Grupa śmierci okazuje się grupą śmierci (5)

Francja zgodnie z planem pokonała Austrię i to właściwie tyle, jeśli chodzi o dobre wiadomości w naszej grupie. Dziś, świeżo po spotkaniu naszych rywali w drugim i trzecim starciu na Mistrzostwach Europy, mamy już pełną świadomość - określenie "grupa śmierci" nie było na wyrost. 

Kylian Mbappe podczas meczu z Austrią
Obserwuj nas w
PA Images/Alamy Na zdjęciu: Kylian Mbappe podczas meczu z Austrią
  • O tym, ile jakości udało się zebrać Francji w składzie nie trzeba nikogo przekonywać – a przecież pomijając, że występują tam największe gwiazdy światowego futbolu, Francuzi mają też doświadczenie, ciągłość pracy z jednym trenerem a nawet balans ataku z obroną. 
  • Pewną niespodzianką dla tych, którzy futbol śledzą z doskoku mogła być mordercza intensywność, którą narzucali Austriacy. Podopieczni Ralfa Rangnicka grali… cóż, jak wypada grać drużynom Ralfa Rangnicka. 
  • Co to wszystko oznacza dla nas? Jeśli komuś zaświeciła się po niedzielnym meczu drobna żaróweczka oczekiwań, powinna jak najszybciej zgasnąć – do obu starć podejdziemy z pozycji underdoga. Ale czy to na pewno źle?

Francja? No to chyba nie jest na razie przeszłość

Oczywiście – to nie był wielki mecz Francuzów, w dodatku wymęczone 1:0 z Austrią okupili złamanym nosem Kyliana Mbappe oraz mocno poobijanymi nogami u praktycznie każdego zawodnika ofensywnego. Jeden gol, w dodatku swojak. Katastrofalnie przestrzelona “setka” Mbappe. Kiks Giroud w klarownej sytuacji, sporo niechlujności przy ostatnim podaniu – a to przeciągnięta wrzutka, a to zbyt mocna prostopadła piłka. Francja, która na papierze wydawała się hybrydą Chicago Bulls Jordana oraz czołgu Abrams, zaprezentowała się zaledwie solidnie. 

Nie ma dyskusji – niektóre wejścia Kolo Muaniego, Mbappe czy Dembele pokazywały od razu, dlaczego to właśnie Francja bywa najczęściej typowana do końcowego zwycięstwa. Niektóre klepki w środku pola, przyspieszenia tempa, pojedyncze techniczne zagrania w pełni udowadniały, że mamy do czynienia ze ścisłym światowym topem piłkarstwa. N’Golo Kante czyścił jak za najlepszych lat, defensywa rzadko dopuszczała Austriaków do tworzenia jakiegokolwiek zagrożenia. 

Zobacz także: terminarz Euro 2024

Natomiast jeśli zestawić sobie mecz Francuzów z tym, co Niemcy zrobili Szkotom, albo nawet prościej – z tym jak zagrała Hiszpania przeciw Chorwatom… Cóż, Francuzom zdecydowanie bliżej było do minimalistycznych i momentami nudnawych Anglików. Sęk w tym, że Francja miała wynik, nie musiała forsować tempa, a ponadto – Francja została bardzo przytomnie wyłączona przez silnych, zwrotnych i szalenie nieustępliwych Austriaków. Gdy wizualizujemy sobie rozpędzonego Kolo Muaniego czy Griezmanna, którzy próbują oszukać nie Danso czy Poscha, ale Salamona lub Bednarka… No nie jest to najbardziej przyjemna z wizji, nawet jeśli wyobrażamy sobie najlepszą możliwą wersję Salamona z Ligi Konferencji w Lechu Poznań, nawet jeśli wyobrażamy sobie Bednarka zestawianego z van Dijkiem, jego poprzednikiem w roli stopera Southamptonu. 

Chybotliwa defensywa, z którą momentami bawili się Gakpo czy Depay, przeciw Francuzom będzie musiała zagrać lepiej, by choćby myśleć o uniknięciu kompromitacji. Jeśli jakość przeważyła w meczu Holandia – Polska, to strach pomyśleć, jak bardzo jakość może przeważyć w meczu Polska – Francja. 

Jeśli ktoś chciałby z kolei się pocieszać, że przecież Mbappe będzie jeszcze się leczył, a nawet jak zagra, to w niewygodnej masce… Cóż, wczoraj z ławki nie podnieśli się Kingsley Coman czy Bradley Barcola, a przecież wszechstronność Griezmanna czy Thurama tworzy jeszcze szereg innych możliwości Didierowi Deschampsowi. Spójrzmy prawdzie w oczy – Francja wystawiłaby ósmego czy dziewiątego skrzydłowego lub napastnika w kolejce do grania, i wcale nie zmieniłoby to drastycznie odległości, jaka dzieli jakość naszych obrońców i ich linii ofensywnej. 

Austria? No takie Niemcy, tylko inne

Ale jakość Francji, to jak doskonale potrafią przyspieszać grę, to jak bezwzględny i pracowity jest Kante – to wszystko są znane problemy. W Katarze mniej więcej zobaczyliśmy, jak wypadamy na tle takiego rywala, nie ma sensu spodziewać się jakiegoś wielkiego cudu w Niemczech. Z tej perspektywy narastał ból związany z meczem numer dwa. Im dalej w starcie Austriaków z Francuzami, tym mocniejsze wątpliwości – czy te typki w ogóle posiadają płuca?

