- Robert Jarni wspomina Wojciecha Kowalczyka
- Tłumaczy dlaczego nie ma problemu ze Zbigniewem Bońkiem
- Odpowiada na pytanie, czy chciałby pracować w Polsce
Robert Jarni długo był rekordzistą reprezentacji Chorwacji pod względem liczby występów. Uzbierał ich aż 81, a wśród największych sukcesów z kadrą ma trzecie miejsce na mundialu we Francji (1998 rok). Grał w takich klubach jak Hajduk Split, Bari, Torino, ale przede wszystkim w Juventusie Turyn, Realu Madryt i Betisie. W Sewilli spotkał między innymi Wojciecha Kowalczyka, którego temat również poruszyliśmy w trakcie wywiadu. Dziś Jarni jest trenerem, choć obecnie bez przydziału. W rozmowie z Goal.pl odpowiedział też, czy chciałby spróbować trenerskiego szczęścia w Polsce.
Kowala do dziś boli głowa po akcjach z Jarnim
Rozmawiałem wczoraj z Wojtkiem Kowalczykiem, który powiedział mi, że do tej pory boli go głowa po ostrych dośrodkowaniach z pana strony. Mówi, że gdy w trakcie treningu “przyjął na głowę” kilkanaście takich piłek, to naprawdę łatwo nie było…
Robert Jarni: Ha, ha! Uwielbiałem Kowalczyka. On przyszedł do Betisu przede mną. Gdy ja zostałem piłkarzem tego klubu, Kowal był tam już zadomowiony. Bardzo szybko złapaliśmy dobry kontakt. Śmiało mogę powiedzieć, że byliśmy świetnymi kumplami, super się czuliśmy w swoim towarzystwie. Ale nie ma się co dziwić, bo Kowal to bardzo dobry, otwarty człowiek. A z takimi ludźmi szybko się łapie kontakt.
A jak go pan zapamiętał jako piłkarza?
Bardzo dobry zawodnik. Przede wszystkim był niesamowicie szybki, ale też silny fizycznie. Dobrze trzymał się na nogach, a co do tych dośrodkowań, które wspomina… Lubiłem mu wrzucać piłki, bo widziałem, że wie jak się ustawiać. Starał się antycypować co się wydarzy w polu karnym, nieco odsuwał się od pilnującego go obrońcy, aby potem nabiegać i uderzyć głową. Dlatego musiałem mu posyłać mocne piłki, żeby zrobił z nich użytek. Ale podsumowując: dobry piłkarz i dobry człowiek. Koniecznie proszę go ode mnie pozdrowić. Albo inaczej, wezmę od pana numer i odświeżę znajomość.
Zanim trafił pan do Betisu, w pana CV było Bari. Trenował tam pana Zbigniew Boniek. Mieliście znanych piłkarzy w zespole, jak pan, David Platt, czy Zvonimir Boban, a skończyło się spadkiem.
Prawdą jest, że nie powinniśmy byli wtedy spaść. Nie mieliśmy może super drużyny, ale jednak wspomniane przez pana nazwiska to nie byli przypadkowi piłkarze. W moim odczuciu to była ekipa na środek tabeli. Niestety, sprawy potoczyły się inaczej. Ale Zbigniewa Bońka nie wspominam źle. Oczywiście, to była zupełnie inna relacja niż z Kowalem, bo Boniek był trenerem, a ja piłkarzem. Niemniej nie miałem z nim żadnych problemów, czy nieporozumień. A pobyt w Bari mimo wszystko wspominam dobrze, bo to był mój pierwszy zagraniczny klub po opuszczeniu Hajduka. Po naszym spadku z Serie A chciał mnie Juventus, ale prezes Bari nie chciał mnie tam puścić. Ostatecznie trafiłem do Juve okrężną drogą, przez Torino.
Polsko-chorwackie wątki w pana karierze mamy już więc za sobą. A jak pan patrzy na niedzielny mecz Chorwacja – Polska?
Uważam, że Polska narobi nam sporo kłopotów. Macie dobrą drużynę, zawsze dobrze przygotowaną fizycznie, ale to nie wszystko. 3-4 piłkarzy ma naprawdę duże umiejętności, grają ze sobą już dość długo, więc przewiduję ciężką przeprawę Chorwacji. Wiadomo, że w przypadku waszej kadry jako pierwszy przychodzi do głowy Robert Lewandowski. Ok, ma już swoje lata, ale wciąż jest świetny. Z kolei Chorwacja ma swoje problemy. Po pierwsze, 5-6 piłkarzy, którzy powinni grać, jest kontuzjowanych i nie mam przekonania, czy któryś zdąży na ten mecz. Po drugie, jesteśmy w trakcie przebudowy kadry. Sporo piłkarzy ostatnio się z nią pożegnało, przed trenerem Daliciem mnóstwo pracy, aby to znów dobrze poukładać.
No właśnie. Z EURO 2024 wróciliście już po fazie grupowej. Nie zaskoczyło to pana?
