Jeszcze niedawno pół świata piłkarskiego twierdziło, że obecna forma podopiecznych Artety nie zapewni Kanonierom utrzymania w Premier League. Tymczasem Arsenal z każdym spotkaniem zaczyna grać lepiej. Hiszpański menadżer zmienił oblicze swojej drużyny z początku sezonu o 180 stopni i zamierza jak najszybciej dogonić czołówkę, aby powrócić do walki o europejskie puchary.
W połowie grudnia Arsenal spadł na 15. pozycję w tabeli po niechlubnej serii pięciu porażek i dwóch remisów, które zaczęły się po niespodziewanej porażce z Aston Villą (0:3) na Emirates Stadium. Słabe wyniki wiązały się z czarnym scenariuszem, gdzie Kanonierzy walczyliby już tylko o utrzymanie. W dodatku na Wyspach zastanawiano się, jak długo Arteta utrzyma swoją posadę. Przyjaciel Pepa Guardioli nie zamierzał czekać na stryczek i postawił wszystko na jedną kartę.
W pewnym momencie ekipa z północnego Londynu zanotowała trzy zwycięstwa w lidze, dzięki czemu awansowała na 11. lokatę. Dużą rolę w poprawie formy miała zmiana taktyki na bardziej ofensywną, ale i postawienie na młodą krew, która lubi grać do przodu. Rzeczywiście wpływ akademickich talentów Emile Smith Rowe i Bukayo Saki miał znaczenie, jednak Mikel Arteta wprowadził również kilka innych zmian.
Co się zmieniło?
Po porażce w derbach ze Spurs, Kanonierzy ustanowili ligowy rekord sezonu, gdy przez 90 minut oddali 44 dośrodkowania. Pomimo wielu prób, centry w pole karne nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, a brak korzyści z wysiłku piłkarzy zaczął być mocno krytykowany. Zgodnie z nowymi danymi Opta Insights, od początku grudnia Arsenal zajmuje czwarte miejsce pod względem częstotliwości dośrodkowań i pierwsze miejsce pod względem liczby graczy wbiegających w głąb pola karnego. Nawiasem mówiąc w grze Kanonierów wzrosła częstotliwość dośrodkowań i liczba atakujących je piłkarzy, którzy atakują każde zagranie w tym obszarze. Centry przyczyniły się do zwiększenia liczby uderzeń pod bramką przeciwnika, a co za tym idzie większej liczby zdobywanych goli.
Ofensywna taktyka jest, też widoczna gołym okiem. Arteta postawił na formację 4-2-3-1. Była to słuszna decyzja, ponieważ dała większe pole do popisu dla zawodników z środka pola. Z kolei środkowy napastnik został ustawiony wyżej, więc jego zadania ograniczyły się do walki o czystą pozycję i grę na szpicy. W rezultacie, dzięki ostatnim zmianom wszystkie wskaźniki ataku i posiadania piłki przez Kanonierów znacząco wzrosły. Jedynym mankamentem, który wymaga poprawy są bramki zdobywane głową. Od początku sezonu Arsenal strzelił takich goli tylko trzy. To znacznie mniej, niż kluby z pierwszej szóstki – Liverpool (osiem), Chelsea (siedem), Manchester United oraz Tottenham (pięć).
Wszystko wskazuje na to, że pomysły Artety mogą przyczynić się do odrodzenia klubu, który od dawna jest w kryzysie. W szeregach Arsenalu atmosfera na pewno jest już lepsza, jednak przed całym zespołem jeszcze sporo pracy, aby walczyć o najwyższe cele. W czwartek wieczorem Kanonierzy przystąpią do rywalizacj z Crystal Palace i z całych sił będą chcieli odnieść czwarte zwycięstwo z rzędu. Spotkanie wystartuje o godzinie 21:00, natomiast transmisję “na żywo” przeprowadzi Canal + Sport.
Komentarze