Pawłowski zwraca uwagę na problem w polskiej piłce
Wiele polskich klubów grających w Ekstraklasie jest finansowanych z publicznych pieniędzy. Między innymi Śląsk Wrocław nie ma prywatnych właścicieli, a budżetowe dziury są zasypywane przez dane miasto. To niekomfortowa sytuacja dla ekip, które są zarządzane przez osoby prywatne. Uwagę na ten problem zwraca Bartłomiej Pawłowski, który w rozmowie z Weszlo.com przejechał się po sposobie zarządzania przez kluby finansowe z budżetu miasta. Nawiązał również do sytuacji w Lechii Gdańsk, w której z medialnych doniesień wciąż się nie przelewa, a pracownicy klubu mają poważne zaległości finansowe.
– Lechia nie płaci piłkarzom, a jest dopuszczona do rozgrywek. Inne kluby mają zaległości po trzy miesiące i nic. To zaburzenie rozgrywek, jeśli miejskie ZOO potrafi przelać grube miliony, żeby Śląsk mógł spłacić długi. Większość klubów Ekstraklasy czy niższych lig sponsorowanych jest z budżetów obywatelstwach albo państwowych. Każdego stać, żeby spłacić długi, jak dziesięć baniek jest przefiltrowanych odgórnie po każdym sezonie. Nie trzeba zarządzać menadżersko.
– W Polsce zaś jest inaczej: budżetuje się przychód, który się szacuje. I na tym to polega. Kluby bankrutują. Nie płacą po trzy miesiące. Lechia Gdańsk nie wypłaca wynagrodzeń, a jest dopuszczona do Ekstraklasy. Innym też to się zdarza. Nie chcę obrażać żadnych kibiców, ale to zaburza rywalizację, jeśli ZOO przelewa miliony, żeby Śląsk mógł spłacić długi – krytykuje Pawłowski.
Gwiazdor Widzewa Łódź zwraca uwagę, że zdecydowanie lepiej powodzi się klubom zarządzanym przez prywatnych właścicieli – to między innymi Raków Częstochowa, Lech Poznań czy Legia Warszawa.
Komentarze