marca będzie miał inwestora. Karol Zaborowski, wiceprezes Pogoni, będący także wierzycielem klubu, przekonuje, że sam również rozmawia z potencjalnymi inwestorami. Narracja “będzie dobrze” dominuje od momentu przejęcia klubu przez nowe władze, natomiast konkretów brak. Z Karolem Zaborowskim jesteśmy umówieni na rozmowę jeszcze w poniedziałek – jeśli do niej faktycznie dojdzie, opublikujemy ją w osobnym tekście.
Niepewność jutra
Sytuacja jest o tyle inna niż w Lechii Gdańsk, że – przynajmniej póki co – szeregowi pracownicy dostają wypłaty na czas. Poślizg czasem się zdarza, natomiast nie przekracza kilku dni. Niepewność jutra natomiast przytłacza i da się to wyraźnie wyczuć w rozmowie. Pracownicy nie mają bezpośredniego kontaktu z Efforim, więc nawet nie ma gdzie szukać odpowiedzi na pytania. W ciągu dwóch ostatnich tygodni nie odbyło się żadne spotkanie, na którym mogłyby paść.
– To, czego wam brakuje, to pewność jutra? – pytam w Pogoni.
– Pewność jutra… pięknie to brzmi. My o tym marzymy. Raczej nie ma wielkiej tajemnicy, że trudno w warunkach, w których myślisz o każdym kolejnym dniu, trudno o entuzjazm – słyszę.
Piłkarze muszą otrzymać przelewy do 14 marca – jeśli to nie nastąpi, będą mieli podstawy, by składać dokumenty o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Tak się prawdopodobnie nie stanie, ze względu na wspomniane transze z Ekstraklasy. One natomiast nie rozwiązują problemów, a jedynie delikatnie wydłużają czas na uporanie się z nimi.
Jarosław Mroczek… niczego nie był pewny
W Pogoni da się usłyszeć zdanie, że “Nilo został oszukany”, natomiast nawet jeśli tak było, otwarte pozostaje pytanie, dlaczego klub został sprzedany przy – jak widać – tak realnym zagrożeniu dla niespięcia się tej transakcji. O rządach Jarosława Mroczka można było powiedzieć kilka dobrych zdań, kilka dużo gorszych, jednak wydawało się, że chociaż jedno jest pewne – nie odda Pogoni w ręce, które będą zagrażały jej przyszłości. Sam podkreślał to wielokrotnie, jednak fakty okazały się inne. Z Mroczkiem rozmawialiśmy niedługo po sfinalizowaniu transakcji i już wtedy mogła zapalić się czerwona lampka.
– Jesteście pewni nowego właściciela? – pytaliśmy w programie “Nasz News” na kanale Goal.pl.
Jarosław Mroczek: – Z tą pewnością to jest tak, że mówiąc o procesie weryfikacji, nie robi się tego dla sportu. Ale to raczej my jesteśmy weryfikowani przez drugą stronę, sami mając niewielkie pole do popisu, jeśli idzie o tę weryfikację. To nie jest tak łatwo, by poznać źródła pochodzenia kapitału, bo kupujący nie mają takiego obowiązku. Po naszej stronie leży najlepsze sprzedanie siebie pod kątem uczciwości i pokazania, że nie ma niczego, co chcemy ukryć. Natomiast odpowiadając wprost na pytanie: spokojny będę za trzy, cztery, pięć miesięcy. Właściwie od początku następnego sezonu, bo wtedy życie potwierdzi nasze uzgodnienia. Tak naprawdę to jest tylko papier, mimo że często potwierdzony jakimiś zapewnieniami ważnymi prawnie, natomiast różne rzeczy mogą się zdarzyć.
Pytaliśmy dalej: – Mając w pamięci inne przejęcia polskich klubów przez zagranicznych inwestorów, czym pana przekonuje Nilo Effori?
