- – Kolano przeszkadzało mi w normalnym codziennym funkcjonowaniu – mówił Michał Żyro
- – Nie widziałem sensu, żeby zażynać się na treningach na zastrzykach i tabletkach – dodał
- – W drużynie nie było wystarczającej jakości – powiedział piłkarz Wisły
- – Nie będzie wymówek, że jesteśmy zmęczeni albo nogi są ciężkie. Przy dzisiejszym monitoringu nie ma miejsca na takie rzeczy – mówił przed sezonem Żyro.
Marcin Ryszka: Ciężko zacząć inaczej, jak zdrowie?
Michał Żyro: Bardzo dobrze. Zgodnie z ustalonym wcześniej planem, po obozie dołączyłem do treningów z drużyną. Kolano reaguje świetnie. Z dnia na dzień będziemy dokładać obciążenia treningowe. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony i nie mogę się doczekać następnych dni. Myślę że do końca tego tygodnia będę już na takim etapie, że będę mógł rywalizować o miejsce w składzie i będę w pełni do dyspozycji trenera.
Obóz w Turcji przepracowałeś indywidualnie?
– Tak jest. Rytm treningowy miałem dokładnie taki jak drużyna. Kiedy trenowaliśmy, ja ćwiczyłem z boku, kiedy była regeneracja, tak samo jak reszta, oddawałem się zabiegom. Duży nacisk kładliśmy na bieganie ze zmianą kierunku, żeby jak najlepiej dostosować kolano do obciążeń. Ciężko pracowałem żeby wrócić do wysokiej dyspozycji. W dni kiedy chłopaki rozgrywali sparingi, treningi były zawsze intensywniejsze. Do tego siłownia, żeby tam też mocno ładować siłę. Na pewno dobrze spędzony czas.
Co dokładnie stało się z twoim kolanem, że potrzebna była operacja?
– To pokłosie mojej kontuzji, którą odniosłem w Anglii. Minęło już siedem lat i przez ten okres kolano było poddawane wysokim obciążeniom. Pierwszy rok w Wiśle grałem na zastrzykach i tabletkach przeciwbólowych. W tamtym sezonie miałem rozmowę z trenerem Sobolewskim. Wiedziałem, że Szymon Sobczak będzie dostawał więcej szans. Miałem świadomość, że nie będę dostawał zbyt wielu minut. Wtedy podjąłem decyzję, żeby zrobić porządek ze swoim zdrowiem. To była artroskopia i zwykłe czyszczenie kolana. Musieliśmy też usunąć zrosty które powstały po operacji zerwanych więzadeł. Czuję że teraz zakres ruchu w kolanie bardzo się polepszył. Byłem na konsultacji w Barcelonie u dr Cugata, ale koszty operacji, samej rehabilitacji, mieszkania tam na miejscu były ogromne. Postanowiłem, że całą tę drogę przejdę w Polsce u najlepszych specjalistów jakich znam. Operował mnie dr Andrzej Pyda w Poznaniu. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
Jaki był koszt leczenia w Barcelonie?
– Sama operacja to dwadzieścia tysięcy euro. Myślę że z pozostałymi kosztami byłoby to grubo ponad sto tysięcy złotych. Gdybym był młodszy i miał przed sobą wiele lat grania, to pewnie zdecydowałbym się na leczenie w Hiszpanii. Musiałem zrobić porządek z kolanem, bo ono przeszkadzało mi już w normalnym codziennym funkcjonowaniu. Po powrocie z ośrodka w Myślenicach kiedy wysiadałem z samochodu musiałem wykonać kilka skłonów, żeby trochę rozciągnąć kolano.
Sport to zdrowie.
– (śmiech). Tak jak już ci powiedziałem, do momentu, kiedy miałem większą szanse na grę zaciskałem zęby i starałem się pomagać na ile byłem w stanie. Dostałem informację, że z grą będzie problem, więc była chwila, żeby zrobić porządek ze zdrowiem. Czuję się teraz bardzo dobrze. Wykonałem z moimi ludźmi ogromną prace. Chcę teraz dojść do jak najwyższej dyspozycji i walczyć o miejsce w drużynie.
Zastrzyki i tabletki przeciwbólowe to przyjaciele zawodowego piłkarza?
– Myślę że tak. Bardzo często nawet w Wiśle chłopaki grają na środkach przeciwbólowych. Kiedy wracasz po jakimś urazie w sezonie i grasz co tydzień, to normalne, że pojawia się wysięg czy inny stan zapalny. Tabletka pomaga ci, żeby jak najszybciej się zregenerować i móc zagrać w następnym meczu. Kiedy masz do zagrania miesiąc czy dwa do końca sezonu, to ciągniesz to w taki sposób. Tak jest w piłce na całym świecie. Czytałem ostatnio wywiad z Thiago Alcantarą który przyznał, że przed finałem Ligi Mistrzów na rozgrzewce musiał wziąć zastrzyk, bo miał problemy z Achillesem. Luis Suarez w pewnym momencie chciał już kończyć z wyczynowym graniem w piłkę, bo nie pozwalało mu na to zdrowie. Znalazł jednak fizjoterapeutę, który postawił go na nogi i teraz gra w MLS. Mi osobiście takie przykłady bardzo pomagają. To jest sport zawodowy. Zarabiamy dla swoich rodzin. Nie wyobrażam sobie, żeby nie skorzystać z takiej możliwości jeśli pozwala mi to grać i pomagać drużynie.
