- Jeśli Polska nie awansuje na Euro 2024, można spodziewać się grzmotów nie tylko na boisku
- Póki co w reprezentacji panuje jednak spokój, a atmosferę rozluźniło słynne już pytanie z poniedziałkowej konferencji
- Jeśli Polska awansuje do finału barażów, zagra w nich ze zwycięzcą starcia Walia – Finlandia. Jeśli sensacyjnie przegra – poleci na mecz towarzyski do pokonanego z tej drugiej pary
Polska – Estonia. Jest aż za spokojnie
Reprezentacja Polski nie słynęła w ostatnim czasie ani ze spokoju na boisku, ani z charakterności, ale gdy pytam o napięcie przed meczami decydującymi o przyszłości wielu osób, słyszę, że to zgrupowanie nie różni się niczym od poprzednich. – Jest aż za spokojnie. Kadra ma standardowe obowiązki, jak sesja zdjęciowa w nowych strojach, czy pewne działania marketingowe – mówi Emil Kopański, rzecznik kadry, dla którego baraże są debiutem na nowym stanowisku po tym, jak zastąpił zwolnionego pod koniec roku Jakuba Kwiatkowskiego. Nie ma natomiast planów – przynajmniej póki co – by kadrowicze wyskoczyli na jakiś integracyjny wieczór we własnym towarzystwie, jak to czasem bywało w przeszłości. Atmosferę rozluźniła natomiast poniedziałkowa konferencja, a temat „żugajek” był dość popularny wśród zawodników.
Reprezentacja jest przygotowana na wszystkie scenariusze. Hotele są zarezerwowane zarówno w Helsinkach, jak i w Cardiff. W przypadku pierwszej opcji udało się dogadać z Finami, by PZPN nie ponosił żadnych kosztów, jeśli nie będzie konieczności grania przeciwko ich drużynie. Jeśli okaże się, że jednak trzeba lecieć do Skandynawii, hotel w Cardiff “przejmie” od nas reprezentacja Estonii i to ona pokryje koszty. Bo do meczów w Finlandii i Walii i tak dojdzie – UEFA postanowiła, że przegrani w pierwszych barażach zagrają ze sobą mecz towarzyski. Polacy wierzą nie tylko w awans do finału, ale i w wygranie tego drugiego spotkania. Na taką ewentualność przygotowano specjalne koszulki, które zawodnicy założą na siebie i w nich podziękują za doping polskim kibicom będącym na stadionie.
Logistyka na Euro 2024? Ośrodek, w którym w przypadku awansu będzie stacjonować reprezentacja Polski jest już wybrany, jednak PZPN nie chce zdradzać szczegółów. Finalizacja nastąpi dopiero po wywalczeniu przepustki. Na razie o spotkaniach przeciwko Holandii, Austrii i Francji nikt nie myśli.
Wszystko dopięte na ostatni guzik. Czyżby?
Na razie pozornie jest więc wyczuwalny duży luz, natomiast stawka barażu może być paraliżująca także dla tych, którzy nie wybiegną na boisko. Jest nią nie tylko awans na Euro, nie tylko zachowanie resztek dobrej twarzy po eliminacjach, w których tak złych wyników nie dałoby się nawet wylosować, ale też ewentualna przyszłość Cezarego Kuleszy.
Prezes PZPN próbuje sprzedać dobrą narrację w każdej kwestii, jednak często narracja ta często nie wytrzymuje starcia z faktami. Niedawno w rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdził: – Od strony organizacyjnej PZPN zapewnił drużynie komfortowe warunki przygotowań. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pewnie dałoby się to zdanie obronić, bo warunki są naprawdę komfortowe – z możliwością codziennego treningu na arenie meczowej, co w przeszłości się nie zdarzało – gdyby nie nagłe odejście Tomasza Kuszczaka ze sztabu reprezentacji. Nikt tego oficjalnie nie potwierdza, ale „sprawami organizacyjnymi”, którymi związek się zasłania tłumacząc ruchy w kadrze, ma być rozbieżność w sposobie wynagradzania byłego już asystenta Michała Probierza. Czy może to mieć wpływ na wynik – raczej nie. Natomiast na pewno tak nie wygląda dopinanie wszystkiego na ostatni guzik.
Oglądaj także: Tierlista najlepszych meczów reprezentacji Polski
Budżet będzie się zgadzać, atmosfera wokół prezesa nie
Sprawa Kuszczaka to jednak detal, który nie ma większego znaczenia dla przyszłości Kuleszy. Są jednak kwestie, które mają. Prezes PZPN miał dwa plany na sprzedanie sukcesu swojej kadencji – przybicie pieczęci na awansie reprezentacji na kolejny wielki turniej oraz wybudowanie ośrodka w Otwocku, który byłby nowym domem dla polskiej piłki. Patrząc na wątpliwości i dość brutalny przekaz z ministerstwa sportu, które miało w większości sfinansować budowę, ale tego nie zrobi, brak awansu będzie oznaczać położenie obu celów. A to z kolei może dać (da?) naboje oponentom Kuleszy, którzy na razie siedzą i czekają na rozwój wypadków, bo awans na mistrzostwa jest sprawą ponad podziałami. Gra na Euro 2024 nie zapewni obecnemu prezesowi reelekcji, ale jej brak pozbawi go takiej szansy. Trudno sobie wyobrazić, by Kulesza – z bagażem afer wokół PZPN i tak spektakularną porażką pierwszej reprezentacji (do której on sam wskazywał obu selekcjonerów) wciąż był wybieralny dla większości delegatów.
