Trener Polonii Warszawa dla Goal.pl: Nawet jak wsiadam do metra, to muszę walczyć [WYWIAD]

- Czasem do pewnych spraw można podejść ze spokojem, ale są też momenty, gdy trzeba zareagować nieco ostrzej. Niestety dzisiaj jest dużo negatywnych zachowań i nie można na pewne sprawy nie reagować. Nawet jak wsiadam do metra, to muszę walczyć o to, aby do niego wejść. Takie czasy nastały - mówił w rozmowie z Goal.pl trener Polonii Warszawa – Mariusz Pawlak.

Mariusz Pawlak
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Mariusz Pawlak
  • Polonia Warszawa od momentu, gdy stery nad zespołem przejął trener Mariusz Pawlak zdecydowanie odżyła i przede wszystkim zaczęła regularnie punktować
  • Jeszcze kilka tygodni temu stołeczna ekipa znajdowała się w okolicach strefy spadkowej. Dzisiaj natomiast może śmiało myśleć o miejscach barażowych o awans do PKO BP Ekstraklasy
  • W długiej rozmowie z Goal.pl szkoleniowiec Czarnych Koszul odniósł się do pamiętnych występów z Manchesterem City w europejskich pucharach w barwach Groclinu Grodzisk Wielkopolski, epizodu w reprezentacji Polski, a także zabrał głos w sprawie inspiracji do pracy w roli trenera
  • Nie zabrakło również wypowiedzi w sprawie celu postawionego przed drużyną, słynnego już spięcia przy okazji starcia z ŁKS-em. Poruszony został też wątek potrzeby powstania nowego stadionu dla Polonii czy kłopotów z bazą treningową klubu

Mariusz Pawlak o pamiętnych spotkaniach z Man City

Łukasz Pawlik (Goal.pl): 6 i 27 listopada 2003 roku odbyły się pamiętne spotkania Groclinu Grodzisk Wielkopolski z Manchesterem City w Pucharze UEFA. Minęło już 21 lat od tego dwumeczu. Wraca pan jeszcze do niego wspomnieniami?

Mariusz Pawlak (trener Polonii Warszawa): – Siedzi to głowie. W sumie nawet niedawno wraz ze sztabem szkoleniowym mieliśmy okazję rozmawiać o tych spotkaniach. To był fajny czas, ale z drugiej strony na wiosnę ta nasza przygoda w europejskich pucharach szybko się skończyła.

Nicolas Anelka, Robbie Fowler czy Steve McManaman to zawodnicy, do których czasem się pan odnosi w trakcie przedmeczowych odpraw czy raczej skupia się pan na zawodnikach z dzisiejszych czasów?

Mam tak młody sztab w Polonii Warszawa, że jak wymieniam nazwiska graczy, z którymi miałem przyjemność rywalizować, to dla moich współpracowników to zamierzchłe czasy (śmiech). Muszę natomiast przyznać, że mi najbardziej z wszystkich zawodników dawnego Man City najbardziej utkwił Paulo Wanchope.

Tylko u nas

Dlaczego?

Był bardzo wysoki. Jak go zobaczyliśmy na boisku po raz pierwszy, to wraz z Ivicą Kiriżanacem spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać jak go zatrzymać. Doszliśmy pół żartem pół serio do wniosku, że jeden z nas musi mu wskoczyć na plecy, a drugi musi asekurować (śmiech). Dzisiaj sobie z tego żartujemy, ale wcześniej nie miałem okazji rywalizować z tak wysokim zawodnikiem, który zresztą ma na swoim koncie występy na mundialu w 2002 roku.

Epizod w kadrze

Przygotowując się do rozmowy z panem, dostrzegłem, że miał pan jeden występ w reprezentacji Polski. Muszę przyznać, że mocno mnie to zaskoczyło. Gdy miał pan okazję grać w europejskich pucharach, to selekcjonerem kadry był trener Paweł Janas. Wie pan po latach, dlaczego nie cieszył się jego zaufaniem?

