- W minionym tygodniu gościliśmy na otwarciu Narodowego Instytutu Szkolenia Piłkarza w Opalenicy
- Wśród zaproszonych gości byli m.in. Michał Probierz czy Marcin Dorna
- Czym jest NISP? Dlaczego to miejsce dość wyjątkowe na mapie Polski?
Symulator, który robi wrażenie
– Tak jest! – krzyczy Michał Probierz po piątym dokładnym zagraniu w słupek monitorujący celność podań. Jesteśmy na finiszu zwiedzenia Narodowego Instytutu Szkolenia Piłkarzy, a selekcjoner reprezentacji Polski wszedł na boisko, by poobcować z zabawkami NISP-u. Widać było, że kusiło go skorzystanie ze sprzętu, bo i przy symulatorze SoccerBox 360 pojawił się u niego błysk w oku. A to chyba najciekawszy element całego kompleksu.
Duży pokój ograniczony ekranami z każdej strony, po środku murawa, z boku trener operujący z tableta systemami, planem ćwiczenia i wynikami zawodnika. – Kto ma coś takiego w Polsce? Lech w nowym Centrum Badawczo-Rozwojowy i my. To tyle – mówi Patryk Kniat, dyrektor NISP.
Niepozorne miejsce w Opalenicy
Opalenica nie jest miejscem anonimowym na piłkarskiej mapie Polski. Dziś kojarzy ją się najbardziej z bazy piłkarsko-hotelowej, gdzie podczas Euro 2012 stacjonowała Portugalia, przed Euro 2020 przygotowywała się reprezentacja Polski, a każdego lata kilkanaście drużyn zjeżdża na obozy przygotowawcze przed sezonem. Przed laty odbywał się tutaj turniej Remes Cup, na który przyjeżdżało kilkanaście tysięcy juniorów z całej Polski, a miasto na kilka dni podwajało liczbę swoich mieszkańców.
Zarówno bazę, jak i Remes Cup, łączy osoba Bartosza Remplewicza, twórcy firmy Remes. I również Remplewicz stoi za Narodowym Instytutem Szkolenia Piłkarzy. Budynek NISP znajduje się niedaleko cukrowni, czyli innego ważnego przedsięwzięcia dla lokalnej społeczności.
– Centrum powstawało przez ostatni rok. Dostosowanie przestrzeni, zakup i kalibracja urządzeń, testy… Było tego sporo – opowiada Kniat, były trener m.in. rezerw Lecha Poznań, asystent trenera w Arce Gdynia czy Wiśle Płock.
Łącznie do całego centrum należy prawie 2000 metrów kwadratowych. Podczas otwarcia przechadzamy się między kolejnymi salami treningowymi. Sala przygotowania motorycznego z elementami do pomiaru aspektów przygotowania fizycznego. Dalej sala z przyrządami i fotokomórkami do sprawdzania szybkości, zwinności i czasu reakcji. Pokoje do monitorowania wyszkolenia technicznego, przyjęcia kierunkowego, celności podań… Wszystko skomputeryzowane. Zawodnik wraz z trenerem zaraz po treningu mają dostęp do wielu danych, mogą dokonać analizy porównawczej do innych piłkarzy lub do wyników tego samego zawodnika z przeszłości.
– Gdy pojawił się pomysł stworzenia takiego instytutu, to zastanawialiśmy się nad tym, jak to ma wyglądać. Jeździliśmy po Europie, odwiedziliśmy chociażby RB Lipsk czy obiekty Benfiki Lizbona. Ułożyliśmy sobie w głowach plan na to, jak takie centrum może wyglądać i zaczęliśmy działać – wyjaśnia Kniat.
Dostosowanie treningu do nowego pokolenia
– Nie chcę mówić, że “kiedyś to było”, natomiast oczywistym jest, że czasy się zmieniają. Nie zmienimy dzisiejszych pokoleń, bo to jest walka skazana na porażkę. Ale możemy dostosować trening do ich świata. Zrobiłem kiedyś w klubie trening sprawnościowy, czyli przewroty w przód, w tył, odpowiednie pady… Zawodnicy potrafili kopać piłkę, biegać, ale gdy przyszło do takich “treningów rodem z trzepaka pod blokiem”, to wysiadali – mówi Michał Probierz po spacerze przez obiekty NISP-u.