Mroczek: – Tym, co mogliśmy sprawdzić, o czym rozmawiać i jak wygladały negocjacje. Ja się cieszę, że Nilo Effori ma tak daleko idące doświadczenie w biznesie sportowym, nawet jeśli nie w prowadzeniu klubu. W środowisku piłkarskim jest jednak postacią dosyć znaną. Ma szerokie kontakty, prowadził szkolenia dla UEFA. To nie jest człowiek z przypadku. Pamiętam pierwsze spotkanie z panem, który miał być CEO. To była prezentacja, jak Pogoń będzie dochodzić do pewnych wyników i muszę powiedzieć, że bardzo mi to zaimponowało, było bardzo profesjonalnie przygotowane i nie oparte na słowach, że będzie wszystko pięknie i ładnie. Te wszystkie elementy powodowały, że nasza wiara w to, że transakcja zostanie przeprowadzona, rosła.
Oglądaj całą rozmowę z Jarosławem Mroczkiem (od 52:50)
Zatem: pewności, co do Efforiego i stojących za nimi ludźmi, nie było. Były przypuszczenia. Bazujące na pewnych przesłankach, ale wciąż przypuszczenia.
Warunki umowy były takie, żeby wpłacić konkretną kwotę w określonym terminie, ale przelew się nie pojawił i nie ma widoków, by to się zmieniło. Nilo Effori odwleka sprawę w czasie, ale pytanie, czy Pogoń ma czas, by ją odwlekać?
Czetowicz: – Jeśli pieniądze nie znajdą się do końca marca, myślę, że wszyscy będą błagalnie patrzeć na miasto Szczecin. Gdy rozmawiam o tym z radnymi, wiele osób spogląda w stronę ministra sportu, bo Sławomir Nitras pochodzi ze Szczecina. Ale w takim razie, w jakim trybie ministerstwo miałoby przekazać te pieniądze Pogoni, a nie przykładowo Wiśle Kraków? To jest nieprawdodopobobny scenariusz. Jeśli chodzi o pieniądze miejskie, to wśród radnych pojawia się pytanie: a komu mielibyśmy zabrać, by przekierować przelew do Pogoni? Przecież tu nie chodzi o 100 tys. zł, tylko kilka milionów tylko na bieżące kwestie. EPA (spółka Jarosława Mroczka) nie chce już inwestować w Pogoń. Effori pieniędzy nie ma. Miasto Szczecin – nie ma. To pytanie, kto ma mieć?
Szukanie na szybko to jedyny plan B
W Szczecinie można usłyszeć też zdanie, że Nilo Effori dziś nie wie, co ma zrobić, bo sam jest sytuacją mocno zaskoczony. Do klubu nie wniósł nawet złotówki, a informacje z niedzieli są takie, że nie ma ani jednego inwestora zainteresowanego wejściem w Pogoń. Czerwone flagi powiewają z pełną mocną, bo gdyby sobie sytuację podsumować, mówimy o nabyciu klubu przez człowieka, który nie ma pieniędzy, miał za plecami wirtualnych inwestorów (których też już nie ma), a działania polegające na szukaniu na szybko nowych, prawdziwych inwestorów to jedyny plan B.
Jak oglądam te wszystkie wywiady z panami typu Mroczek etc, że co to nie oni to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Wpisywanie w budżety wirtualnych pieniędzy (czy to wygranie pucharu, czy uczestnictwo w nich, sprzedażpiłkarzy itd) to jest jawne oszustwo. Dziennikarze zamiast zadać pytanie: panie X czy tam Y skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle, są mądrzy po fakcie. Kolejny klub piłkarski z mln długami. Ktoś chyba do tego doprowadził. Samo się nie wzięło. Czy to w klubach czy też w PZPN jak widać jest kupa dziadostwa i tyle. Niby “woelcy prezesi” a tak naprawdę to jedynie do czego się nadają to do kopania grobów bo są grabażami, w tym wypadku piłki kopanej.