- Trener VfB Fichte Bielefeld zatrzasnął się w toalecie
- Pod jego nieobecność mecz był kontynuowany
- Drużyna bez swojego trenera przegrała 1:4.
Krzyki z toalety i niesforny woźny
Nikt nie usłyszałby prawdopodobnie o rywalizacji FC Guetersloh z VfB Fichte Bielefeld, gdyby nie zniknięcie szkoleniowca gości. O całej sprawie poinformowała lokalna gazeta Neue Westfalische. Okazało się, że w przerwie meczu trener udał się do toalety. Nikt z piłkarzy, a także członków sztabu szkoleniowego tego nie zauważył.
Wszyscy na ławce ekipy z Bielefeldu byli skonsternowani. Ostatecznie obowiązki wziął na siebie szkoleniowiec bramkarzy, a pomagał mu 18-letni syn pierwszego trenera. Tymczasem, gdy minęło pół godziny, krzyki z toalety usłyszał woźny. Co prawda od razu pośpieszył z pomocą, ale nie miał ze sobą odpowiednich narzędzi, by otworzyć drzwi.
Choć brzmi to kuriozalnie, trener gości spędził w kabinie blisko godzinę. Ostatecznie postanowiono wyważyć trefne drzwi. Było już jednak za późno, by opiekun Bielefeldu wrócił na boisko i swoimi decyzjami odmienił losy meczu. Goście przegrali 1:4.
W VfB Fichte Bielefeld są wściekli, że mimo nieobecności trenera mecz był normalnie kontynuowany. Klub zamierza odwoływać się w tej sprawie do sądu i prosić, by spotkanie zostanie powtórzone. W Bielefeld argumentują, że stracili trenera z powodu wadliwych drzwi w toalecie. A za stan obiektu odpowiadają przecież gospodarze.
Czytaj także: Adidas wytypował idealny transfer do Realu Madryt
Komentarze