Organizacyjny skandal w Bielsku-Białej! Klub zbagatelizował zagrożenie?! [WIDEO]

Podbeskidzie Bielsko-Biała mierzyło się dzisiaj z Rekordem w derbach miasta. Na trybunach doszło jednak do zamieszek pomiędzy trzema grupami fanów: Podbeskidzia, Rekordu i BKS-u Stal. Jak słyszymy, klub o zagrożeniu wiedział od kilku dni, ale je zignorował.

Podbeskidzie - Rekord
Obserwuj nas w
pressfocus Na zdjęciu: Podbeskidzie - Rekord

Zagazowani kibice i wymiana ciosów na trybunach

Podbeskidzie Bielsko-Biała podejmowało dzisiaj na własnym stadionie zespół Rekordu Bielsko-Biała. Jednak zanim rozpoczął się mecz na trybunach doszło do dantejskich scen. Najpierw pseudokibice BKS-u Stal Bielsko-Biała wtargnęli na sektor grupy ultrasów Górali, a później doszło do walki pomiędzy grupą kibiców w czarnych kominiarkach i fanami Rekordu Bielsko-Biała. Bezpośrednim przyczynkiem do tego miały być prowokacyjne teksty skandowane w kierunku fanów TSP. Mówiąc językiem kibicowskim, skrojona została flaga gości – beniaminka 2. ligi. Służby mundurowe, które widocznie nie panowały nad sytuacją użyły gazu pieprzowego, ale ofiarami stały się bezbronne dzieci, które siedziały na sektorze rodzinnym. Nie wymagały one jednak pomocy medycznej, ale woń gazu wyczuwalna była kilka metrów dalej.

Służby porządkowe użyły także gazu wobec grupy kibiców Podbeskidzia, którzy zgromadzili się przed bramą obiektu i chcieli dostać się na swoje sektory.

Służby wiedziały, ale zlekceważyły zagrożenie?

Na trybunach zasiadło prawie 6000 osób, ale mecz ten nie rozpoczął się tak, jak każdy by tego oczekiwał. Albo i nie każdy, bowiem pierwsze informacje o możliwych zamieszkach do klubu dotarły trzy dni przed spotkaniem, nikt jednak z osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w Podbeskidziu nie zdecydował się interweniować, a przynajmniej nie na tyle, aby zapobiec zagrożeniu.

Przechodząc jednak do konkretów, wiadomo było, że grupa około 100-150 kibiców BKS-u Stal Bielsko-Biała zakupiła bilety na to starcie i miała zamiar zaburzyć rozgrywanie meczu. Do osób odpowiedzialnych w Podbeskidziu za organizację meczu (prezesa Krzysztofa Przeradzkiego oraz dyr. ds. bezpieczeństwa Lesława Czyża) informację na ten temat dotarły już w środę, ale zostały zbagatelizowane.

To właśnie z powodu pojawienia się pseudokibiców BKS-u doszło do późniejszych incydentów. Znajdujący się poza klatką gości kibice Rekordu zostali zaatakowani przez kilka osób w czarnych kominiarkach. Doszło do – mówiąc kibicowskim językiem – zwinięcia flagi. Cała sytuacja trwała około trzech minut, dopiero wtedy służby porządkowe, których tego dnia było w opinii ludzi związanych z klubem zbyt mało, podjęły interwencję. Interwencję, którą nazwać trzeba bardzo nieprofesjonalną, bowiem ochrona użyła gazu w sektorze, gdzie obok bijących się ludzi była spora grupa dzieci. Według naszych informacji kilkoro małoletnich ucierpiało w wyniku działań służb. Obyło się jednak bez hospitalizacji.

W kolejnych minutach widać było komplety brak profesjonalizmu i zorganizowania służb porządkowych. Ochroniarze wokół obejścia stadionu grozili użyciem gazu wobec spokojnie chcących zająć swoje miejsce kibiców oraz dziennikarzy, którzy relacjonowali wydarzenia. W dodatku funkcjonariusze z tarczami i pałkami miotali się od sektora do sektora. Dopiero tuż po pierwszym gwizdku sędziego sytuacja się unormowała, ale nie było to związane z pracą służb, a opuszczeniem przez ultrasów BKS-u obiektu.

Według naszych informacji służby odpowiedzialne za porządek na stadionie zbagatelizowały potencjalne zagrożenie. Pracownicy klubu kilka dni przed rywalizacją (a nawet w jej dniu) informowali o niebezpiecznej sytuacji, ta została jednak przemilczana lub też po prostu zamieciona pod dywan. Nie trudno bowiem odnieść wrażenie, że służb policji wokół obiektu było znacznie mniej niż przy typowym meczu podwyższonego ryzyka, a takim oczywiście było to starcie. Co więcej, dotarliśmy nawet do komunikatu klubu, który przewidywał informacje o anulowaniu biletów BKS-u, ale ten został… no właśnie. Trudno tu o precyzyjne informacje, ale wydaje się zabrakło osoby decyzyjnej, która podjęłaby decyzję, bowiem prezes klubu jest na urlopie, a kierownik ds. bezpieczeństwa w tygodniu także był poza miejscem pracy. Niemniej pracownicy kilkukrotnie podnosili alarm, że grupa kibiców BKS-u zakupiła bilety i sytuacja może być niebezpieczna.

To właśnie na tych dwóch osobach skupia się krytyka kibiców i chaos organizacyjny oraz zdecydowane zagrożenie dla życia i zdrowia uczestników imprezy masowej. Czy jednak zostaną oni pociągnięci do odpowiedzialności? Trudno na ten moment powiedzieć.

Komentarze