Taki był wówczas wybór selekcjonera. Na pewno nie mam żadnych pretensji. Stawiał na zawodników, występujących w zagranicznych klubach. Patrzę na to raczej w ten sposób, że to ja mogłem dać z siebie więcej na boisku. Chociaż nie traktuję tego, że nie grałem regularnie w reprezentacji jako życiowej porażki. To, że nie grałem w zagranicznych klubach, też dzisiaj nie jest przeze mnie negatywnie odbierane. Mogłem spróbować swoich sił, ale też były inne czasy. Dzisiaj są takie realia, że tak naprawdę 15-latek już ma swojego menedżera. Gdy ja grałem, to było nie do pomyślenia. Taki jest jednak znak czasów. Nie mnie oceniać, czy to jest dobre, czy złe.

Co prawda nigdy nie miał pan okazji prowadzić drużyny w Ekstraklasie, ale jednak mam wrażenie, że jest pan trenerem bardzo cenionym w środowisku. To utrudnia pracę, bo oczekiwania względem pana są większe? A może pana właśnie takie sytuacje mobilizują?

Prawda jest taka, że rynek trenerski jest dzisiaj ogromny. Nie tylko w polskiej piłce pracują rodzimi szkoleniowcy, ale są też obcokrajowcy. Wychodzę ogólnie z założenia, że trenerzy pracują tam, gdzie się ich chce. Faktem jest, że na dzisiaj jeszcze nie trafiłem do Ekstraklasy, ale podchodzę do tego ze spokojem. Skupiam się na swojej pracy. Pracowałem jak dotąd w klubach od 3 do 1 Ligi i nie mam w związku z tym żadnych kompleksów. W zawodzie trenera jestem już czternasty rok i praktycznie cały czas pracuję. Oczywiście byłem zwalniany, ale tak naprawdę moje przerwy od prowadzenia drużyn były bardzo krótkie.

Jeśli się nie mylę, to miał pan chyba zaledwie trzymiesięczne przerwy, co potwierdza, że cieszy się pan dużym zainteresowanie u szefów różnych klubów.

Cieszę się, że wciąż jestem w zawodzie. Odnosiłem różne wyniki, ale zawsze efekty mojej pracy były widoczne. Nie mam czego się wstydzić. Wiadomo, że nie można być zawsze w tym miejscu, w którym się chce. Wierzę natomiast, że dobra praca zawsze będzie się bronić.

Wyciąganie wniosków po błędach uczy

Ogólnie jako zawodnik miał pan okazję grać w zespołach dowodzonych także przez: Stefana Majewskiego, Mieczysława Broniszewskiego, Bogusława Kaczmarka czy Werner Liczka. Czy to trenerzy, którymi się pan inspiruje w pracy?

Chcąc być trenerem, gdy wchodzi się w to środowisko, to trzeba zrobić najpierw błędy, aby móc wyciągać z nich wnioski. Tak to widzę. Pamiętam, jak pracowałem w swojej pierwszej pracy w Zniczu Pruszków w latach 2011/2012 i wiem, że dzisiaj inaczej bym podszedł do pewnych rzeczy. Człowiek przez całe życie się uczy i zbiera doświadczenie. Nie zacząłem od razu swojej pracy w najwyższej klasie rozgrywkowej, gdzie wiadomo, są inne warunki i środki do pracy. Ja zaczynałem od niższych poziomów i wspinałem się na tej drabince ligowej. Swoje wzorce w każdym razie miałem, ale każdy koniec końców uczy się sam i wyciąga ze swoich działań wnioski.

Oglądaj skróty meczów Betclic 1. Ligi

Dużo mówi się o tym, że sztaby trenerskie w dzisiejszych czasach są bardziej rozbudowane. Czy według pana rola trenera są kompetencje miękkie jak rozwiązywanie sporów w drużynie, czy budowanie relacji, a może raczej liczy się tylko wykonanie pracy na treningu i koncentracja na swoich zadaniach?

Fundamentem dzisiejszego sportu jest przygotowanie motoryczne. Nie chodzi mi tylko o piłkę nożną. Wszystko dzisiaj jest bardziej zdynamizowane niż na przykład 15 lat temu.

Odrodzenie Czarnych Koszul

Gdy przejmował pan stery nad Polonią Warszawa, to zespół miał tylko cztery punkty po siedmiu spotkaniach. Dzisiaj jest o wiele lepiej. To jest bilans, którego się pan spodziewał przez listopadową przerwą na kadrę?

