- 26-letni Dawid Pędziałek to najmłodszy trener na szczeblu centralnym w Polsce. Na początku roku został trenerem drugoligowego GKS-u Jastrzębie.
- Dawid Pędziałek jest wychowankiem LKS-u Żarki. Grał też m.in. w MKS-ie Trzebinia czy Zenicie Międzybórz.
- – Talentu piłkarskiego mi brakowało, ale fascynowały mnie rzeczy związane ze szkoleniem, prowadzeniem drużyny – mówi Dawid Pędziałek.
- W GKS-ie Pędziałek prowadzi zawodników znacznie od siebie starszych, m.in. Pawła Baranowskiego czy Szymona Matuszka.
“Nie jesteśmy usatysfakcjonowani”
6 punktów w 5 wiosennych meczach – to wynik, który jest dla Pana satysfakcjonujący [rozmawialiśmy przed meczem z Kotwicą wygranym przez GKS Jastrzębie 3:1 – red.]. Czy raczej rozczarowujący?
Zdecydowanie dorobek punktowy mógłby być lepszy. Nie jesteśmy usatysfakcjonowani. Stać nas na więcej. Natomiast uważam, że te mecze wyjazdowe, które graliśmy, były dość trudne. Najbardziej boli porażka z Olimpią Elbląg, bo ona trochę zamazuje ten obraz poprzednich spotkań.
Musiał też zaboleć fakt, że w meczu z Hutnikiem Kraków w doliczonym czasie gry wypuściliście z rąk zwycięstwo.
Czuliśmy złość i rozgoryczenie, że w 93. minucie straciliśmy gola i tylko zremisowaliśmy. Na szczęście tę złość udało się przekuć w zwycięstwo nad Sandecją w następnej kolejce. A wracając do Hutnika, zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, ale w drugiej to rywal był lepszy, więc z przebiegu meczu remis jest rezultatem sprawiedliwym.
Stresu nie było
Mecz z Hutnikiem był pierwszym spotkaniem o punkty w II lidze, w którym prowadził Pan samodzielnie drużynę. Jest Pan zadowolony ze swoich decyzji, jakie wtedy Pan podjął?
Ocenę tego, co robi trener podczas danego meczu, zawsze determinuje wynik spotkania. Uważam, że podjąłem takie decyzje, jakie mogłem podjąć. Zawodnicy, którzy weszli dobrze wyglądali podczas obozu przygotowawczego i byli bliscy pierwszej jedenastki. Myślę, że gorsza dyspozycja w części gry nie wynikała ze zmian. Drużyna walczyła, nie brakowało zaangażowania i ciężkiej pracy, ale po prostu w danej sytuacji podejmowaliśmy złe decyzje. Gdybym miał jeszcze raz ten mecz rozgrywać, to wykonałbym identyczne ruchy.
A czuł się Pan zestresowany?
Nie, byliśmy dobrze przygotowani i dlatego byłem spokojny o ten mecz. Dużo czasu poświęciliśmy na analizę gry Hutnika.
Tradycje górnicze i piłkarskie
Do bieżących spraw jeszcze wrócimy. Pochodzi pan z Żarek w powiecie chrzanowskim. To tam zaczynał Pan przygodę z futbolem.
Zaczynałem w grupie trampkarzy młodszych w LKS-ie Żarki. Potem przeniosłem się do troszkę większego klubu w mojej okolicy, czyli do MKS-u Trzebinia, a następnie do Soły Oświęcim, która miała spore ambicje, bo niewiele zabrakłoby, a drużyna weszłaby do II ligi. Ja oczywiście nie grałem wtedy na poziomie trzecioligowym, bo byłem występowałem w juniorach.
GKS Jastrzębie to klub z tradycjami górniczymi. Pana rodzinne okolice też słyną z kopalń. Czy w Pana rodzinie są tradycje górnicze?
Tak, mój ojciec przez ponad 20 lat przepracował w kopalni. Również dziadkowie byli górnikami.
A tradycje piłkarskie?
Moim bliskim kuzynem jest Madrin Piegzik, który grał w Górniku Zabrze. Piłka i tradycje górnicze przenikają się w naszej rodzinie.
