- w trakcie meczów z udziałem bałkańskich drużyn mieliśmy pełen przegląd i wulgarnych pieśni na temat poszczególnych narodów południowej Europy, i flag z przesuniętymi granicami państw – w efekcie praktycznie żadne spotkanie z udziałem bałkańskich drużyn nie zakończyło się bez interwencji organów dyscyplinarnych UEFA.
- polityczny przekaz z trybun to jednak coś w zasadzie normalnego, skoro występują przeciw sobie narody, to i za bramkami klimat jest mocno narodowy. To, co wydaje się pewną nowością, to lekkość, z jaką przekaz trybun przejmują i rezonują sami zawodnicy – niezależnie od grożących za to kar.
- UEFA na razie próbuje pokazać twardą twarz szeryfa, ale przykład Demirala – i wielu innych, którzy przyjdą po nim – będzie mnożył dyskusje i wywoływał lawinę pytań o dopuszczalne granice – na murawie, na trybunach i poza nimi. Czy UEFA zna na nie odpowiedzi?
Merih Demiral, czyli skutek, a nie przyczyna
Gdy piłkarz zostaje przyłapany na czymś nagannym, zazwyczaj z miejsca posiada przynajmniej cztery wiarygodne wytłumaczenia. Zdjęcia fotoreporterów są niekorzystne, ale w tym kasynie byłem po odbiór wypożyczonej przez kolegę książki, kolega akurat grał, a ja tylko odbierałem od niego mojego Hrabala. Być może na filmie wygląda to na flirt, ale obie towarzyszące mi kobiety po prostu żądały ode mnie porad w kwestiach nauk przedmałżeńskich. Śpiewałem, ale nie do końca wiedziałem co. Skakałem, ale nie do końca byłem świadomy, że akurat obrażamy kibiców rywala. Może i rzuciłem tą racą, ale byłem przekonany, że to patyk. Przypadek Meriha Demirala od początku jest zupełnie inny. Merih Demiral pokazał po zdobytej bramce bardzo wyraźny, wykonany obiema dłońmi gest przypominający twarz wilka. Niektórzy wprawdzie w tym momencie mogli jeszcze zaprzeczyć – halo, zespoły rockowe też się w taki sposób pozdrawiają, Demiral pewnie krzyknął do tego “let’s rock”. Ale Demiral nie zamierzał sobie szykować żadnego alibi, wręcz przeciwnie – wrzucił fotkę z gestem na swoje media społecznościowe, wzbogacając ją o opis – krótkie motto tureckich nacjonalistów, które jeszcze do niedawna było częścią studenckiej przysięgi – kolejne rządy raz usuwały, raz przywracały hasło w progi uczelni.
Ne mutlu Türküm diyene – jak szczęśliwy jest ten, który mówi o sobie: jestem Turkiem. Do tego dłonie złożone w sposób nawiązujący do wilka. Można oczywiście jeszcze szukać jakichś wybiegów i forteli, ale ma to tyle sensu, co udawanie, że swastyka jest symbolem słońca. Demiral wprost nawiązał do tureckich nacjonalistów, a co gorsza – bezpośrednio do grupy “Szarych Wilków”.
Jak pewnie się domyślacie – czas studencki poświęciłem jednak na naukę przewrotu w przód oraz oberka, zabrakło mi czasu na wnikliwe studiowanie relacji panujących na styku Europy i Azji. Nie czuję się ekspertem, by wydawać tutaj twarde osądy, zwłaszcza, że zbyt wiele razy widziałem jak normalna, zdrowa miłość do Ojczyzny jest przedstawiana jako rasizm i ksenofobia. Natomiast posiłkując się ogólnodostępnymi źródłami – wiele wskazuje na to, że “Szare Wilki” to jednak nie jest kółko różańcowe, a tym bardziej ukochane przez nas “Szare Szeregi”. Członkiem grupy, którą gestem zaprosił do świata futbolu Demiral był choćby Ali Agca. Niektóre źródła – w tym Wikipedia – nazywają ją wprost organizacją terrorystyczną, która w dodatku w pewnych momentach swojej historii parała się nie tylko zwalczaniem wrogów Turcji, ale i handlem heroiną. Natomiast obecnie organizacja jest w Turcji w pełni legalna, stanowi młodzieżowe zaplecze jednej z prawicowych partii, według samych członków tej instytucji – skupia się choćby na popularyzowaniu kultury oraz krzewieniu patriotycznych postaw.
