Szczęsny ma czego żałować?
Wojciech Szczęsny oficjalnie zakończył latem piłkarską karierę, by wznowić ją kilka tygodni później. Zgłosiła się bowiem do niego Barcelona, która pilnie poszukiwała bramkarza po kontuzji Marc-Andre ter Stegena. Polak skusił się na tę propozycję, podpisując roczny kontrakt. Wydawało się, że nie będzie miał problemu z wywalczeniem miejsca w wyjściowej jedenastce. Hansi Flick nieustannie stawia jednak na Inakiego Penę, w pełni go wspierając. Szczęsny wciąż czeka na debiut w barwach Dumy Katalonii.
- Zobacz: Kto jest najlepszym selekcjonerem reprezentacji Polski? Wyjaśniamy
Jan Tomaszewski uważa, że decyzja o wznowieniu kariery była błędna. Szczęsny nic na tym nie ugrał, bowiem jest w Barcelonie tylko rezerwowym i przegrywa rywalizację z Peną.
– Trzeba najpierw oddać królowi, co królewskie. Był świetnym bramkarzem i nas niejednokrotnie ratował. Zakończył karierę i miał do tego pełne prawo.
– Nagle okazało się, że ni z gruchy, ni z pietruchy, ją wznowił! Wszyscy mówili: „olaboga, będzie bronił!”. Ja byłem jednym z niewielu, który apelował do tych patriotów-idiotów ekspertów, żeby schłodzili sobie głowy. Tłumaczyłem, żeby puknęli się w te durne łby. Popełnił nieprawdopodobny błąd, bo nie wchodzi się do tej samej rzeki! I siedzi na ławie, bo gra ulubieniec drużyny, czyli Pena – przekazał Tomaszewski na łamach portalu “Super Express”.
Co najważniejsze – z innego założenia wychodzi sam Szczęsny, który publicznie pochlebnie wypowiada się na temat decyzji Flicka i dyspozycji Peni.
Spocony Janek i super express… Poziom ten sam więc wszystko się zgadza.