Szczęsny nie dostrzega swojej winy. Pechowa sytuacja w meczu z Benficą
Barcelona po szalonym starciu ograła we wtorkowy wieczór Benficę 5-4, zapewniając sobie awans do 1/8 finału fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Jednym z głównych aktorów tego widowiska był Wojciech Szczęsny, który po czerwonej kartce w El Clasico otrzymał kolejną szansę od Hansiego Flicka. Znów był to barwny występ ze strony Polaka – w pierwszej połowie zderzył się z Alejandro Balde, prezentując bramkę Benfice, a później również sprokurował rzut karny. Po zmianie stron nieco się zrehabilitował, broniąc chociażby strzał Angela Di Marii w sytuacji jeden na jeden.
- Zobacz: Teoria spiskowa wokół Wojciecha Szczęsnego
Koniec końców Szczęsny znów nie pomógł, dlatego ma szczęście, że Barcelona rzutem na taśmę zdołała zdobyć w tym spotkaniu trzy punkty. Występ nie przybliżył go jednak do prowadzenia w rywalizacji z Inakim Peną. Flick na pomeczowej konferencji stanął w obronie Polaka, twierdząc, że w dalszym ciągu jest dużą wartością dla drużyny. Sam bramkarz inaczej interpretuje zdarzenie, które poskutkowało drugim golem dla Benfiki. Uważa, że odpowiednio wykonał swoją pracę, a błąd wynikał z braku komunikacji z Balde.
– Timing mojego wyjścia był dobry, po prostu Balde mnie nie usłyszał, to się zdarza. Szkoda, że tak się dzisiaj stało. Na szczęście jedyną konsekwencją jest stracona bramka, ale nie stracone punkty. Takie nieporozumienie, nieprzyjemne, ma prawo się zdarzyć, obaj tak naprawdę zdążyliśmy do piłki i po prostu się nie usłyszeliśmy. Ja krzyczałem, on nie słyszał, a zareagował tak, jakbym ja nie wyszedł z bramki. Wyszło to komicznie, ale trzy punkty jadą do Barcelony – wyjaśnił Szczęsny.
Komentarze