- “Sytuacja Pogoni jest ciężka. Nie jest dramatycznie, nie jest fatalnie, ale finansowo nie jest dobrze” mówił Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin, na specjalnej konferencji prasowej
- Szef “Portowców” obszernie tłumaczył obecne położenie klubu i jego przyszłość
- Mroczek zdradził chociażby, że prowadzone są rozmowy z zagranicznym podmiotem w kwestii zmian właścicielskich
Dwa sezony ze stratą
W piątek Pogoń Szczecin zwołała specjalną konferencję prasową z udziałem Jarosława Mroczka. Klub chciał odpowiedzieć w ten sposób na zapotrzebowanie na informacje – w przestrzeni medialnej pojawiało się coraz więcej pytań, plotek i niedomówień w kontekście sytuacji finansowo-organizacyjnej. Frustrują się też kibice “Portowców”, którzy wciąż są straumatyzowani ostatnim sezonem. Pogoń ani nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów, ani nie zajęła miejsca medalowego, ani nie wygrała finału Pucharu Polski. Zaufanie do władz klubu mocno ucierpiało.
A było one już osłabione po wieściach sprzed blisko roku. Wówczas Pogoń opublikowała raport za sezon 2022/23, w którym wykazała stratę w wysokości 27 milionów złotych. – To był efekt wielu zmiennych. Przenieśliśmy czas raportowania przychodów z UEFA, nie dokonaliśmy założonych transferów, doszły do tego kolejne sprawy… O tym sporo już mówiliśmy. Chcieliśmy zacząć ten sezon 2023/24 z czystym księgowaniem – mówił Mroczek.
To jednak nie oznacza, że za poprzedni sezon Pogoń wyszła na plus w budżecie. – W budżet wpisaliśmy zwycięstwo w Pucharze Polski. Brak tego zwycięstwa oznacza stratę. W przestrzeni medialnej mówi się o tych pięciu milionach złotych za zdobycie pucharu. Ale musimy do tego dorzucić takie rzeczy, jak przychód z dnia meczowego w pucharach, premie od UEFA. Mówiąc wprost, to te pieniądze straciliśmy na braku wygranej na Stadionie Narodowym – wyliczał prezes Pogoni.
Póki co jednak nie znamy konkretnego bilansu “Portowców” za miniony sezon. Mroczek przyznał, że tutaj księgowość jeszcze pracuje, rok nie jest w pełni zamknięty i dopiero wtedy, gdy wszystkie księgi zostaną zamknięte, wówczas klub będzie mógł poinformować o konkretnym wyniku. Jednak jasnym jest, że i ten ostatni sezon szczecinianie zamknęli ze stratą. Prezes Pogoni przyznał też, że w budżetach założone był w przeszłości transfery z klubu i/lub gra w europejskich pucharach. Tego lata “Portowcy” ani nie sprzedali żadnego ze swoich zawodników, a wiemy też, że porażka w finale PP pozbawiła ich gry w eliminacjach do europejskich pucharów.
Sytuacja Pogoni jest trudna, ale nie katastrofalna
Ogon ciągnie się zatem za sektorem finansowym Pogoni. I dziś też w Szczecinie nie jest różowo. Według słów Mroczka – zdarzają się poślizgi w wypłatach, natomiast one nie są większe niż miesiąc. – To są “nasi ludzie”, o nich musimy zadbać w pierwszej kolejności. Wiemy też, że przepisy pozwalają piłkarzom na rozwiązanie kontraktów z winy klubu, gdy zaległości sięgają przynajmniej dwóch miesięcy – przybliżał sytuację prezes. I przyznawał, że Pogoń jest w trudnej sytuacji finansowej. – Tak, tę sytuację można określić mianem “trudnej”. Ale nie jest fatalnie, tragicznie. Nie grozi klubowi zawalenie się.
