Spore pretensje mogą mieć do siebie piłkarze Brighton, którzy zagrali z Aston Villą. Podopieczni Grahama Pottera stworzyli sobie mnóstwo okazji na strzelenie gola, ale nie wykorzystali żadnej i zremisowali 0:0. Jakub Moder i Michał Karbownik oglądali to spotkanie z ławki rezerwowych.
Starcie na Amex Stadium między Brighton, a Aston Villą kończyło sobotnie zmagania w 24. kolejce Premier League. Oba zespoły słynęły ofensywnego stylu gry, więc liczyliśmy na to, że zobaczymy gole.
Mecz do jednej bramki
Już od początku widać było, która drużyna będzie dominować Brighton rozpoczęło bardzo dobrze, wykazywało się dużym zaangażowaniem i chęcią do gry ofensywnej. Mewy oddawały też mnóstwo strzałów. Niezłe sytuacje na pokonanie Emiliano Martineza mieli Alexis Mac Allister, Neal Maupay, czy Leandro Trossard, ale za każdym razem Argentyńczyk okazywał się lepszy. Z kolei Aston Villa wyglądała jak beniaminek, albo zespół broniący się przed spadkiem. Goście rzadko opuszczali własną połowę, więc wynik 0:0 do przerwy im odpowiadał.
Blisko, ale wciąż daleko
Ku zaskoczeniu wielu osób w drugiej połowie sytuacja na Amex Stadium nie zmieniła się. Brighton jeszcze powiększyło i tak ogromną przewagę. Mewy ostrzeliwały bramkę rywala, ale jak w transie bronił Martinez, który był czołową postacią swojego zespołu. Aston Villa w tej części spotkania oddała trzy uderzenia, ale to za mało, aby myśleć o golu. Trudno w to uwierzyć, ale mecz zakończył się remisem 0:0.
Komentarze