- Kramer w ostrych słowach tłumaczy, dlaczego nie poszedł do Slovana
- Słoweniec ujawnia, czy kontrakt z Konyasporem jest najwyższy w jego karierze
- Wybiera swoją ulubioną bramkę w barwach Legii
To było szalone lato dla Blaża Kramera. W połowie lipca Słoweniec jedną nogą był już w Konyasporze, ale transfer upadł na ostatniej prostej. Potem napastnik Legii był o o krok od Slovana Bratysława, ale znów sprawa stanęła w martwym punkcie tuż przed finalizacją. W jego przypadku można jednak powiedzieć, że do trzech razy sztuka. W ostatnich dniach okienka, już we wrześniu, powrócił temat Konyasporu i tym razem transakcja została sfinalizowana.
Jego przejście do Konyasporu rozeźliło wielu fanów Legii. Po pierwsze, Słoweniec był najskuteczniejszym graczem Wojskowych na początku sezonu, a po drugie, pod koniec okienka sugerował, że jednak zostanie w klubie, bo ma tu jeszcze coś do zrobienia. Jak dziś tłumaczy całą sytuację? Goal.pl jako pierwszy przeprowadził wywiad z Kramerem po głośnej zmianie klubu.
Uniknąć powtórki z poprzedniego sezonu
Jak oceniasz pierwsze dni w Konyasporze? Jakie wrażenia z klubu i z miasta?
Blaż Kramer: W tym momencie wszystko wygląda bardzo pozytywnie. Zostałem bardzo ciepło przywitany w klubie, zarówno przez piłkarzy, sztab szkoleniowy, kibiców i działaczy. Widać, że zależało tu wielu osobom, aby mój transfer doprowadzić do końca. A co do miasta… Jest bardzo duże. Z tego co słyszałem, mieszka tu ponad 4 miliony ludzi, licząc samo miasto i region. Usłyszałem, że Konya zajmuje terytorium większe od… Holandii. To chyba dobrze pokazuje ogrom tego miejsca.
A jakie są ambicje Konyasporu? Co klub chce osiągnąć w tym sezonie?
Na pewno chce uniknąć powtórki z poprzednich rozgrywek, które omal nie zakończyły się spadkiem dla Konyasporu. Tamten sezon nie poszedł po myśli klubu i jest silne postanowienie, że ten ma być zupełnie inny. A ja mam w tym pomóc. Oczywiście, nie mamy takiego budżetu jak wielkie kluby ze Stambułu, trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Ale wydaje mi się, że miejsce w pierwszej dziesiątce tabeli i powalczenie w Pucharze Turcji to cele, które na pewno można sobie stawiać.
Ostatecznie trafiłeś do Konyasporu, ale przecież byłeś blisko Slovana Bratysława. Kluby już się dogadały, ale ostatecznie nie poszedłeś tam. Co się stało? Przecież mówiłeś, że gra w Lidze Mistrzów to twoje marzenie.
Tak mówiłem i to jest prawda. Zresztą, to marzenie nie tylko moje, ale każdego trenera i piłkarza. Tyle że w moim przypadku nie za wszelką cenę. Sposób w jaki zostałem potraktowany przez działaczy Slovana sprawił, że nie zdecydowałem się na ten transfer.
Ale co przez to rozumiesz?
Ich podejście do mnie. Było bardzo aroganckie. Nie czułem się dobrze będąc tak traktowanym. Może myślą, że jak awansowali do Ligi Mistrzów, to każdy do nich przyjdzie. No tak to nie. OK, niektórzy się skuszą, ale ja przy takim podejściu nie zamierzałem podpisywać umowy. Wolałem zostać w Legii.
No właśnie. I tu dochodzimy do ważnej kwestii: część kibiców Legii ma do ciebie pretensje, bo najpierw oświadczyłeś, że masz w tym klubie jeszcze coś do zrobienia, ale zaraz potem odszedłeś do Konyasporu…
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. To były bardziej ostatnie godziny okna transferowego niż dni. Powiem tak: wszystkich nie zadowolę, ale muszę podejmować decyzje odnośnie mojej kariery. A tu na taką decyzję miałem bardzo mało czasu.
Powiedziałeś jednak, że jeśli zamienisz Legię, to tylko na lepszy klub. Konyaspor jest lepszym klubem niż Legia?
Patrzę na to szerzej. Przede wszystkim liga turecka. Wszyscy wiedzą jak wielkim zainteresowaniem się cieszy, dla Turków piłka nożna to coś bardzo ważnego. Będę miał możliwość rywalizacji z wielkimi klubami, bo zwłaszcza tych ze Stambułu nikomu przedstawiać nie trzeba. Oczywiście, Legia też jest wielka, największa w Polsce, znana w Europie… Natomiast mój pobyt w Legii to nie tylko udany początek tego sezonu i te gole, które strzeliłem. Wiadomo, miałem urazy i też różne rzeczy czytałem z tego powodu. Że ciągle jestem kontuzjowany, że nie wiadomo co dalej. Tylko ja wiem jak trudne to było dla mnie, jak ciężko się przechodzi przez taki okres. Gdybym miał wpływ na to, że złamane kości zrastają się szybciej, to bym zadziałał. No, ale nie miałem…
Chyba nie ma też sensu ukrywać, że sprawy finansowe miały spore znaczenie. Słyszałem, że dostałeś dużo wyższy kontrakt niż w Legii. Nie wchodząc w szczegóły: to prawda?