Rozmawia Pan czasem z kuzynem o futbolu?
Teraz rzadziej, ale przy okazji rodzinnych spotkań to jak najbardziej.
A kibicowanie? Do paru poważnych klubów ma Pan z domu niedaleko.
Kibicem jednego konkretnego klubu nie byłem. Jeździłem na Wisłę Kraków, na Cracovię, na Górnik Zabrze czy na Ruch Chorzów. Po prostu chciałem oglądać piłkę.
To może jakieś większe sympatie zagraniczne?
Lubię zespołu dobrze poukładane, grające intensywną piłkę. Lubię Liverpool Jurgena Kloppa, Bayern Juppa Heynckesa. A takim trenerem, do którego zawsze wracam, jest Jose Mourinho.
Przykład Boruca
Grał Pan jako bramkarz. Dlaczego akurat wybrał Pan tę pozycję?
Po pierwsze warunki fizyczne, a po drugie ta historia Artura Boruca broniącego na Euro 2008 działała na wyobraźnię. Akurat się to skumulowało i po prostu bycie bramkarzem zaczęło mi się podobać.
W artykułach sprzed lat znalazłem informacje, że był Pan specjalistą od obrony rzutów karnych.
Tak się złożyło, ale myślę, że to za dużo słowo. Nie ma o czym mówić, bo to były niższe poziomy.
Początki
Kiedy zorientował się Pan, że chce się Pan poświęcić pracy trenera, a nie karierze piłkarskiej?
Pierwszy kurs trenerski zrobiłem w wieku 18 lat. Dosyć szybko spodobało mi się bycie trenerem. Od 9 lat jestem w tym zawodzie i miałem okazję pracować z dzieciaczkami, poprzez zawodników nastoletnich, a teraz już z pierwszą drużyną.
–Z ojcem zawsze w niedzielę oglądałem Ligę Plus Extra i pamiętam, że interesowały mnie te podsumowania i analizy. Wtedy się wszystko zaczęło.
Studiował Pan zarządzanie sportem zespołowym. Co Panu dały te studia?
Przede wszystkim poznałem tam bardzo wielu sportu. To były studia hybrydowe organizowane przez dr Łukasza Panfila. Dużo było tam praktyki, miałem okazję podpatrywać wielu trenerów z różnych dyscyplin.
W międzyczasie trafił Pan do akademii Olympic Wrocław Krzysztofa Wołczka i Dariusza Sztylki.
Na kursie przygotowania motorycznego, organizowanym przez Łukasza Piwkowskiego, poznałem Dariusza Sztylkę. Trener Piwkowski, który też był zatrudniony w akademii, zaproponował mi pracę w Olympicu Wrocław. Przez pierwszy rok prowadziłem grupy zaawansowane, ale ćwiczące popołudniu. Potem dostałem szansę w Szkole Mistrzostwa Sportowego i tam mogłem zajmować się tymi najbardziej utalentowanymi grupami. Wspominam ten czas bardzo dobrze.
Słyszałem, że z dziećmi fajnie się pracuje jako trener. Gorzej jest z ich rodzicami.
Nie miałem z tym większych problemów. Wiadomo, że były jakieś tam drobne sytuacje, ale radziłem sobie z tym.
Do Jastrzębia przez staż
Jak to się stało, że dziś jest Pan w Jastrzębiu?
To zasługa trenera Grzegorza Kurdziela, którego miałem okazję poznać, gdy przebywałem na stażu w Cracovii. Został on trenerem GKS-u Jastrzębie, gdy zespół grał w I lidze. Podjął się bardzo trudnej misji utrzymania. Pamiętam, że to był bardzo ciężki okres, bo w klubie brakowało funduszy. Zostałem analitykiem, ale nie mieszkałem tu, tylko dojeżdżałem. Trenerowi Kurdzielowi nie udało się wtedy utrzymać GKS-u w I lidze, ale jego praca została doceniona, bo po spadku zarząd pozwolił mu kontynuować pracę z zespołem.
