Liverpool niczym zranione zwierzę – Scott Parker zwietrzył szansę Fulham

Scott Parker Fulham
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Scott Parker Fulham

23, 24, 17, 16, 25, 18, 26, 29, 33, 29, 27 – w tym sezonie system liczenia kolejek jest w Premier League jest absolutnie specyficzny. Po sześciu potkaniach 29. serii gier i jednym 33., czas na pełny, dziesięciomeczowy zestaw 27. kolejki angielskiej ekstraklasy.

Walka o top 4 Premier League nabiera rumieńców

Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że najważniejszym wydarzeniem przedłużonego weekendu (sobota-poniedziałek) są derby Manchesteru, dlatego rywalizacji na Etihad poświęcimy osobną, bardziej obszerną zapowiedź. Drugim co do godności spotkaniem jest starcie Chelsea z Evertonem, na które będziemy musieli poczekać aż do pierwszego dnia przyszłego tygodnia. Potyczka, której areną będzie Stamford Bridge, to mecz, przynajmniej w aktualnym stanie rzecz, o Ligę Mistrzów. The Blues zajmują 4. lokatę i mają punkt przewagi nad The Toffees, którzy rozegrali o jeden pojedynek mniej. W tej sytuacji zwycięstwo gospodarzy pozwoliłoby im zminimalizować ewentualne negatywne konsekwencje wygranej Evertonu w zaległej potyczce z Aston Villą.

Do tego arcyważnego spotkania podopieczni Thomasa Tuchela przystąpią w najsilniejszym składzie – do treningów wrócił już Thiago Silva, ale Brazylijczyk zapewnie zasiądzie na ławce rezerwowych. Z kolei Carlo Ancelotti będzie musiał radzić sobie bez Miny, Gbamina i Delpha, natomiast występ Jamesa Rodrigueza, Daviesa, Colemana i Olsena stoi pod znakiem zapytania. Everton mimo trzech zwycięstw z rzędu, w tym wygranej na Anfield Road, nie jest stawiany w roli faworyta. Tym mianem określa się Chelsea, która także zwyciężyła w starciu z Liverpoolem, a za kadencji Thomasa Tuchela nie zaznała smaku porażki. Niemiecki trener w prosty sposób przekazuje swoje myśli – najważniejszy jest kolejny mecz, niezależnie od tego, z kim mierzą się jego piłkarze:

Jedyne co możemy teraz zrobić, nawet jeżeli regularnie to powtarzam, to być w najlepszej formie przed każdym następnym meczem, ponieważ w Premier League nie można odpuścić w żadnym momencie. Jeśli chcemy piąć się w górę tabeli, to musimy skupić się na następnym meczu z Evertonem i niczym więcej. Do końca zostało 11 spotkań i nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Pozostajemy w walce o najwyższe lokaty, udało nam się szybko zmniejszyć stratę do czołówki, co przy rywalizacji w Lidze Mistrzów i FA Cup było sporym wyzwaniem. Nie możemy sobie teraz pozwolić na rozprężenie. Jesteśmy głodni sukcesu i nic jeszcze nie jest przesądzone.

Natomiast Carlo Ancelotti chwali swojego rywala:

Trudno powiedzieć, co zmieniło się w stylu gry Chelsea. W ofensywie na pewno grają trochę inaczej, jednak nie zauważyłem wielkiej zmiany, ponieważ zawodnicy się nie zmienili. Są niezwykle konsekwentni, ponieważ jeszcze nie przegrali pod wodzą Tuchela. Mogę powiedzieć, że są bardziej solidni, ale to nie oznacza, że Lampard nie przyczynił się do tego. Moim zdaniem Frank wykonał świetną robotę. Tuchel ma jakość i pracował już w wielkich klubach, chociaż jest jeszcze młodym trenerem. Jest ambitnym szkoleniowcem z dużą wiedzą. Nie jest stary, tak jak ja, jednak także pomimo swojego wieku, nie brakuje mi ambicji.

Na dnie brakuje tlenu

Jeżeli już stopniujemy “ciekawość” spotkań tej kolejki, trzecim najbardziej interesującym starciem jest mecz na samym dole tabeli Premier League. Przedostatnie West Bromwich Albion podejmie niebezpiecznie szybko zbliżające się do dna Newcastle. Sam Allardyce doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak istotny jest ten mecz – na murawie nie ma sentymentów:

Spotkaliśmy się wiele razy. Oboje wiemy, że kiedy stajemy twarzą w twarz, oboje desperacko chcemy wygrać – nigdy bardziej niż teraz, będąc takiej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Zsunęli się w pobliże najgorszej trójki, my wydostaliśmy się stąd z może tylko raz lub dwa razy. Oboje jesteśmy świadomi i wiemy dokładnie, co oznaczałoby zwycięstwo dla Newcastle i co oznaczałoby to dla nas. Podczas gry nie będziemy przyjaciółmi, oboje będziemy chcieli pokonać siebie nawzajem. Jeśli pokonamy Newcastle, różnica między nami będzie wynosiła tylko sześć punktów. Jeśli przegramy, to już 12 punktów. To sprawiłoby, że w tej sytuacji próba utrzymania się w Premier League byłaby wielkim wyzwaniem. Matematycznie nadal byłoby to możliwe, ale porażka bardzo utrudniłaby nam życie.