Zasięgając w związku ucha, można jednak łatwo domyślić się, jaka będzie narracja obecnych władz w przypadku braku awansu. PZPN za Cezarego Kuleszy zbudował rekordowy budżet przez co 9,25 mln euro premii od UEFA za awans (pomniejszonej o około 25 proc. premii dla piłkarzy za zrealizowanie celu oraz koszty przygotowań i udziału w turnieju) nie stanowi pieniędzy “must have”, od których cokolwiek zależy. Lepiej mieć niż nie mieć, ale to drugie nie oznacza tragedii – budżet na 2024 rok został już dawno zatwierdzony i nie uwzględnia dodatkowych pieniędzy od europejskiej federacji. Piramida sponsorska jest pełna i – z tego, co słyszę, a co może zaskakiwać – zainteresowanie kolejnych sponsorów nie maleje. I nie jest zależne od wyników.
– Pewnie byłoby zależne, gdybyśmy mówili o drużynie klubowej, ale PZPN to trochę inna historia. Zainteresowanie sponsorów nie koresponduje bezpośrednio z wynikiem i przerabialiśmy to przez ostatni rok. Ludzie interesują się reprezentacją, oglądają jej mecze, szukają o niej informacji niezależnie od tego, czy wygrywamy, czy przegrywamy. Przy braku awansu produkt na pewno będzie trudniejszy, bo nie będzie możliwa komunikacja pod tytułem “wspieraj mistrzów”, ale daje przestrzeń pod ekspozycję z hasłem “bądź z nami na dobre i na złe”. Poza tym PZPN jest trochę szerszy niż reprezentacja. Nawet, jeśli spadnie liczba zapytań, w co nie wierzę, pewnie pojawiliby się sponsorzy wokół rozwijającego się prężnie futbolu juniorskiego i kobiecego. Przegrana w barażach nie byłaby dobrym sygnałem, ale nie ma szans, by przez to padły jakieś umowy sponsorskie – mówi Szymon Sikorski z agencji Publicon, która w PZPN odpowiada za pozyskiwanie sponsorów.
Więcej o współpracy agencji Publicon z PZPN pisaliśmy tutaj
Czy Michał Probierz gra o posadę?
Kontrakt Michała Probierza podpisany jest do końca eliminacji do mistrzostw świata w 2026 roku, na co powołuje się sam selekcjoner. W jesiennej rozmowie z Goal.pl na pytanie o to, czy w przypadku niepowodzenia w barażach poda się do dymisji, odpowiedział krótko: – Dlaczego mam to robić? Mój kontrakt będzie obowiązywać. Szczegóły tej umowy nie są znane, ale na pierwszej konferencji prasowej nowego selekcjonera Łukasz Wachowski, sekretarz generalny związku, przemycił informację sugerującą, że daty datami, jednak nie należy się do nich przywiązywać. – W każdym kontrakcie są pewne klauzule, które można wykorzystywać. Umowy są na czasy trudne – stwierdził wówczas, co nie daje poczucia pewności, że Probierz zostanie na stanowisku po ewentualnej porażce w meczach o Euro.
Tyle teorii. Praktyka prawdopodobnie będzie wyglądać nieco inaczej i wiele będzie zależeć od stylu ewentualnej porażki. Jednoznaczna klęska będzie trudna do przegryzienia, do tego może wywołać liczne naciski, pod którymi Kuleszy trudno będzie się nie ugiąć – zwłaszcza próbując desperacko szukać szans na reelekcję. Porażka w finale po równorzędnej walce to już coś innego. W PZPN też mają dosyć ciągłych zmian trenerów i jeśli okoliczności pozwolą, będzie chęć do powierzenia komuś dłuższej misji. Michał Probierz może stać się więc beneficjentem tego, że na jego stanowisku brakuje normalności.
Po czasie Adama Nawałki mieliśmy kolejno: trenera, którego styl grania przysparzał bólu zębów, ale przynosił wyniki; ofensywnego trenera-stylowca ze słabymi wynikami i przegranym Euro; trenera na wskroś defensywnego oraz trenera właściwie nie wiadomo, jakiego, który swoim stylem bycia zniechęcił całe swoje otoczenie, z piłkarzami włącznie. Żadnej stabilizacji, która przekłada się na harmonijną budowę. Z polskiej perspektywy czasy Paulo Sousy są już zamierzchłe, a Anglicy i Węgrzy, z którymi wtedy biliśmy się o awans na mundial, wciąż mają tego samego selekcjonera. Z sukcesami i korzyścią dla każdej z tych drużyn.
Komentarze