– Dzisiaj dzieci obcują z komputerami, konsolami, telefonami. Świat sportu często jest dla nich czymś obcym, a na dodatek zajęcia wychowania fizycznego w szkołach często nie stoją na wysokim poziomie. Jeśli weźmiesz dziecko i powiesz “słuchaj, a może chcesz być sportowcem?”, to ono nie rzuci się na ten pomysł z entuzjazmem. Ale jeśli połączysz jego świat, czyli ten komputerowy, ze światem sportu, to znajdujesz już jakiś punkt zaczepienia – dodaje Marcin Drajer, trener koordynator w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej.
Elementy tej strategii widzimy właśnie w NISP. Pamiętam, że gdy Lech Poznań zaprosił dziennikarzy na zwiedzania otwarcia Centrum Badawczo-Rozwojowego we Wronkach, to jeden z kolegów rzucił przy symulatorze Skills.lab, że to wygląda jak arena z gry FIFA. I podobne wrażenie można odnieść przy SoccerBoxie. Trener wybiera na tablecie ćwiczenie. Poszczególne segmenty ściany podświetlają się na odpowiedni kolor, zawodnik musi przyjąć piłkę w odpowiednim miejscu i w określonym czasie zagrać ją w innym, oznaczonym wcześniej kierunku. Następne ćwiczenie – na każdej ścianie wyświetlają się dwa półkola, na które spadają wirtualne piłki. Piłkarz musi przeanalizować, czy kolor półkola pasuje do koloru piłki. Jeśli pasuje, to w porządku. A jeśli nie, to musi trafić je piłką z kilkunastu metrów, by dostosować barwę półkola do spadającego kółka.
– Uwierz mi, że po 30-40 minutach takiego treningu jesteś wyczerpany. Nie tylko fizycznie, choć to intensywne zajęcia dla ciała, ale przede wszystkim psychicznie. Cały czas myślisz, analizujesz. Wszystko pod presją upływającego czasu. Tych bodźców dla głowy jest naprawdę sporo – wyjaśnia Kniat.
Dla kogo NISP właściwie jest?
W Opalenicy nikt nie ukrywa, że NISP jest projektem komercyjnym. Instytucja ma patronat PZPN, ale to nie tak, że związek będzie wysyłał na testy do ośrodka całe swoje drużyny.
– Nawiązujemy kolejne współprace z klubami i akademiami piłkarskimi. Mamy klientów indywidualnych. I to z wielu sportów. Głównie młodzi piłkarze, ale też koszykarze, kajakarze, kolarze… – wymienia Kniat.
Bo te wszystkie pokoje treningowe to jedno, ale w centrum chodzi w dużej mierze o testowanie. I to każdego parametru – od wydolności i kondycji, przez szybkość i zwinność, na koordynacji czy eksplozywności skończywszy. Na przyjezdnych czeka też część hotelową na piętrze budynku.
Testy – powtarzalne, w standaryzowanych warunkach – mają być osią NISP. Ale centrum ma też służyć do uzupełnienia treningu.
– Boisko, rywalizacja w większej grupie, odtworzenie warunków meczowych… To zawsze będzie oś trenowania. Ale dzisiaj piłkarze korzystają z psychologa, dietetyka, personalnego trenera przygotowania fizycznego. Więc dlaczego treningiem uzupełniającym nie miałaby być też taka sesja w symulatorze? – pyta Probierz.
Właściciel i dyrektor NISP-u podkreślają zresztą, że poza wartością szkoleniową to też po prostu zabawa. Zamiast ustawiania bramek, liczenia punktów w głowie i mierzenia czasu na stoperze, dostajemy skomputeryzowane zajęcia z piłką. – To może nie opcja typu “wyjście z kumplami na kręgle i bilard” czy wieczór kawalerski. Ale jako aktywny sposób spędzenia czasu przy dobrej zabawie… – zagaja Kniat.
SoccerBox na pewno jest czymś, co sprowadzi do NISP-u ciekawych tego, jak to jest trenować w symulatorze, których w Polsce albo nie ma, albo są do użytku akademii (jak we Wronkach w akademii Lecha). Faktem jest natomiast, że sport wymusza innowacje. Skala rywalizacji na wysokim poziomie sprawia, że bardzo trudno przebić się przez konkurencję trenując tylko raz dziennie w klubie. Centrum w Opalenicy jest jednym z pierwszych kroków do przeprowadzania treningu XXI wieku. Czy to “jeden prosty sposób na to, by trenować wielkich piłkarzy”? Na pewno nie. Ale bez wątpienia jest to element szerszej narracji o tym, że piłkarska Polska patrzy na trening coraz szerzej.
Komentarze