Z czego to wynika? – Futbol to taka gałąź świata sportowo-finansowego, że przychody są nieregularne. Pieniądze spływają skokowo. Dlatego nie mamy problemu z przychodami, ale mamy problemy z płynnością finansową. Stąd poszukiwania finansowanie krótkoterminowego. Obecni akcjonariusze i właściciele większościowi nie mają wypracowanej takiej rezerwy, by dorzucać pieniądze do klubowej kasy, gdy jest taka potrzeba – zdradził Mroczek.
Klubowe problemy z finansami docierają też oczywiście do samych zawodników. Robert Kolendowicz nie ukrywa, że temat zmian właścicielskich czy kłopotów z tzw. cash-flow jest obecny wśród zawodników czy członków sztabu. – To ważny element funkcjonowania klubu, więc naturalnie, że ten temat się pojawia w rozmowach. Ale mamy dużo zrozumienia do władz Pogoni. Ci ludzie starają się to zmienić i poprawić bieżącą sytuację. Wiadomo, nie zawsze jest tak, jak byśmy sobie tego wszyscy życzyli, ale podchodzimy do tego wszystkiego ze zrozumieniem. Wiem, że działania władz są intensywne i sytuacja może ulec poprawie dość szybko. Czekamy na efekty tej wzmożonej pracy – przyznał trener “Portowców”.
Nowy inwestor coraz bliżej?
W Szczecinie czuć atmosferę wyczekiwania na nowe otwarcie. Prezes Mroczek od lat wspiera klub finansowo, ale wraz z innymi akcjonariuszami nie jest już w stanie dokładać do interesu. Sam przyznaje, że dług został zamieniony na kapitał własny Pogoni, ale więcej do klubu dokładać nie będzie. – Dlatego jak słyszę, że “Mroczek pożycza Pogoni, by zgarnąć odsetki”… Naprawdę to nie jest sprawiedliwe. Albo, że “Mroczek wyciąga kasę z klubu”. Mogę się spotkać z takimi osobami, odpowiedzieć na każde pytanie, ale niech te osoby przedstawią się z imienia i nazwiska, a nie piszą coś anonimowo – mówił wyraźnie rozgoryczony plotkami.
O Mroczku mówi się, że chce dla Pogoni dobrze, ale dziś ani on, ani grono jest biznesowych przyjaciół nie jest w stanie dorzucać do klubowej kasy tyle, ile by sytuacja wymagała. Poza tym ma już swoje lata – niech to nie zabrzmi źle, bo Mroczek wciąż ma w sobie sporo siły witalnej, ale naturalną koleją rzeczy jest fakt, że 69-latek ma już mniej energii na tak wyczerpującą pracę zarówno pod kątem fizycznym, jak i psychicznym.
A w ostatnich latach każda plotka o możliwych wykupie Pogoni kończyła się tym samym – fiaskiem negocjacyjnym. – Nie pytajcie mnie proszę o to, ile rozmów zakończyło się niepowodzeniem, bo nie mogę tego powiedzieć z uwagi na umowy o poufności, które zobowiązują mnie do zachowania szczegółów w sferze prywatnej – rozkładał ręce prezes.
Wygląda jednak na to, że w temacie zmiany właścicielskiej coś ruszyło. Kolendowicz mówi o tym, że “sytuacja może ulec szybkiej poprawie”, a Mroczek przyznaje, że rozmowy z potencjalnym inwestorem się toczą. – Tak, rozmawiamy. Jesteśmy już po etapie “sprawdzania się”. W takich negocjacjach musimy poznać rzeczywistego beneficjenta, czyli spółkę, która nabywałaby pakiet akcji. Kontrahent z kolei chce zapoznać się z sytuacją finansową klubu. W przypadku tych obecnych rozmów chodzi oczywiście o nabycie większościowego pakietu akcji Pogoni. I mogę powiedzieć, że chodzi o podmiot zagraniczny – uchylił rąbka tajemnicy szef “Portowców”.
Latem brak transferów – do i z klubu?
