Dyrektor miał być w lutym i będzie w lutym
Wybór dyrektora sportowego to jedna z najważniejszych decyzji jaka stoi teraz przed działaczami Legii. Przebudowa pionu sportowego jest konieczna, bo ostatnie okienka transferowe pokazały, że ludzie odpowiedzialni za transfery mocno się pogubili. Niewypałów było o wiele więcej niż trafionych strzałów, co spowodowało określone konsekwencje.
Jacek Zieliński powoli żegna się ze stanowiskiem, choć słowo “powoli” nie jest tu przypadkowe. Były gracz Legii wciąż uczestniczy w decyzjach transferowych w tym okienku, ale to akurat naturalne, skoro nie ma jeszcze wybranego następcy. Ale właśnie… Goal.pl już wcześniej informował, że Legia chciałaby mieć nowego szefa działu sportowego w lutym i wszystko wskazuje na to, że ten termin zostanie dotrzymany.
Klos to poważny kandydat, ale…
A kto znalazł się na celowniku warszawian? Z informacji Goal.pl wynika, że (wciąż) poważnym kandydatem jest Marcel Klos. W okolicach Łazienkowskiej nawet niespecjalnie ukrywają przed nami fakt, że rozmawiali z nim, i to nie raz. Sam Klos, na łamach goal.pl też przyznawał, że praca w Legii byłaby czymś interesującym, ale…
Z naszej wiedzy, choć sprawa nie jest jeszcze przesądzona, wynika, że ciężko będzie doprowadzić rozmowy z Klosem do końca. Z pewnych powodów wiele wskazuje na to, że mający polskie i niemieckie obywatelstwo działacz na Łazienkowską teraz nie trafi.
Zobacz także: Boniek: Łatwo jest wydawać pieniądze innych (VIDEO)
Spore szanse Czecha
Innym poważnym kandydatem jest na pewno Jiri Bilek, dyrektor sportowy Slavii Praga. O tym, że jest nim zainteresowanie z Polski pisały jako pierwsze czeskie media. Według nieoficjalnych informacji Czech pojawił się nawet na Łazienkowskiej, aby porozmawiać z najważniejszymi działaczami klubu. Na pewno to kandydat ciekawy, z podobnego kręgu kulturowego i z podobnego kalibrem klubu. Dlatego, gdy jego nazwisko przeniknęło do mediów, zostało przyjęte przez fanów Legii mocno optymistycznie.
Litwin też w grze?
W kuluarach można też (od niektórych) usłyszeć sugestię, żeby nie skreślać szans Mindaugasa Nikoliciusa, Litwina z dużym doświadczeniem na tym stanowisku. Nikolicius pracował w ojczyźnie, w Szkocji, a także z sukcesami w Chorwacji (Gorica, Hajduk Split). W rozmowie z goal.pl, podobnie jak Klos, przyznawał, że praca w Polsce byłaby ciekawym wyzwaniem. Jednym z jego największych sukcesów było sprzedanie Luki Vuskovicia z Hajduka do Tottenhamu za rekordowe w historii klubu pieniądze.
REKLAMA | 18+ | Hazard może uzależniać | Graj legalnie
A może Walijczyk z Norwich
O ile jednak trzy wymienione nazwiska już się medialnie przewijały, to jest jeszcze jedno, o którym do tej pory nikt nie napisał. Do teraz. W kuluarach usłyszeliśmy, że z Legią łączony jest Walijczyk Stuart Webber, który przez ponad sześć lat pracował w Norwich, zaliczając między innymi awans do Premier League. Obecnie nie ma pracodawcy.
Kariera 40-letniego Webbera jest dość bogata i obejmuje różne stanowiska. Przed dołączeniem do Norwich pracował w Huddersfield jako dyrektor piłki profesjonalnej. Spędził tam dwa lata, pomagając klubowi awansować do Premier League po 45 latach. Jeszcze wcześniej był szefem skautingu w Wolverhampton Wolves (też nieco ponad dwa lata), do którego to klubu dołączył z Queens Park Rangers.
Szlifował talent Raheema Sterlinga
Webber ma też w swoim CV wielki klub, bo za taki trzeba niewątpliwie uznać Liverpool. Był szefem zespołu rekrutacji do akademii tego klubu. Pracował dla The Reds w latach 2009-2012, u boku Rafy Beniteza i Kennego Dalglisha. Za jeden z jego największych sukcesów uznaje się odkrycie talentu Raheema Sterlinga, którego sprowadził do drużyny Liverpool U18 z QPR.
A skoro o konkretnych piłkarzach mowa, to z kolei za największy jego sukces w Norwich traktuje się sprowadzenie do klubu Tima Krula i Teemu Pukkiego, uznanego potem najlepszym piłkarzem Championship. To właśnie u szczytu pracy w Norwich łączono go ze stanowiskiem dyrektora sportowego w… Manchesterze United, choć ostatecznie tam nie trafił. Do dziś nie do końca wiadomo, czy to były tylko medialne spekulacje, czy faktycznie był rozpatrywany.
Kłopoty na Mount Evereście
Rok temu Webber postanowił zrobić sobie dłuższą przerwę od pracy w futbolu. Zaczął się uczyć hiszpańskiego, był konsultantem jednego z klubów w MLS, odwiedzał też placówki Red Bulla związane z Formułą 1, badając jak koncern wykorzystuje przeróżne date w sporcie.
W międzyczasie ruszył też z żoną na… Mount Everest, ale na sześciu tysiącach metrów zaczął się tak źle czuć, że musiał przerwać wyprawę. Helikopter zabrał go do szpitala, leczenie było kontynuowane po powrocie na Wyspy Brytyjskie. Jak się okazało, miał ogromne problemy z płucami, które, ze względu na powstałe zatory, mogły skończyć się nawet śmiercią.
W niedawno udzielonym wywiadzie Webber zapowiadał powrót do pracy w roli dyrektora sportowego, podkreślając, że absolutnym priorytetem jest praca poza Anglią. Bo chciałby spróbować czegoś nowego. Pytanie tylko, czy byłby osiągalny dla Legii z punktu widzenia finansów.
Komentarze