Zabolał cię komunikat trenera Sobolewskiego że z graniem będą ciężary?
– To jest normalne w piłce, że trenerzy podejmują takie decyzje. Przyszedł nowy zawodnik Szymon Sobczak i wiedziałem, że musi dostać swoją szanse. Ja postanowiłem że wykorzystam ten moment, żeby zatroszczyć się o swoje zdrowie. Nie widziałem sensu, żeby zażynać się na treningach na zastrzykach i tabletkach, jeśli szansa na grę była bardzo mała.
- Zobacz także wideo na temat aktualnej sytuacji w Wiśle Kraków: Rude przygotowuje drużynę. Królewski doradza Barcelonie
Kontuzje w twojej karierze cię nie omijają. Który moment jest dla zawodnika najtrudniejszy? Kiedyś piłkarz opowiadał mi, że najgorsze dla niego było obserwowanie jak koledzy trenują, a on tylko rehabilitacja…
– W ośrodkach na całym świecie często jest tak, że siłownia czy salki do ćwiczeń są zrobione tak, że z okna widać boiska treningowe. Jeździsz sobie na rowerze, patrzysz jak koledzy trenują (śmiech). Myślę że sama operacja jest czymś trudnym dla piłkarza. Oczywiście wierzysz w to, że wszystko będzie dobrze, ale zawsze jakieś wątpliwości w głowie są czy wszystko poszło ok. Trudne są początki samej rehabilitacji. Fajnie kiedy widzisz progres, że robota którą wykonujesz daje efekt. Zmieniają się ćwiczenia, robisz inne rzeczy. Trzeba bardzo mocno trzymać się wcześniej ustalonego planu. Nie można niczego przyśpieszać i z tym czasami też jest problem. Kusi cię, żeby jak najszybciej wejść do drużyny na boisko. Ważne żeby był ktoś, kto wtedy cię będzie hamował, bo wszystko trzeba robić krok po kroku.
Ty miałeś takich ludzi obok siebie?
– Przez lata w piłce poznałem wielu specjalistów. Wiem czego mój organizm potrzebuje. Ustaliliśmy z klubowym lekarzem dr Urbanem jak będzie wyglądał proces mojego powrotu do zdrowia. Klub oczywiście był informowany o kolejnych etapach mojego leczenia. Postanowiłem że sam będę opłacał koszty rehabilitacji i zrobię to na własnych zasadach. Czuję ogromne zaufanie do ludzi, którzy mi pomogli. Wiedziałem że to specjaliści, którzy cały czas się dokształcają. Jestem zadowolony z tego jak to wszystko przebiegało. Testy, które miałem wykonywane pokazują, że jest dobrze.
Trenera Sobolewskiego w Wiśle już nie ma. Czujesz że u trenera Rude masz czystą kartę i jeśli będziesz w formie to będziesz grał?
– Myślę że tak. Widząc jak wyglądał obóz, słuchając trenera o tym jak mamy funkcjonować na boisku, czuję że mamy bardzo podobną wizję gry. Nie chcę żeby to zabrzmiało że się wymądrzam, ale jestem już doświadczonym zawodnikiem, który grał w wielu miejscach. Miałem okazje współpracować z wieloma trenerami, więc w swojej głowie mam pomysły na to jak powinno zachowywać się na boisku. Nie mam tu na myśli tylko samej gry na dziewiątce, ale ogólnie w ofensywie. Umiejętności mam na pewno. Był u mnie problem z aspektem fizycznym, ale mam nadzieję, że to już za mną. Ode mnie będzie zależało, czy będę w stanie przełożyć swoją dobrą dyspozycje już na samą grę.
Po niezłym początku w Wiśle później było dużo słabiej. Z perspektywy czasu jesteś w stanie powiedzieć dlaczego?
– Już wtedy niestety odzywało się moje kolano. Chłopaków którzy mieli swoje problemy zdrowotne było sporo ale staraliśmy się tym jakoś zarządzać. Sam Luis Fernandez grał wtedy na lekach przeciwbólowych. Wpadliśmy jako cała drużyna w taki marazm, z którego nie potrafiliśmy wyjść. Myślę że w drużynie nie było też wystarczającej jakości. Teraz jest zupełnie inaczej. Sama gra na treningu to ogromna przyjemność, bo widzi się po prostu duże umiejętności tych zawodników.
Jakie relacje miałeś z trenerem Sobolewskim?
