Leo Messi w tym tygodniu wystąpił w dwóch meczach, a jego dyspozycja zdawała się przekazywać wiadomość: może i zarabiam niebotyczne pieniądze, ale nikt nie potrafi tego, co ja.
Prawdziwy kapitan
Puchar Króla ma w tym sezonie wyjątkowe znaczenie dla Barcelony. Ronald Koeman otwarcie przyznaje, że liga prawdopodobnie jest już poza zasięgiem, a w Lidze Mistrzów są drużyny znacznie bardziej predestynowane do ostatecznego triumfu. Gdyby jednak ta przejściowa kampania zakończyła się zdobyciem Superpucharu i Pucharu Hiszpanii, a także wicemistrzostwem kraju, nikt do holenderskiego trenera nie powinien mieć pretensji. Superpuchar odjechał baskijskim autobusem, ale po odpadnięciu z Pucharu Króla Realu Madryt i Atletico, to właśnie Blaugrana jest jego głównym faworytem.
W zeszłym tygodniu zrobiła jednak niemal wszystko, by się z nim pożegnać. Aż do 88. minuty Duma Katalonii przegrywała na wyjeździe z Granadą i wszystko wskazywało na to, że goście ulegną coraz bardziej dramatycznie broniącym się rywalom. Blaugrana Ronalda Koemana nauczyła się jednak cierpieć na boisku. Kolejne ataki napędzał Messi, który asystował Antoine’owi Griezmannowi przy golu na 1:2. Spotkanie zakończyło się – po dogrywce – hokejowym wynikiem 5:3, a podanie do Francuza było oficjalnie jedynym wkładem Argentyńczyka w fantastyczną remontadę. Zagłębiając się jednak bardziej w statystyki zobaczymy, że Messi zanotował zawrotną liczbę dziesięciu (!) kluczowych podań. Według portalu SofaScore, był to najlepszy – pod tym względem – występ Argentyńczyka w historii. Ponadto, pomimo, że oficjalnie zanotował “tylko” jedną asystę, został oceniony na maksymalną ocenę w 10-stopniowej skali. Aż do końca szalonego spotkania z Granadą Messi biegał, krzyczał na kolegów i, co najważniejsze, dawał im przykład boiskowym zaangażowaniem.
Nie ma odpoczynku dla liderów
Po tym, jak Barcelona została zmuszona do rozegrania czterech dogrywek w ciągu trzech tygodni, na sobotni mecz z Realem Betis trener Blaugrany postawił na rezerwowy skład, by dać odpocząć takim graczom, jak Frenkie De Jong czy Leo Messi. Obaj nie nasiedzieli się na ławce zbyt długo. Holender wszedł na boisko jeszcze przed upływem kwadransa, zmieniając kontuzjowanego Ronalda Araujo. Messi zaś odpoczął godzinę, po czym Koeman wprowadził go, by po raz kolejny uratował drużynę. Nie minęło 120 sekund, gdy Argentyńczyk wyrównał wynik meczu po swoim firmowym strzale. Następnie zagrał kluczową, prostopadłą piłkę przy samobójczym trafieniu Victora Ruiza i powtórzył to przy akcji na 3:2.
Dwa udane pościgi w ciągu czterech dni, oba przy wydatnym udziale Leo Messiego. Czas płynie, Argentyńczyk zdobywa coraz mniej bramek, ale w takich tygodniach najdobitniej widać, że to zawodnik, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w futbolu na absolutnie najwyższym poziomie. I że to nie jego pensja jest powodem tarapatów finansowych Barcelony.
Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki.
Komentarze