Wisła podarowała rywalowi łatwe bramki
Wisła Kraków po odpadnięciu z eliminacji Ligi Europy ma jeszcze szansę, by dostać się do fazy ligowej Ligi Konferencji. W ramach 3. rundy eliminacji trafiła na Spartaka Trnava, który przed rokiem wyeliminował z europejskich pucharów Lecha Poznań. Biała Gwiazda nie była faworytem, ale wciąż uważano, że rywal jest w zasięgu i przy odrobinie szczęścia można powalczyć o awans.
W pierwszej połowie czwartkowego meczu Wisła prezentowała się nieźle. Po nerwowym początku zdołała ustabilizować grę, a nawet wyjść na prowadzenie po trafieniu Angela Rodado. Spartak nie dominował, a wręcz dawał się zaskoczyć. Krakowski zespół wyglądał dobrze i śmiało mógł liczyć nawet na zwycięstwo. Tak było jednak tylko do przerwy, bowiem zaraz po zmianie stron gospodarze pokazali swoją siłę. Spartak w drugiej połowie strzelił aż trzy bramki i brutalnie odebrał Wiśle nadzieje.
Kazimierz Moskal ocenił występ swoich podopiecznych. Odniósł się do traconych bramek, przy których defensywa, delikatnie mówiąc, się nie popisała.
– Pierwsza połowa była wyrównana. Udało nam się strzelić bramkę. W drugiej podaliśmy tlen przeciwnikowi. Podarowaliśmy bramki, których nie można tracić w taki sposób. Grając na wyjeździe, przy wyniku 1-0, jeśli podarujesz bramki przeciwnikowi to go napędzisz. My nie możemy bronić w ten sposób, że będziemy wybijać piłki z obrony gdzieś do przodu. Trzeba wziąć ciężar gry na siebie, uporządkować ją. Mieć jakąkolwiek kontrolę.
– W przerwie byliśmy zgodni, żeby dalej utrzymać tę grę z pierwszej połowy. Przy pierwszej bramce widziałem mnóstwo naszych zawodników przed polem karnym. Piłka była na nodze jednego z naszych graczy, a koniec końców zawodnik Spartaka znalazł się w polu karnym niepilnowany. Oddał strzał i zdobył bramkę. Nie wiem, dlaczego źle wchodzimy w drugie połowy. Początek też nie był najlepszy – analizował Moskal.
Wisła Kraków awansuje do 4. rundy eliminacji Ligi Konferencji?
- Tak
- Nie
Komentarze