– Były dobre. Jakiegoś braku zaufania czy niechęci nie odczuwałem. U trenera Sobolewskiego bardzo ważne są aspekty fizyczne i tu u mnie był z tym duży problem. Nie byłem w stanie dać takiej intensywności, której wymagał ode mnie trener. Kiedyś w rozmowie powiedział mi, że nie może mi odmówić umiejętności, bo widzi co potrafię, ale wybierał zawodników, którzy w tym momencie mogli dać więcej fizycznie.
Ostatni twój mecz to pamiętny baraż z Puszczą Niepołomice.
– Na pewno z Puszczą?
Tak, wszedłeś w samej końcówce.
– Nie pamiętam tego, byłem przekonany że to mecz wyjazdowy z Górnikiem Łęczna. Może dlatego pamiętam bo strzeliłem gola (śmiech).
Pewnie wielu piłkarzy Wisły chciałoby wymazać ten mecz z pamięci.
– W Stali Mielec zrobiłem kiedyś awans z pierwszej ligi do Ekstraklasy. Baraży jednak nigdy nie przeżyłem. Sam widzisz że średnio kojarzę, że wszedłem na sam koniec i bardziej pamiętam mecz z Górnikiem, gdzie zagrałem dobre spotkanie. Pamiętam, że byłem wtedy mocno nabuzowany. Wiedziałem, że gramy z Puszczą i będziemy mieć duże posiadanie piłki. Mocną stroną Puszczy są stałe fragmenty gry, a ja wielki koń na pewno w tych pojedynkach w powietrzu mógłbym pomóc. Szansy jednak nie dostałem i byłem mocno zdenerwowany wtedy że nie gram. Emocje były ogromne, ale nie chcę już do tego wracać. Koncentruję się na tym co tu i teraz.
W Turcji mogłeś poznać warsztat trenera Alberta Rude. Co podpowiada ci piłkarski nos, sztuczna inteligencja nie pomyliła się w wyborze trenera?
– (śmiech) Z tego co widzę na treningach, myślę że nie. Powiem więcej, że jeśli nie teraz, to już naprawdę nie wiem kiedy. Trener wytłumaczył nam czego od nas wymaga i widzę po chłopakach, że wszyscy kupujemy to co nam przekazuje.
Czy Wisła Kraków awansuje w tym sezonie do Ekstraklasy?
- TAK
- NIE
Bardzo byłeś ciekawy jak sztuczna inteligencja spisze się w szukaniu trenera?
– Na pewno tak. W piłce bardzo ważny jest charakter. Trener już samym językiem ciała musi wzbudzać szacunek w zespole. Zastanawiałem się, jak algorytm został stworzony, żeby koncentrować się na tych aspektach. Bardzo ważne jest żeby trener miał dobrych asystentów, bo tak naprawdę to oni często przygotowują treningi. Mówiąc po europejsku pierwszy trener jest menedżerem, który dobiera wybrane jednostki. Kiedy wyszukujesz zawodnika, wydaje mi się że jest łatwiej wybrać konkretne cechy. Kiedy szukasz pomocnika, musisz zwrócić uwagę na daną rzecz, a kiedy napastnika, to na coś innego. W klubach są osoby, które są odpowiedzialne za sprawdzanie profili społecznościowych danego piłkarza, żeby przekonać się, jakim jest człowiekiem, jak reaguje na stres itd. Odpowiednie wykorzystywanie algorytmów to na pewno coś bardzo interesującego.
Przed wami piętnaście finałów. Żeby myśleć o bezpośrednim awansie do Ekstraklasy trzeba dobrze wystartować od samego początku.
– Jesteśmy tego świadomi. Przygotowani będziemy na pewno bardzo dobrze. To już nie są te czasy, kiedy w okresach przygotowawczych biegało się po górach. Nie będzie wymówek, że jesteśmy zmęczeni albo nogi są ciężkie. Przy dzisiejszym monitoringu nie ma miejsca na takie rzeczy. Jadąc na obóz 95% ćwiczeń wykonujesz z piłką. W sobotę gramy ostatni sparing. Później trochę odpoczynku i od poniedziałku zaczynamy mikro cykl, żeby jak najlepiej przygotować się do meczu ze Stalą Rzeszów.
Kontrakt z Wisłą obowiązuje do końca sezonu. Siedzi ci to w głowie?
– Moim celem jest cieszenie się z tego, co robię. Nie wiem jak będzie wyglądać moja sytuacja. Czy będę grał w pierwszym składzie, czy będę wchodził z ławki, albo kiedy będę musiał poczekać na swoją szanse. Chcę to wszystko robić z uśmiechem na twarzy. Przez ostatnie pół roku nie byłem w stanie pomóc drużynie. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej i zrobimy wszystko, żeby awansować do Ekstraklasy. Stać nas na to, bo mamy mocną i zgraną ekipę.
Michał Żyro do Boju Dużo Zdrowia Mało Kontuzji i Dużo Bramek dla Wisła Kraków Pozdrawiam