Przejmując zespół, nie podchodziłem do swojej pracy w ten sposób, że analizowałem terminarz i rozważałem, gdzie można sięgnąć po trzy punkty, a gdzie zremisować. To bez sensu. Trzeba było zakasać rękawy i zmienić strukturę gry, a także przekazać jak najwięcej informacji zawodnikom o planie na grę w jak najkrótszym czasie. Ogólnie każdy tydzień jest inny i przynosi nowe działania. Pracujemy wciąż na tym, aby budować optymizm w zespole. Pod względem punktowym wyglądamy lepiej, ale do hurraoptymizmu daleka droga. Tak naprawdę naszą weryfikacją będzie runda wiosenna, bo przystąpimy do niej po dłuższym czasie przygotowań.

Słów kilka o tym, co trzeba poprawić

A ta końcówka roku może być dla Polonii wyznacznikiem tego, o co będzie grać na wiosnę?

Trzeba powiedzieć wprost, że Polonia pod wodzą Mariusza Pawlaka jest pod ciągłą presją wyniku. Każdy liczy, że drużyna będzie prezentować się coraz lepiej. Najbliższe mecze są dla nas ważne. Cieszymy się, że będziemy mogli powalczyć z Wisłą Kraków o awans do 1/4 finału Pucharu Polski. Ogólnie nie podchodzimy jednak do swoich wyzwań, że jedno spotkanie jest ważniejsze od innego. Każdy mecz jest tak samo ważny. Tak samo ważne były starcia z Bruk-Betem Termaliką i Wisłą Płock, które przegraliśmy, jak i te, w których zwyciężyliśmy. Podobnie było z meczem z ŁKS-em. Mogliśmy wygrać, ale i przegrać.

Co według pana musi ulec poprawie?

Na pewno strzelamy za mało goli. Nie licząc starcia w Stalowej Woli, to stwarzaliśmy sobie w swoich spotkaniach wiele sytuacji strzeleckich, ale skuteczność nas zawodziła. Jeszcze nie jest na takim poziomie, na jakim bym chciał, aby była.

Gdy trafił pan do Polonii, to co według pana polegało najpilniejszej zmianie?

Właśnie ta skuteczność. To rzuciło się w oczy od razu. W związku z tym zaraz po moim dołączeniu do klubu postawiłem sobie cel, aby drużyna zaczęła zdobywać bramki. Tylko taka postawa może dać nam punkty. Wiadomo, że trudno będzie zachować do końca sezonu czyste konto po stronie strat. Tym bardziej że zmierzamy w kierunku, aby bronić do przodu, a nie do tyłu. To nie jest łatwe, ale wierzmy w swój model gry i pracy.

Szukanie nowych rozwiązań po erze Rafała Smalca

A czuł pan, że drużyna potrzebowała nowego impulsu w postaci spojrzenia na zespół oczami innego trenera?

Trudno powiedzieć. Sam jak przychodziłem do różnych klubów, to wiem, że drużyny bywały w różnej formie. Wpływ na to ma jednak wiele czynników. Najłatwiej zawsze jest zwolnić trenera. Sam się nauczyłem tego, że jak podpisuję kontrakt, to chowam długopis, abym miał ten sam przy sobie, gdy będę umowę rozwiązywał. Takie jest życie trenera. Dzisiaj jest w Klubie, a jutro może go już nie być. Nie można jednak mówić, że winnym słabych wyników Polonii wcześniej był trener Rafał Smalec. Prawda jest taka, że nie mógł wyjść na boisko za zawodników i to nie on grał. Trafiając do Polonii, nie odniosłem jednak wrażenia, że trafiłem do drużyny, będącej w kryzysie. Do poprawienia były pewne rzeczy, zareagowaliśmy z moim sztabem szkoleniowym i pracujemy dalej.

Trochę rozmawiamy i czuję, że ostrożnie i jednocześnie krytycznie wypowiada się pan na temat swojej pracy. Moim zdaniem niesłusznie, bo jednak pod względem bilansu punktowego jest pan jednym z lepiej punktujących dzisiaj szkoleniowców w 1 Lidze. Jak pan to zrobił, że tak szybko drużyna poprawiła wyniki?