Z ogromnymi problemami zmaga się trener Srok, Steve Bruce. Doświadczony szkoleniowiec, zgodnie z medialnymi doniesieniami, stracił poparcie w szatni. Jednak jak sam przyznaje, nie ma zamiaru opuszczać okrętu, który nabiera coraz więcej wody:

Czy mam ochotę odejść? Zdecydowanie nie. Wcale nie. Bardziej niż kiedykolwiek jestem w 100% zaangażowany w próbę wyciągnięcia nas z kłopotów, w których się znaleźliśmy. Myślę, że gracze też. Wierzę w nich. Zawsze wiedziałem, że będzie ciężko. Może jest trudniej, niż myślałem, ale zawsze wiedziałem, że będzie ciężko. Czy mam ochotę odejść? Absolutnie nie. Ani trochę. Jesteśmy w trudnej sytuacji, nie ma co tego kwestionować. Ale postaram się, jak zawsze, aby sprawić, że wszystko będzie w porządku.

Święci zaglądają do piekła

Coraz bliżej dna spacerują podopieczni Ralpha Hasenhuttla. Southampton w sobotę zmierzy się z czerwoną, a właściwie biało-czerwoną latarnią Premier League, czyli Sheffield United. Wydaje się, że starcie z ostatnią ekipą ligowej tabeli to doskonała okazja na przełamanie. Niestety, oczywiście niestety dla Świętych, Szable jeszcze nie pogodził się ze spadkiem i w ostatniej serii gier pokonały Aston Villę. Na domiar złego na Bramall Lane nie pojawią się Romeu, Smallbone i Walcott. Niemiecki trener próbuje szukać pozytywów w aktualnej sytuacji Southampton:


Myślę, że zrobiliśmy coś dobrze w tym sezonie, inaczej nie mielibyśmy 30 punktów na tym etapie. Teraz chodzi o to, aby znaleźć pierwszą wygraną po długiej przerwie. Wiemy, jak to zrobić. Nie możemy patrzeć na to w ten sposób, że nie wiadomo jak dawno nie wygraliśmy meczu. Wygraliśmy mecz w pucharze z Wilkami i Arsenalem. Więc tak, to były mecze pucharowe, a nie mecze Premier League, ale przeciwko drużynom Premier League. Myślę, że wiemy, co musimy zrobić, aby grać dobrą piłkę nożną i wygrywać mecze. Im więcej mamy piłkarzy, więcej graczy wraca do mojej dyspozycji, im więcej jest alternatyw, tym łatwiej jest nam znaleźć plan gry, który czyni nas konkurencyjną stroną. Ważne jest, aby umiejętnie przeciwstawić się Sheffield, ponieważ będą walczyć o wszystko.

Naprawdę dobry wynik dla nas, mieliśmy świetne podejście do gry. W zeszłym sezonie zaliczyliśmy przeciwko nim dziwny mecz. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy i musieliśmy to zaakceptować, ale 80 lub 90 procent meczów było takich jak w środę. Gol dla nas był wspaniały, imponowaliśmy grą w defensywie, pokazaliśmy prawdziwym ducha walki i zaangażowania. Pokazywaliśmy to przez cały sezon, ale być może czerwona kartka dla Phila Jagielki pobudziła nas to trochę bardziej, chociaż ta decyzja wydawała mi się surowa. Punkty w Premier League są dla nas bardzo cenne i były to dla nas niezwykle ważne trzy oczka. Zasłużyliśmy na zwycięstwo za wiele atrybutów, które pokazaliśmy tego wieczoru.

Anfield w ogniu

Niektórym ucieka utrzymanie, innym Liga Mistrzów. Liverpool przegrał kolejne spotkanie i w tej chwili traci już cztery punkty do czołowej czwórki. W niedzielę na drodze The Reds stanie niesamowicie zmotywowane Fulham, które ambitnie walczy o wydostanie się ze strefy spadkowej. Oddajmy głos Jurgenowi Kloppowi, który analizuje aktualną sytuację swojego zespołu:

Zawsze dostosowujemy się do sytuacji. Nie zawsze możemy dostosować się do wyniku. Musimy brać pod uwagę sytuację, dostępnych graczy, okoliczności, w jakich gracze się znajdują, czy sposób, w jaki chcemy uzyskać stabilność. Oczywiście pracujemy również nad wykończeniem, więc zawsze jest bardzo dużo do zrobienia. To, co musimy poprawić, to podejmowanie decyzji w decydujących momentach. Mimo tych kilku dobrych rzeczy, które zrobiliśmy w ostatnim meczu, w końcu nie jestem teraz pewien w 100% liczb. Chelsea miała więcej strzałów na bramkę niż my. Strzały na bramkę nie są wystarczającym znakiem. To gole, które strzelasz, decydują. Powiedziałem to wczoraj wieczorem, wiele rzeczy było naprawdę dobrych, ale ostatnie podanie nie było wystarczająco dobre i to zabijało te sytuacje. Musimy nad tym popracować i robimy to, ale w końcu to też piłka nożna, chodzi o stworzenie w grze poczucia pewności siebie lub czegokolwiek innego.

Czy Scott Parker widzi szanse na pokonanie The Reds, którzy notują fatalną serię? Trener The Cottagers w ciekawy sposób przedstawia możliwości swoich podopiecznych:

Z pewnością tak może być. Jednocześnie mierzymy się z zespołem, który możemy określić jako zranione zwierzę. Gramy przeciwko drużynie, która w tej chwili najwyraźniej znajduje się w trudnym położeniu. To oczywiste, ale musimy być wobec tego bardzo, bardzo ostrożni. Kiedy grasz przeciwko zranionemu zwierzęciu, które ma klasę i jakość, jaką posiada Liverpool, musisz postępować bardzo, bardzo ostrożnie, jednocześnie rozumiejąc, że jeśli podejdziesz do gry we właściwy sposób, możesz stworzyć sobie szansę na zwycięstwo.

W tej kolejce czekają nas jeszcze starcia Burnley z Arsenalem, Aston Villi z Wolverhampton, Brighton z Leicester i West Hamu z Leeds.

Komentarze

Na temat “Liverpool niczym zranione zwierzę – Scott Parker zwietrzył szansę Fulham