Do niedawna trenerem GKS-u Jastrzębie był Piotr Dziewicki. Czy gdy zapadła decyzja o jego zwolnieniu, w Pana głowie pojawiła się myśl, że teraz nadeszła Pana kolej, by zostać I trenerem?
Kompletnie się tego nie spodziewałem. Dostałem wtedy zadanie poprowadzenia zespołu w ostatnim meczu ligowym w 2023 roku. Nie doszedł on jednak do skutku ze względu na warunki atmosferyczne. Klub poszukiwał nowego trenera, a w międzyczasie dyrektor Adam Lechowski rozmawiał ze mną, podpytywał mnie o moją wizję prowadzenia GKS-u. Na początku grudnia porozmawialiśmy dłużej i wtedy przedstawiłem mu szerzej swoje pomysły. Mój plan spodobał się i zaraz po świętach dostałem informację, że zarząd zdecydował się powierzyć mi rolę I trenera.
“Nikt nie kwestionuje moich decyzji”
Z Pana strony był moment zawahania?
Byłem lekko zszokowany, ale nie wahałem się i przyjąłem propozycję. Wiadomo, że tu wchodziły w grę kwestie transferowe – kogo wypożyczyć, jaką pozycję wzmocnić. Ale te ruchy, o których rozmawialiśmy z dyrektorem, zostały wykonane. Trzeba było szybko wziąć się do roboty.
W składzie GKS-u są zawodnicy z bardzo dużym bagażem doświadczeń, m.in.: Szymon Matuszek, Paweł Baranowski czy Kamil Jadach, który chyba całą karierę spędził w GKS-ie Jastrzębie. Jak odebrali to, że człowiek o wiele od nich młodszy będzie teraz ich trenował?
Zawodnicy zaakceptowali pomysł, który przedstawiliśmy, i nie mam z nimi żadnego problemu. Nikt nie kwestionuje moich decyzji. Każdy chce jak najlepiej dla drużyny i idziemy w tym samym kierunku.
W sztabie ma Pan legendę Ekstraklasy Mariusza Pawełka. Jak Wam się współpracuje?
Przede wszystkim jest to świetny człowiek i jest dużą wartością w sztabie. Widzi dużo rzeczy, których inni nie widzą. Służy swoją wiedzą i doświadczeniem. Nie wyobrażam sobie sztabu bez Mariusza. My młodzi trenerzy mamy swoje pomysły, swoje wizje, ale warto też posłuchać rad takich doświadczonych osób.
Czas na młodych
Można chyba powiedzieć, że teraz jest dobry czas dla młodych trenerów? Adrian Siemieniec, Dawid Szulczek to już bardzo ważne postacie w Ekstraklasie.
Jest taka tendecja. Chyba właśnie Dawid Szulczek był pierwszym, który otrzymał dużą szansę w Ekstraklasie. Mamy taki trend, ale pamiętajmy, że nieważne, czy trener ma 26 lat czy 66 – każdy jest oceniany przez pryzmat tego, jakie wyniki osiąga jego drużyna.
Jakie ma Pan plany, jeśli chodzi o samorozwój? UEFA Pro?
Tak, ale teraz jest czas, by zebrać doświadczenie i móc aplikować na kurs UEFA Pro. Najpierw chciałbym przepracować pełny sezon w Jastrzębiu. W przerwie między sezonami planuję wyjazd na staż. Wybrałem już konkretne kluby, ale póki co nie chcę o tym mówić.
Wykorzystać czas jak najlepiej
A co Pana zajmuje poza futbolem?
Ostatnio w zasadzie w moim życiu jest tylko piłka. Chcę jak najlepiej wykorzystać ten czas. Nie mógłbym teraz zajmować się czymś innym, gdybym czuł, że w klubie czegoś nie dopilnowałem.
Rozumiem, że podstawową sprawą dla GKS-u jest utrzymanie się. Ale tabela II ligi jest tak spłaszczona, że wygrywacie 2 mecze i jesteście blisko miejsc barażowych. Jakie cele postawiliście sobie zimą na tę rundę?
Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Nie patrzymy na tabelę, nie gdybamy, bo to nie ma sensu.
Komentarze