Jako że był to mecz Turcja – Austria, warto nadmienić: gest wykonany przez Demirala jest w Austrii formalnie zakazany, choć tureccy politycy uznają to za skandal oraz dyskryminację. To dość dobrze obrazuje jak szerokie jest spektrum reakcji na “Szarych Wilków”. W paru państwach uwagę zwraca się na te niezbyt chlubne karty w tureckiej historii, na zaangażowanie “Szarych Wilków” w ataki na Kurdów, tak na terytorium Turcji, jak i w Austrii, Niemczech czy Belgii. Tak, tak, przecież na terenie zachodnich państw mniejszości często mają ze sobą na pieńku, co potrafi przerodzić się w uliczne bitwy, np. gdy Kurdowie i Turkowie zaczynają wyjaśniać swoje różnice światopoglądowe na środku rynku gdzieś w Berlinie. Ale są przecież normalni tureccy politycy, pełniący zwyczajne tureckie funkcje, którzy nie tylko nie widzą w geście nic złego, ale wręcz włączają w mainstream ludzi i organizacje, z którymi utożsamiany jest ten układ palców. Jestem w stanie sobie wyobrazić podobne sytuacje w innych regionach świata – dajmy na to, antykomunistyczna partyzantka, która swego czasu – siłą rzeczy, taki był układ sił na szachownicy – romansowała z nazistami. Albo odwrotnie, antyfaszystowscy wojownicy, którzy mają w dumnych życiorysach pełnych walki z nazizmem również niezbyt chlubne układy z komunistycznymi reżimami.
Psia kość, z jednym z najbliższych sąsiadów wciąż prowadzimy ożywioną dyskusję na temat ich narodowego bohatera – a dla nas pospolitego bandyty. Kim jesteśmy, by wchodzić w spory tak egzotyczne jak turecko-kurdyjskie, ormiańsko-azerskie czy bałkańskie?
Czy Merih Demiral powinien zostać zawieszony przez UEFA?
- Tak
- Nie
- Nie mam zdania
UEFA, czyli ręce pełne roboty
No właśnie. My jesteśmy tylko kibicami z Polski, możemy się temu przypatrywać, wysłuchiwać historyków, socjologów, filozofów, a potem samodzielnie wyrabiać swoją opinię na temat Szarych Wilków czy niektórych paramilitarnych organizacji znanych z wojen na terenach byłej Jugosławii. Możemy studiować pracę ludzi, którzy zjedli zęby na historii Siedmiogrodu – a potem samodzielnie oceniać przyśpiewki Węgrów wobec Rumunów oraz Rumunów wobec Węgrów. Możemy pojechać do Kosowa i osobiście porozmawiać z napotkanymi ludźmi, możemy zajrzeć do serbskich gospodarzy, których już coraz mniej w tym regionie, możemy zajrzeć do pubów i knajp, a następnie ocenić – i flagi kibiców z Serbii, i tych z Albanii, którzy włączają w swój wymarzony kształt ojczyzny tereny również Macedonii czy Grecji.
My możemy obserwować i na tej podstawie formułować własne poglądy. A UEFA musi odpalać swój dyscyplinarny megakopter i na śmigłach sprawiedliwości mknąć z kolejną karą. Wspomniałem o bałkańskich kibicach – Michał Banasiak z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej skrzętnie notował w fazie grupowej, jak Serbowie zgłosili protest z uwagi na zachowanie Albańczyków i Chorwatów, Albańczycy z uwagi na zachowanie Serbów, a we wszystko wmieszała się Macedonia Północna, trochę dotknięta tym, że Mirlind Daku, zawodnik reprezentacji Albanii, po meczu wykrzykiwał przez megafon obraźliwe dla Macedończyków i Serbów pieśni. Całości dodawał uroku fakt, że sam Daku gra na co dzień… w Rosji.
Ten grupowy misz-masz zaowocował naturalnie szeregiem kar finansowych, ale te z uwagi na okrzyki i przyśpiewki kibiców to jednak dalszy plan. Na pierwszy wybiegł z tą swoją szczekaczką pan Daku, który swoimi skierowanymi w Serbów i Macedończyków piosenkami przekreślił swój dalszy udział w turnieju. UEFA zawiesiła go na dwa mecze, Albania odpadła, więc Daku może teraz spokojnie śpiewać recitale gdzieś na ulicach Tirany – chyba że wybierze jednak Kazań, w którym na co dzień występuje. Piłkarz. Przyśpiewki polityczne. Zawieszenie w ważnych meczach. Ten zestaw słów kluczowych zapala lampkę, bo polityka wkracza nie tyle na trybuny, ale na sam środek boiska, wpływając w pewien sposób na wyniki spotkań.