W klubie ogólnie mamy zawieszoną wysoko poprzeczkę przez właściciela Gregoire Nitota, poświęca swój czas i wykłada pieniądze, żeby odbudować dawny blask Polonii Warszawa. Wiemy, w jakim kierunku mamy zmierzać. Cel łatwy nie jest, ale to dobrze, bo ja lubię wyzwania i lubię się z nimi mierzyć. Może nie wszystko się uda, ale trzeba mieć marzenia i dążyć do ich realizacji. Tak naprawdę w każdym klubie, w którym byłem, to moja praca się broniła. Dlatego to, że podobnie jest dzisiaj w Polonii, nie dziwi mnie. Wierzę w to, co robię. Niemniej droga do celu jeszcze daleka.

Cel zostanie określony po ostatnim meczu w 2024 roku

Mówiłem już, że jest pan trenerem rozchwytywanym. Mając na uwadze to, że dzisiaj są kluby w Ekstraklasie, które szukają nowego szkoleniowca, to nie żałuje pan, że mógł trochę poczekać i być może objąłby pan stery jednej z ekip z elity?

Jestem człowiekiem, który nie żałuje tego, na co się zdecydował. Nie jestem trenerem, który gorączkuje się nad tym, że musi trafić do tego lub innego miejsca. Nie. Nic z tych rzeczy. Spokojnie podchodzę do tych spraw. Wiem, na co mnie stać. Wywalczyłem dwa awanse do 1 Ligi, kolejno z Chojniczanką i Olimpią Grudziądz oraz z Wisłą Puławy do 2. Ligi. Robię swoje. Teraz koncentruję się nad tym, że chcę osiągnąć jak najlepszy wynik sportowy w Polonii.

A jaki władze klubu wyznaczyły panu cel na trwającą kampanię?

Przede wszystkim Polonia miała zacząć regularnie punktować. Po pierwszej części sezonu będziemy rozmawiać, co dalej. Sam jeszcze poznaję zawodników pod kątem ich profili. Zatem będzie potrzebna dokładna analiza tego, co zostało zrobione, co będzie trzeba ewentualnie zmienić. Trzeba pamiętać, że dzisiaj drużyna gra w innym ustawieniu. Przez ostatnie trzy lata grała w ustawieniu modelowym 3-4-3, a dzisiaj struktura gry opiera się na schemacie 4-1-4-1. Potrzebuję jeszcze chwilę czasu.

REMIS W HICIE MIEDŹ – WISŁA PŁOCK, KRÓLOWIE GDYNI MARCUS I CZUBAK | 1. Liga Room

Zatem to jeszcze nie czas na mówienie o celu?

Mogę mówić o tym, że powalczymy o Ekstraklasę i Ligę Mistrzów. Trzeba jednak twardo stąpać po ziemi. Tak naprawdę dzisiaj Polonia nie ma swojego boiska treningowego. Musimy korzystać z niego w różnych godzinach. Oczywiście w Warszawie jest wiele boisk, ale nie wszystko jest dostosowane pod nasz klub, co zrozumiałe. Znamy problemy, z jakimi się mierzymy. Wiem, że są w Polonii ludzie, chcący pewne sprawy poprawić. Sam też wiedziałem, na co się pisze. Trzeba być jednak w tym wszystkim świadomym, aby wiedzieć, co nam pomaga, a co przeszkadza.

Moda na grę z czwórką w obronie

Mówił pan o zmianie ustawienia. Gra z czwórką z tyłu to na dzisiaj najlepsze rozwiązanie?

Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Mogę jednak powiedzieć, że nie licząc Atalanty, która wygrała Ligę Europy, Interu Mediolan, Bayeru Leverkusen oraz Rakowa Częstochowa, którzy zdobyli mistrzostwa swojego kraju, to w ostatnim czasie najczęściej po trofea sięgały zespoły, grające z czwórką defensorów.

To daje do myślenia.

Prawda jest jednak taka, że nie ma takiego systemu gry, który wygra wszystkie mecze. Za wyniki odpowiedzialni są zarówno piłkarze, jak i trenerzy, a także zasady panujące w zespole.

Ciągłe analizy, przemyślenia o drużynie. Czy w tym wszystkim jest czas na chwilę oddechu i odpoczynek?

Normalnie śpię, ale nie ukrywam, że pracy jest dużo. Zależy nam, aby wdrożyć nowe rzeczy. To jednak normalne, że na starcie nowej pracy wolnych chwil jest mniej. Pracujemy jednak teraz więcej, aby później było trochę więcej czasu. W klubie jest kilka rzeczy do opanowania i kontrolowania, zaczynając od kontuzjowanych zawodników, a kończąc na analizie przeciwnika. Zajęć jest sporo. Praca wszystkich jest ważna.