Tak, to prawda. Kontrakt jest bardzo dobry.
Najwyższy w twojej karierze?
Tak… Najwyższy.
Ulubiona bramka? Ta z Duńczykami
W Legii spędziłeś dwa lata. Jaki jest twój ulubiony moment?
Choć nie udało się zdobyć mistrzostwa, to może kiedyś jeszcze wrócę i dokończymy dzieła? Choć jestem przekonany, że ten zespół jest na tyle silny, że zrobi to jeszcze w tym sezonie. Wiem, że w tym momencie strata do Lecha wynosi pięć punktów, ale to jest do odrobienia. Znam tę drużynę, znam jej jakość. Natomiast co do moich ulubionych momentów to na pewno dwukrotny awans do fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA. A w pierwszym sezonie zdobycie Pucharu Polski i Superpucharu.
- Zobacz także: Aktualna tabela Ekstraklasy
A ulubiona bramka?
Hmmm. Myślę, że ta z Midtjylland, bo pomogła nam awansować do fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA. I pierwsza w lidze, strzelona przeciwko Jagiellonii. Generalnie z Legii mam tylko dobre wspomnienia. Bo prawda jest taka, że gdyby nie Gonzalo Feio i koledzy z drużyny to pewnie do Konyasporu bym nie trafił.
Ale co masz na myśli? Że koledzy pomogali ci w zdobywaniu bramek?
Nie, nie. Chodzi mi o przyjęcie, gdy po raz pierwszy wróciłem z Konyi. Transfer upadł, a w Legii przyjęto mnie bardzo dobrze. Trener Feio dał mi drugą szansę, a koledzy zachowali się super, witając z otwartymi ramionami. A przecież nie zawsze i nie wszędzie byłoby tak miło. Legia jednak zachowała się bardzo w porządku, rozumiejąc, że takie rzeczy się zdarzają. To na pewno mentalnie bardzo mi pomogło.
Wspomniałeś trenera Feio. Jak go zapamiętasz? Jedni mówią, że to bardzo utalentowany szkoleniowiec, a inni, że wariat. Jak ty to widzisz?
Ja mogę mówić o Feio tylko w samych pozytywach. Zaczynając od tego jak się zachował względem mnie. Najpierw dał mi dużo pewności siebie, pomógł, a następnie dał drugą szansę po powrocie z Konyasporu. A patrząc szerzej. Szanuję wszystkich szkoleniowców, z którymi pracowałem. Natomiast Feio na pewno ma dużą osobowość. Chce mieć kontakt z każdym piłkarzem z drużyny, a zwłaszcza z tymi, którzy mniej grają. Mogę mówić o nim tylko w superlatywach. I jestem przekonany, że doprowadzi Legię tam gdzie jej miejsce, czyli do mistrzostwa Polski. Ba, już teraz mogę powiedzieć, że chętnie pojawię się na fecie w Warszawie z okazji zdobycia tytułu.
No tak, ale wielu kibiców Legii uważa, że o tytuł byłoby łatwiej, gdybyś został i strzelał…
Jestem przekonany, że beze mnie to też jest możliwe. W tym zespole jest wystarczająco jakości, aby sięgnąć po tytuł. Legia jest największym klubem w Polsce, takie są fakty.
To co chciałbyś przekazać fanom z Łazienkowskiej?
W odniesieniu do drużyny, to żeby w nią wierzyli. Żeby byli cierpliwi. Jak mówiłem, naprawdę warto zaufać tym chłopakom, wiem jak oni zasuwają, żeby było jak najlepiej. I powtórzę: jestem przekonany, że na koniec sezonu to Legia będzie się cieszyć. A co do mnie… Dziekuję za wszystkie wspaniałe momenty, za wyjątkowy doping na meczach u siebie i na wyjeździe. Niewykluczone, że już nigdy w karierze nie doznam czegoś takiego. I jeszcze jedno: w Warszawie urodziła się moja córka. To kolejny powód dla którego to miasto na zawsze zostanie głęboko w moim sercu. Natomiast ja jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa do kibiców Legii, wciąż nie pożegnałem się w social mediach. Nie chcę pisać “do widzenia”, bo nigdy nie wiadomo jak się sprawy potoczą. Z drugiej strony to wszystko zadziało się tak szybko, że nawet nie było czasu usiąść, przeanalizować to i wybrać odpowiednie słowa. Dlatego wciąż się zastanawiam jakich użyć, aby podziękować fanom za wszystko.
Komentarze