- Kadra nie gra dobrze. Ale nie gra też źle – i to się staje kluczem
- Michał Probierz przebył długą drogę. Można zaryzykować, że już nie jest tym samym trenerem, co dwa lata temu
- Ilość świeżości, jaką wniósł do szatni, może zaskakiwać
Michał Probierz – dlaczego nie powinniśmy narzekać na grę kadry
Nie było w ostatnich latach trenera rzuconego na taką minę, jaką Michał Probierz zdecydował się rozbrajać. Nawet jeśli w przeszłości któryś selekcjoner – nazwijmy go Adamem Nawałką – był autorskim wymysłem prezesa i przejmował kadrę rozbitą, nie podejmował się aż tak straceńczej misji. Miał dziewięć miesięcy do eliminacji, raczej neutralny odbiór środowiska i kibiców, pozytywną aurę wokół siebie i niewiele do stracenia. Probierz też jest selekcjonerem, który miał to szczęście, że jedyna osoba na świecie, która powierzyłaby mu reprezentację, była akurat szefem PZPN. Tyle, że w społeczeństwie generalnie sympatyzowanie z nim było – jakby to ładnie ująć – ograniczone, a drużynę dostał w momencie, w którym szanse na przegranie eliminacji były znacznie wyższe niż na zakończenie ich pozytywnie.
Gdybyśmy w tamtym momencie usłyszeli, że jednak zagramy w Niemczech, nikt nie pytałby, w jaki sposób. Nikt nie miałby oczekiwań, że z drużyny, która przed momentem wzbudzała coś na pograniczu irytacji i pogardy, w ciągu kilku chwil Probierz uczyni machninę nie do zatrzymania. Tak jak nikt nie oczekiwał od Czesława Michniewicza dwa lata temu niczego innego niż awansu. Wtedy odbiór awansu był znacznie korzystniejszy, bo w grupie zajęliśmy miejsce, w które celowaliśmy, a i w samym barażu udało się ze trzy razy kopnąć celnie w prostokąt, z czego dwa razy wpadło. Nie mogę znieść słuchania narzekań, że tym razem 120 minut nie przyniosło nawet jednego strzału celnego, bo to rozliczanie Probierza za rzeczy na tym etapie nieistotne.
Istotny był awans i obrane przez Probierza środki do jego uzyskania nie sprawiały, że się od tego awansu oddalaliśmy.
Czy Michał Probierz byłby lepszym trenerem, gdyby Jakub Piotrowski uderzył o metr w lewo? Byłby lepszym, gdyby Robert Lewandowski trafił z drugiej strony słupka? Albo, gdyby Przemysław Frankowski nieco lepiej złożył się do strzału z bliska, ewentualnie piłka bardziej korzystnie odbiła mu się od murawy? O trenerze raczej świadczy to, jak całościowo spojrzymy na plan.
Oglądaj także: “Przemowa” po meczu Walia – Polska
Nie wyglądamy dobrze, ale ważniejsze, że nie wyglądamy źle
A ten nie był zły. Nie było gry w dośrodkowania, a jeśli już je robiliśmy, były z przygotowanych pozycji, dochodziły też celu. Nie było strachu i chęci zabezpieczenia się dwoma defensywnymi pomocnikami, gdy jakościowo indywidualnie powinniśmy nad Walią górować grą w piłkę, nie rąbanką. Ci zagrażali tylko po stałych fragmentach gry, co było wliczone w koszta.
Reprezentacja Probierza może nie gra ładnie, ale – co pewnie w naszym przypadku ważniejsze – nie gra też źle. Gdyby dokonać podsumowania jego dotychczasowej kadencji, w sześciu meczach prowadzących nas na Euro 2024, naprawdę fatalnych minut rozegraliśmy 30 – wszystkie w pierwszej połowie z Mołdawią. Że rywale nie byli mocni? Poprzednik miał podobnych, a złych momentów naliczylibyśmy więcej.
Nie jesteśmy na etapie, na którym moglibyśmy z wyższością patrzeć na rywali i dyktować z każdym z nich warunki gry. Jesteśmy na etapie, w którym unikanie złych momentów i oddanie się w ręce tych średnich, może być wystarczające. Na budowanie drużyny mieliśmy cały 2023 rok i go straciliśmy.
Zobacz także: Terminarz Euro 2024
Probierz – wbrew powszechnym oczekiwaniom – wniósł do szatni maksymalną świeżość. Scalił grupę piłkarzy, którzy przyjeżdżając na kadrę marzyli już o powrocie z niej. – Coś się zmienia. Znów reprezentacja zaczęła wywoływać uśmiech na twarzy – mówił wczoraj Robert Lewandowski. Selekcjoner coraz częściej sprawia wrażenie faceta, który nawet jeśli pewnych poprzeczek nie przeskoczy, to nie będzie strącał tych zawieszonych na wysokości kolan. Ewoluował taktycznie – trzeba mieć dużo złej woli, by nie widzieć, jak jego kadra stara się rozgrywać piłkę – oraz charakterologicznie. Nie zarządza przez konflikt, nie irytuje piłkarzy chcąc być jedynym samcem alfa w stadzie. Zaryzykuję teorię, że jest dziś innym trenerem niż dwa-trzy lata temu. Buduje poczucie, że powinno się go oceniać przez pryzmat bycia selekcjonerem, a nie szkoleniowcem w ligowej młócce. Powinno się go oceniać przez pryzmat tego, kim jest dziś, a nie kim był niedawno.
Euro 2024 bez żadnych oczekiwań. Poza jednym
Przyszłość być może zweryfikuje go negatywnie, ale przyszłość jest teoretyczna. Dziś trudno znaleźć realne powody do krytyki. Wątpię, że znajdę je nawet po nieudanym Euro.
Bo wobec tego tunieju nie mam żadnych oczekiwań. Poza jednym – niech ono będzie etapem przygotowań do kolejnych wyzwań. Niech nie zostanie zmarnowany czas, który Probierz wreszcie otrzyma – na czele z dwutygodniowym zgrupowaniem przed turniejem, gdzie pierwszy raz od dechy do dechy będzie mógł szlifować swoją wizję. Niech ewentualny zły wynik na Euro nie będzie jedynym, co zdecyduje o przyszłości Michała Probierza, bo na dziś on zapracował, by jego misja trwała dłużej.
No chyba, że ktoś wymyśli złoty sposób na poprawienie gry po nieudanym turnieju. Na przykład zwalnianie trenera i zatrudnienie nowego. To na pewno będzie skuteczne. A, nie, czekaj…
Nie ukrywam, że traktuję MP jako kolegę Prezesa Disco Polo. Szanuję awans, zasłużył na poparcie. Tylko Modera powołać, proszę…