ŁKS zdenerwował szkoleniowca

Jest pan osobą impulsywną, jak sam pan powiedział na konferencji prasowej po meczu z ŁKS-em. Zaskoczył pan tym stwierdzeniem, bo jednak wydawało mi się, że jest pan szkoleniowcem bardzo spokojnym.

Czasem do pewnych spraw można podejść ze spokojem, ale są też momenty, gdy trzeba zareagować nieco ostrzej. Niestety dzisiaj jest dużo negatywnych zachowań i nie można na pewne sprawy nie reagować. Nawet jak wsiadam do metra, to muszę walczyć o to, aby do niego wejść. Takie czasy nastały.

Jeśli natomiast chodzi o pana spięcie przy okazji meczu z ŁKS-em, to jak rozumiem, że złej krwi między panem a trenerem łodzian już nie ma?

Jesteśmy ludźmi, więc wszystko można sobie wyjaśnić. Tak naprawdę wszystko na materiałach wideo było widoczne. Przed pomeczową konferencją prasową miałem okazję to zobaczyć. Pewne rzeczy mi nie pasowały i dlatego wyraziłem swoje zdanie na ten temat. Ktoś mi coś zarzucił, więc postanowiłem się do tych spraw odnieść.

Zaskakujące było to, że sam pan postanowił się odnieść do tych kwestii, nie będąc o to pytanym przez dziennikarzy…

Jeśli trenerzy z mojego sztabu lub zawodnicy są atakowani, to ja będę zawsze stawał w ich obronie.

Nowy stadion potrzebny do rozwoju Polonii

W ostatnich miesiącach głośno o nowym stadionie Polonii Warszawa. W klubie jest powiew optymizmu z tego powodu, czy to jeszcze bardzo odległy temat?

Wierzę, że nowa arena dla Polonii w końcu powstanie. Na dzisiaj sytuacja wygląda tak, że gdyby nie jupitery, to nikt by nie wiedział, co tak naprawdę jest przy ulicy Konwiktorskiej. Wiemy jednak, jaka to historia. Wiadomo, że na boisku Polonii ginęli powstańcy, więc nie można nad tym kawałkiem przeszłości przechodzić obojętnie. Nie chodzi tylko o sam klub, ale o miejsce, które jest wyjątkowe z historycznego punktu widzenia. Skoro swój stadion ma Legia Warszawa, to zasługuje na niego także Polonia, mająca też na swoim koncie mistrzowskie tytuły. Jestem pewny, że kibiców na Polonię przychodziłoby więcej, gdyby wzrosły standardy oglądania meczów. Polonia jako najstarszy klub piłkarski w stolicy, zdecydowanie zasługuje na nową arenę, która pomoże nie tylko w rozwoju klubu, ale stanie się również wizytówką dla mieszkańców i miasta Warszawa. W ostatnich godzinach zapaliło się światełko w tunelu. Mam nadzieje, że już niedługo Polonia będzie cieszyć się nowym stadionem.

Dwa warszawskie kluby wydaje się, że nie są traktowane równo przez władze miasta. Przykład? Stadion Legii został wybudowany za ponad 400 milionów złotych, a trybuna na Polonii za 40 milionów złotych. To może się zmienić?

Dzisiaj w klubie jest prezes Gregoire Nitrot, wykładający naprawdę duże pieniądze na Polonię. Dzięki temu jesteśmy wizytówką Warszawy, grając w Betclic 1. Lidze. Oczywiście nie można porównywać dzisiaj obu stołecznych klubów, bo wiadomo, gdzie jest Legia, reprezentująca Polskę na europejskiej scenie. Nikt też nie mówi, że Polonia musi mieć arenę na 30 tysięcy widzów. Jeśli powstałby schludny stadion na 12-15 tysięcy miejsc, to jestem przekonany, że byliby ludzie, którzy chętnie przychodziliby na mecze Czarnych Koszul.

Nowy stadion Polonii Warszawa powinien być o pojemności?

  • 10 tysięcy miejsc
  • 12-15 tysięcy miejsc
  • 20 tysięcy miejsc
  • 10 tysięcy miejsc 22%
  • 12-15 tysięcy miejsc 67%
  • 20 tysięcy miejsc 11%

9+ Votes

Komentarze