Co najbardziej cieszy kibiców reprezentacji Polski, co najbardziej dziwi naszych rywali i jak najłatwiej zaskoczyć przeciwnika biało-czerwonych? Otóż pokazały to już nie tylko mecze Michała Probierza – wysoki, agresywny pressing, odbiór piłki na połowie rywala, może nawet w tej ostatniej tercji, szybkie napędzenie wahadeł i próba finalizacji. Gra z kontry rozumiana nie jako “jesteśmy tyłkiem w naszym polu karnym, a potem wybijamy i za tym szybko biegniemy”. Bardziej jako: odbierzmy jak najwyżej, to szybciej znajdziemy się przy bramce. 

To momentami działało NAWET z Holendrami, którzy przecież uchodzą za specjalistów od utrzymywania piłki, a w obronie mają takich asów jak Ake, van Dijk czy de Vrij. Wydawało mi się, że te 12 “recoveries”, które wyliczył The Analyst to całkiem niezły wynik, jak na umiejętności przy wyprowadzaniu piłki u naszych przeciwników. Wydawało mi się, że praca Buksy zasługuje na wielkie pochwały. 

No i potem obejrzeliśmy wszyscy Austriaków. Najkrócej rzecz ujmując – oni wczoraj nie dawali Francuzom oddychać. Fanpage piłkarskie świata zamieszczą na dowód głównie złamany nos Mbappe czy rozbitą głowę Griezmanna, ale te nieszczęśliwe zderzenia to w gruncie rzeczy przypadek. Przypadkiem nie była z kolei konsekwentna, namolna bieganina za każdym francuskim zawodnikiem. Austria każdą akcję traktowała jak pożar, każdy kolejny pomysł Francuzów – jak atak w samym polu karnym, który trzeba jak najszybciej przerwać i zdusić. Efekt był taki, że momentami nawet N’Golo Kante wracał już do obrony nieco wolniej. Intensywność Austriaków zresztą nie dziwi nikogo, kto śledził rozwój filozofii piłkarskiej samego Rangnicka. 

Gegenpressing na taką skalę zaczął się od niego, garściami z dorobku Rangnicka czerpała cała śmietanka najlepszych trenerów kontynentu. RB Lipsk został zaprojektowany i poprowadzony według jego wytycznych, ten wysokooktanowy, taurynowy futbol miał się zbiegać z polityką marketingową firmy, która zawsze chce lecieć jak najwyżej i jak najszybciej. Tak, ten cudotwórca miał też na koncie parę bardzo zwyczajnych i ludzkich porażek, z Manchesterem United na czele. Ale przecież filozofii nie zmienił, sposobu, by docierać z nią do drużyny – raczej też. Nawet jeśli w karierze krążył między stanowiskami, często wprowadzając własne wizje nie jako trener, ale dyrektor. 

Spodziewaliśmy się więc: Austriacy będą biegać, będą odbierać, będą jak banda dobermanów na motorkach.

Ale chyba nie spodziewaliśmy się, że aż tak. Można zarzucać Austrii, że niewiele było z tego okazji, że niewiele mięsa, ale kurczę, goście przegrali 0:1 z Francją, w końcówce wicemistrzowie świata wybijali już byle dalej od bramki, a Thuram zaczął się zastawiać w narożniku. To była wojna i trudno się spodziewać, by na nas Austriacy wyszli z mniejszym animuszem. Jeśli nasz pomysł oparty na doskoku, szybkim odbiorze i bezustannej ciężkiej pracy zderzy się z ich pomysłem – który Rangnick wprowadza w Austrii o wiele dłużej, niż Probierz u nas… Pozostaje wrócić do prognozy sprzed turnieju. Każdy gol będzie nam miły, każdy punkt będzie dla nas cudem. 

Sprawdź ostatnie materiały wideo związane z Ekstraklasą

Nadal nic nie musimy

Zbierając jednak wszystkie wrażenia z wczorajszego starcia w jedną całość: wracamy do punktu wyjścia. Wracamy do atmosfery sprzed meczu z Holandią, sprzed gola Buksy. W meczu Austria – Polska bardzo wyraźnym faworytem będzie Austria. W meczu Francja – Polska wyraźnym faworytem będzie Francja, właściwie z dzisiejszej perspektywy eksperci i bukmacherzy widzą to jako starcie kandydata do mistrzostwa z egzotycznym planktonem. 

Jeśli komuś przeszkadzała zbyt pozytywna aura wokół kadry, sporo pochwał za w gruncie rzeczy przegrany mecz – teraz będzie miał raczej chwilę oddechu. Tak, Polacy zaprezentowali się godnie, przywrócili nam uśmiech podczas oglądania reprezentacji, postraszyli Holendrów, wzbudzili szacunek wielu postronnych widzów. Ale to wszystko. Pierwszą sensację sprawili Słowacy – po meczu, który w ich wykonaniu nie był wcale tak fantastyczny, ale niemiłosiernie mylił się Lukaku. Pierwszym naprawdę wiarygodnym czarnym koniem okrzyknięto już Rumunię, która w eliminacjach wyprzedziła Szwajcarię, a teraz oklepała Ukrainę, prezentując świetny futbol. My jesteśmy w jednym szeregu z Serbią, która postawiła się Anglikom, czy Albanią, która nie wymiękła przed Włochami. 

Więcej można wybiegać w piątek. Natomiast to grupa śmierci i dopiero teraz, gdy na własne oczy można było ujrzeć sposób grania Austriaków i Francuzów, możemy to w pełni zrozumieć. 

Spoiler: w grupie śmierci często zdarza się, że nie wszyscy zdołają dotrwać do fazy pucharowej.

Tylko u nas

Komentarze