Przy Daku dość prosto wyznaczyć granice – jesteś spoko, jak nie obrażasz innych narodów, jesteś nie do końca spoko, a przede wszystkim jesteś zawieszony, gdy obrażasz inne narody. Prosta, krótka sprawa, pora na mecz w EAFC24, bo tam akurat UEFA nadal ma swoje rozgrywki, w przeciwieństwie do FIFA. Ale co z Demiralem i jemu podobnymi?
Mądrzejsi od was nie mają rozwiązań
Demiral w teorii przecież nikogo nie obraził, a organizacja, którą wspiera, jest legalnie działającą przybudówką tureckiej partii politycznej. Kara dyskwalifikacji na dwa mecze z pewnością obroniłaby się w przypadku nazistowskich pozdrowień, żaden salut rzymski by nie przeszedł. Z drugiej strony – albański orzeł, też przecież nie tylko nacjonalistyczny, ale i powiązany z ruchami rewizji granic, nie bywa karany, o ile nie jest jednocześnie prowokowaniem kibiców, choćby z Serbii. Idźmy krok dalej – Ukraińcy w obecnej sytuacji szukają odwołania do swojej militarnej tradycji, a że ich wojska w historii XX wieku zapisywały się czasami krwią m.in. Polaków? Czy czerwono-czarna flaga to już przekroczenie granicy, po której powinna się w dyskusję włączać UEFA? A wizerunek Stepana Bandery? Serbowie latający z flagą Rosji w obecnych czasach? Skandujący imię i nazwisko Władimira Putina?
Załóżmy, że któryś z serbskich piłkarzy zarzuciłby przyśpiewkę o Putinie. Albo któryś Ukrainiec odwołałby się do postaci czy gestów z ukraińskiego nacjonalizmu. Kto to wszystko będzie osądzał i rozstrzygał? Jeśli piłkarz owinie się flagą z nazwą Armii Wyzwolenia Kosowa? Albo odwrotnie, flagą z napisem “Kosovo je srbija”? Zresztą, po co szukać tak daleko – piłkarz może namawiać na turnieju do głosowania w wyborach na konkretne partie? Bo są tacy, którzy namawiali.
To są wszystko bardzo konkretne problemy, przed którymi UEFA może stanąć już za parę chwil. Szersze Mistrzostwa Europy, ale też rozwój piłki nawet na terenach owładniętych lokalnymi sporami czy militarnymi konfliktami sprawiły, że miłośnicy szukania politycznych tropów w piłce od 3 tygodni nic nie robią, tylko notują.
Daku był banalny do ukarania. Demiral raczej też nie ujdzie na sucho – nie w przypadku, gdy tego gestu zakazuje się w kilku państwach, a on jeszcze bezwstydnie ładuje wszystko do sieci. Ale piłkarzy, którzy nie boją się prezentować swoich poglądów, zwłaszcza w meczach reprezentacyjnych, może być coraz więcej. Już teraz UEFA miewa problemy z rozróżnieniem, która z flag na trybunach jest jeszcze normalnym wyrazem patriotyzmu, a która to już niewiele więcej ponad obrażanie innych narodów. A gdy przyjdzie wyceniać, na ile meczów powinien być zawieszony miłośnik UCK? UPA? IRA, palestyńskich partyzantów czy izraelskiego ministerstwa obrony?
Nie mam recept, nie mam nawet pomysłów, jak do tego podejść. Najlepsza wydaje mi się pełna dowolność wyznawania wszystkich poglądów, każdy ma swój mózg, każdy może pisać i mówić, co tylko zechce. Ale kurczę, tyle razy los nas uczył, że jeśli damy w piłce wolną rękę, to nas ta ręka mocno uderzy…
Mam szczęście. Ja musiałem tylko ten problem opisać. Recepty musi znaleźć UEFA. I musi ich szukać bardzo szybko, bo w grze są nadal i Turcja, i rozpolitykowana przedwyborczo Francja, i nawet Szwajcaria – a to przecież zawsze jest też zagrożenie błyskania albańskimi symbolami, bardziej i mniej legalnymi, bardziej i mniej pokojowymi.
Komentarze