Pogoń już wcześniej zapowiadała, by nie spodziewać się po niej efektownego okna transferowego. Wygenerowana strata sprawia, że klubu po prostu nie stać dziś na przeprowadzanie transferów gotówkowych z zewnątrz. Dlatego jedynym transferem było pozyskanie na zasadzie wolnego transferu Krzysztofa Kamińskiego, rezerwowego golkipera. Ale Pogoń też nikogo nie sprzedała, choć pojawiało się wiele plotek na temat możliwego odejścia Eftimisa Koulourisa, Wahana Biczachczjana czy Leonardo Koutrisa.
Pogoń w swoim planowanym budżecie zapisuje rzecz jasna sprzedaż któregoś z graczy. Nie precyzuje liczby takich transferów, natomiast zakładka widełki płacowe. – W poprzednich latach był to przedział rzędu od 2 do 6 mln euro, takie pieniądze zapisywaliśmy w prognozie – mówi Mroczek. W grę wchodziły tutaj dwa okienka – letnie oraz zimowe.
Zatem czy można zakładać, że Pogoń jest “na musiku” i jeszcze do końca lata będzie musiała kogoś sprzedać? – Niekoniecznie. Z uwagi na rozmowy z potencjalnym inwestorem zakładamy, że sytuacja może być na tyle dobra, że nie będziemy musieli kogoś sprzedawać. Zobaczymy, jak sytuacja się ułoży – zapowiadał Mroczek i dodawał: – Mamy zapytania chociażby za naszych młodych zawodników. Ale na dziś to są oferty, które nas nie satysfakcjonują. Wiemy, że po roku grania w Ekstraklasie oni mogą zyskać na wartości.
Nowy zarząd, nowa perspektywa sportowa?
Miesiąc temu kibice Pogoni ogłosili protest, zgodnie z którym mieli nie prowadzić zorganizowanego dopingu na początku meczów domowych. Wraz ze zmianą trenera ten protest został zawieszony i Robert Kolendowicz dostał duże wsparcie od fanów. W tamtym komunikacie fani domagali się jednak od klubu opublikowania sportowej strategii działania klubu na kolejne lata.
I Mroczek zapowiada, że taka strategia zostanie stworzona. – Pracujemy nad nią od około pół roku. Opublikujemy ją w niedalekiej przyszłości. To mogę zapewnić. Chodzi o perspektywę na lata 2024-2030 – mówił prezes.
Szczecińscy fani są też żywo zainteresowani tym, jak miałaby wyglądać Pogoń po tym, jak potencjalny inwestor już rzeczywiście przejmie władze w klubie. Czy z miejsca będzie chciał zaprowadzić dalsze porządki? Czy wymieni osoby z pionu sportowego oraz zmieni skład zarządu klubu? Mroczek przyznaje, że za wcześnie, by o tym mówić: – Mówimy o pakiecie większościowym akcji klubu, a w takim wypadku inwestor przejmuje władze w klubie. Nie wiemy, jaka byłaby jego wola w tym wypadku. Nam zależy w pierwszej kolejności na tym, by inwestor sprawił, by sytuacja finansowa klubu znacząco się poprawiła.
Jedno jest pewne – Pogoń znalazła się w bardzo dynamicznym położeniu. Z jednej strony rosnąca strata sprawia, że Mroczek i pozostali akcjonariusze są coraz bardziej pod ścianą i muszą przychylniejszym okiem patrzeć na osoby, które chcą zainwestować w Pogoń. Ale wiedzą też, że muszą uniknąć przypadku Lechii Gdańsk, która po zmianach właścicielskich wcale nie wyszła na prostą pod kątem finansowo-organizacyjnym. W tym samym czasie jednak nie można zapominać o boisku. – Ja tu jestem tylko pionkiem. Najważniejsze rzeczy dzieją się tam, na boisku – przyznawał Mroczek. Pogoń ma nowego trenera, debiutanta w tej roli. Ma zespół bez nowych twarzy z zewnątrz, ale z ciekawą młodzieżą.
Pytanie “czy ten projekt wypali?” odbija się jak echo po stadionie “Portowców”. I dotyczy ono zarówno Roberta Kolendowicza, pierwszej drużyny Pogoni, rozmów z inwestorem oraz strategii na kolejne sześć lat.
Komentarze