Trump, Puchary, Zagłębie Lubin i inne zjawiska nadprzyrodzone

W Stanach Zjednoczonych wybory wygrał Trump. Dwa polskie kluby szaleją w europejskich pucharach, nawet mecze Zagłębia Lubin da się oglądać. Końcówka roku obfituje w tyle cudownych zdarzeń, że nawet najstarsi mieszkańcy Kaszub nie pamiętają takiego listopada. Na szczęście są jeszcze na tym świecie, rzeczy pewne i niezmienne: ostatnie miejsce Śląska Wrocław, zero z tyłu w meczu Rakowa czy przegrana na wyjeździe Pogoni Szczecin. Zanurkujmy więc w meandry Ekstraklasy, żeby zobaczyć, w tym najmniej poważnym przeglądzie ligi, co uszykowała nam 15. kolejka spotkań.

Dawid Myśliwiec (Widzew Łódź)
Obserwuj nas w
Sipa US / Alamy Stock Photo Na zdjęciu: Dawid Myśliwiec (Widzew Łódź)


Widzew Łódź


Jeszcze dwa miesiące temu trener Daniel Myśliwiec był najciekawszym szkoleniowcem w lidze, a Rafał Gikiewicz bramkarzem z TOP 3 Ekstraklasy. Dzisiaj obaj muszą się martwić jak powstrzymać osiemnastoletniego Marcela Regułe, żeby im za dużo bramek z przewrotki nie nastrzelał. Z drugiej strony nikt widzewiakom przed sezonem, nie kazał mówić, że walczą o Mistrzostwo Polski. Bat, który sami sobie ukręcili, wykorzystywany jest ostatnio dość intensywnie do smagania piłkarzy. Dlatego mecz z Zagłębiem Lubin to coś, więcej niż tylko spotkanie o miano najśredniejszego klubu w lidze, to dla Widzewiaków możliwość przespania nocy bez tłumu ludzi z pochodniami pod domem. Nadziei na zwycięstwo łodzianie upatrują w kilku rzeczach. Po pierwsze jest niewielka szansa, że Hilary Gong zrezygnuje z kariery piłkarza i zajmie się przemysłową hodowlą brojlerów, Rafał Gikiewicz zostanie prowadzącym jakiś teleturniej w Kanale Sportowym, a Antoni Klimek po sesji z hipnotyzerem, przypomni sobie, jak się gra w piłkę nożną. To nie są może najlepsze fundamenty do budowania drużyny na europejskich puchary, ale Widzewometr ma tylko dwa wskazania: puchary albo śmierć.

Tylko u nas


Legia Warszawa


Z tym Jackiem Zielińskim to naprawdę już nic nie wiadomo. Niedawno był faworytem to ustawienia się w kolejce pod warszawskim Urzędem Pracy, a teraz jest dyrektorem sportowym odpowiedzialnym za skomplementowanie drużyny, która szturmem bierze europejskie puchary. Trener Goncalo Feio, przed chwilą był niezrównoważonym psychicznie furiatem, a teraz po żółtej kartce w ligowym meczu cała Polska bierze go w obronę. Legia w ciągu ostatnich sześciu dni pokonała odwiecznego antagonistę w postaci Widzewa i rozbiła sobie na luzie białoruskie Dynamo Mińsk. Jeżeli uda jej się w niedzielę wygrać odwieczne derby z Lechem to obawiam się sytuacji bardzo niebezpieczniej, otóż kibice warszawskiego klubu zaczną mieć nadzieje. Nie ma bardziej zgubnej rzeczy w Ekstraklasie niż nadzieja poparta wynikami. Bo kiedy wszyscy już stracili nadzieje na dobrą grę to Pankov i Kacper Tobiasz odpalili. Kiedy już każdy myślał, że Feio jest do zwolnienia, to ten zaliczył serie zwycięstw. Kiedy krzyż został położony na umiejętnościach piłkarskich Guala, ten odwdzięczył się dwoma bramkami w pucharach. Dlatego niech w niedzielne przedpołudnie kaznodzieje w całej Warszawie, krzyczą o braku nadziei na dobry wynik w Poznaniu, a kto wie, co wtedy przyniesie przewrotny los?


Śląsk Wrocław


Gdyby Polacy tak mocno wierzyli w Jezusa, jak Śląsk Wrocław wierzy w Jacka Magierę,
nasza ojczyzna byłaby krajem fundamentalistów. Bo kiedy pojawiło się światełko w tunelu
w postaci wygranej nad Stalą Mielec, to nadjechała rozpędzona lubińska lokomotywa
prowadzona przez trenera Włodarskiego i przejechała się po wrocławskim klubie.
Zderzenie było tak brutalne, że nawet lokalny prokurator odmówił przyjazdu na miejsce
zdarzenia, bo jak sam mówi: „Takich scen, to ja oglądać nie będę”. Nie widać pomysłu w
Śląsku na zagospodarowanie sprowadzanego z bardzo egzotycznych kierunków zaciągu „stranierich”. Z drugiej strony piłkarsko są oni tak przydatni, jak zderzacz Hadronów na gospodarstwie rolnym. Jak oddasz na złom, to może coś z tego będzie. Chciałbym
napisać jakieś optymistyczny przekaz, który mógłby dotrzeć na Dolny Śląsk, ale nawet
Puszcza na złość z Lechem wygrała. Zawsze zostaje modlitwa, pytanie tylko, czy z ołtarza
nie czas najwyższy zdjąć Jacka Magierę, a w jego miejsce postawić innego bożka.

POLECAMY TAKŻE


Pogoń Szczecin


W Pogoni największym problemem nadal jest geografia. Otóż niestety Szczecin znajduje się bez przerwy w tym samym miejscu i gdzie byś nie chciał na wyjazd pojechać to, jest daleko. Wiadomo autobus, długa droga, nuda, stawy bolą zwłaszcza tak starych ludzi, jak Alex Gorgon czy Kamil Grosicki. Jak w po takich przeżyciach wygrać mecz? Nie da się i Pogoń to, co dwa tygodnie udowadnia. Na szczęście mają również własny stadion, który też jest w Szczecinie i wtedy do tego Szczecina musi przyjechać drużyny przeciwnika, a tam już czeka na nich najedzona paprykarzem jedenastka bordowo – niebieskich. Sezon ten dla przedstawicieli województwa zachodniopomorskiego jest wyjątkowo spokojny. Bo z jednej strony patrząc przez pryzmat ostatnich lat, chcieliby włączyć się do walki o czołową czwórkę, z drugiej strony patrząc przez pryzmat ławki rezerwowych, wieku Grosickiego i długów, zadają sobie pytanie po co? Cóż zostaje tylko wypatrywać czy za oknem nie pojawił się jakiś bogaty inwestor albo przynajmniej Andrzej Grajewski.

Komentarze