Oczywiście, że zaskoczyło. Wiadomo przecież jak dobrze Chorwacja radziła sobie w poprzednich dużych imprezach. Ale na boiskach w Niemczech dwa razy zrobiliśmy to samo. To było coś niewybaczalnego. Zarówno z Turcją, jak i z Włochami za łatwo straciliśmy piłkę i nikt nie zareagował odpowiednio. Nie może być tak, że przeciwnik odbiera piłkę i swobodnie się z nią przemieszcza. Kiedy widzisz zagrożenie i wiesz, że nie ma innego sposobu niż faul, to decydujesz się na to. A chorwaccy piłkarze w dwóch bardzo podobnych przypadkach o tym zupełnie zapomnieli. Po prostu faulujesz, dajesz czas na powrót kolegom, ustawienie się w odpowiedni sposób. Nie zrobiliśmy tego, a na takich imprezach rywal nie wybacza. I to nie wina trenera. No przecież on nie będzie mówił tak doświadczonym piłkarzom jak się w takiej sytuacji mają zachować. Oni to dobrze powinni wiedzieć bez podpowiedzi!
Faktem jest, że akurat ostatnie EURO wam nie wyszło, ale generalnie Chorwacja imponuje, również Polakom, wielkimi osiągnięciami w piłce jak na taki mały kraj. Z czego się to bierze?
Wielokrotnie sam się nad tym zastanawiałem. Czy to kwestia klimatu, jedzenia, czy czego… I chyba ciężko znaleźć odpowiedź na to pytanie, taką, która jasno i ostatecznie rozstrzygnęłaby tę kwestię. Po prostu od lat dobrze nam idzie w piłce i niech tak pozostanie. Na pewno szalenie istotna jest praca z młodymi. To absolutna podstawa. I jeszcze jedno: nasza reprezentacja w ostatnich latach składała się z piłkarzy, którzy bardzo dobrze się znali od dawna, z drużyn juniorskich nawet. I potem stawali się nie tylko dobrymi piłkarzami, ale i przyjaciółmi. Oni się dobrze ze sobą czuli i na boisku, i poza nim. A to bardzo ważny składnik sukcesu. Niezbędny wręcz.
A skoro o mlodych mowa, to mial pan w prowadzonej przez siebie reprezentacji Chorwacji do lat 17 Lukę Vuskovicia, ktory niedawno niespodziewanie trafil z Tottenhamu do Radomiaka. Jak go pan ocenia?
Był dwa razy na moich zgrupowaniach. To chłopak z ” głową u góry”, ale traktuję to jako plus, taką pozytywną pewność siebie. Duży talent, bez problemów grający lewą i prawą nogą. Ma potencjał, ale ważne, aby miał kogoś kto w trudniejszych chwilach mu pomoże, bedzie przy nim. Wiadomo, że życie to czasem wzloty i upadki. Gdy zdarzają sie te drugie, to warto miec przy sobie kogoś, kto tobą pokieruje w dobrą stronę. Jeśli kariera Vuskovicia będzie mądrze poprowadzona, to z czasem Luka może się stać ważnym elementem naszej reprezentacji. Jedyne czego mu brakuje to doświadczenie. Bo piłkarsko jest bardzo dobry.
Lewandowski wciąż może robić duże rzeczy
A skoro mowa o “ważnych elementach reprezentacji”, to nie sposób nie zapytać o Lukę Modricia, który niedługo zakończy karierę. I co wtedy? Obawia się pan o Chorwację po Modriciu?
Największym moim sukcesem w reprezentacji Chorwacji było trzecie miejsce na mundialu we Francji. To były piękne czasy. Wydawało się, że już nigdy żadna drużyna reprezentująca Chorwację nie przebije naszego osiągnięcia, a okazało się, że przyszli tacy, którzy jeszcze je poprawili, zajmując drugie miejsce. W sumie teraz zostało nam już tylko pierwsze do zdobycia. I kto wie, może doczekamy takiej drużyny.
Wiele lat grał pan w Hiszpanii. Jak ocenia pan Roberta Lewandowskiego jako gracza Barcelony?
Nie “przywiązywałbym” Lewandowskiego w ocenie do tego czy innego zespołu. Robert Lewandowski to marka sama w sobie. Dokonał na boisku rzeczy cudownych.
A myśli pan, że wciąż może je dokonywać? Na przykład dołożyć kolejną nagrodę “pichichi”? Czy jednak Mbappe może już być nieuchwytny…
Oczywiście, że może. Robert Lewandowski jest otoczony świetnymi piłkarzami, a przy takich człowiek tylko zyskuje. U Mbappe jest tak samo, przecież ławka rezerwowych Realu zdobyłaby mistrzostwo w niejednym kraju. Natomiast nie da się przewidzieć na tak wczesnym etapie kto może zdobyć koronę króla strzelców. Można to zrobić czasem na cztery kolejki przed końcem, ale nie po czterech pierwszych kolejkach.
A jaką ma pan opinię po transferze Mbappe? Nie oznacza to dominacji Realu Madryt w La Liga przez wiele najbliższych lat?
W żaden sposób ten transfer czegoś takiego nie gwarantuje. I nie chodzi mi wcale o Mbappe, którego klasy nie ma sensu podważać. W piłce niezwykle ważne jest to, czy zespół jest zjednoczony. Czy piłkarze dobrze czują się w swoim towarzystwie. Jeśli 25 facetów jest zjednoczonych, to mają wielką szansę, aby osiągnąć sukces.
Na koniec jeszcze pytanie o pana dalsze plany. Jako trener pracował pan w Chorwacji, w klubach i reprezentacjach młodszych kategorii wiekowych, a także na Węgrzech czy w Indiach. A gdyby pojawiła się oferta z Polski?
Bardzo chętnie spróbowałbym sił jako trener w Polsce. To na pewno kierunek, który by mnie interesował. Jestem otwarty na ewentualne propozycje. W końcu mam tam dobrego kolegę. Kowal zawsze może przecież szepnąć o mnie dobre słowo (śmiech).
Komentarze