- Bayer Leverkusen jest dzisiaj liderem Bundesligi, a tak się składa, że pracuje w tym klubie Sławomir Czarniecki i ma bardzo ciekawe spojrzenie na wiele spraw
- Dyrektor sportowy akademii klubu z Leverkusen w rozmowie z Goal.pl opowiedział między innymi o swoich początkach pracy w Niemczech, szkoleniu, inwestycjach w rozwój, a także przedstawił swoje spojrzenie na “aferę alkoholową” w kadrze U-17 i zasygnalizował też, że nie zamyka się na pracę w Ekstraklasie
- 44-latka można pamiętać między innymi z tego, że nie umknęły jego uwadze talenty takich zawodników jak Benjamin Henrichs czy Kai Havertz, którzy dzisiaj są kluczowymi postaciami RB Lipsk i Arsenalu
Ponad dwie dekady na obczyźnie
Urodził się pan w Elblągu, a od ponad 20 lat pracuje w Niemczech. Tęskni pan za Polską?
Dużo czasu spędzam w Polsce, więc trudno powiedzieć, abym tęsknił. Faktem jest, że od dziesiątego roku życia mieszkam w Niemczech, pracuję w czołowym europejskim klubie, co skutkuje nie tylko częstymi wizytami w Polsce, lecz także dużymi podróżami po Europie.
Trafił pan do Bayeru Leverkusen w młodym wieku. Czemu akurat do tego klubu, a nie do Bayernu Monachium czy Borussii Dortmund?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta, bo mieszkam w Leverkusen. Mówiąc jednak o moich początkach, to nie sposób nie wspomnieć o tym, że chciałem zostać piłkarzem. Na przeszkodzie stanęły jednak kłopoty zdrowotne. One nie pozwoliły mi obrać ścieżki związanej z profesjonalnym uprawianiem piłki nożnej.
I szukał pan alternatyw?
Właśnie tak. Zdecydowałem się w młodym wieku na to, aby zacząć pracę w roli trenera. Mając 19 lat, uzyskałem licencję UEFA B. Można powiedzieć, że byłem jednym z najmłodszych uczestników tego typu kursu, osiągając jednocześnie bardzo dobrą ocenę. To otworzyło mi drzwi do pracy w takim klubie jak Bayer Leverkusen.
Dzielił pan obowiązki pracy w klubie z edukacją?
Rozmowę kwalifikacyjną do pracy w Bayerze miałem w grudniu 1999 roku. Z kolei w styczniu 2000 roku rozpocząłem pracę w tym klubie. Na początku pracowałem jako trener w akademii piłkarskiej, ale równocześnie kontynuowałem naukę w szkole. Często wracam pamięcią do tamtego czasu, ponieważ pamiętam, że jednym z pierwszych zawodników, z którymi współpracowałem, był Kevin Kampl. Był w drużynie U-10, mając dziewięć lat. Tym samym to był pierwszy zawodnik pod moimi skrzydłami, który wyróżniał się swoimi umiejętnościami.
“Co z tym szkoleniem?”
Jest pan tak naprawdę ze świata Bundesligi. Dlaczego w powszechnej opinii szkolenie młodych zawodników w Niemczech jest na wyższym poziomie niż w Polsce?
W tym momencie przygotował pan dla mnie pułapkę (śmiech). Z jednej strony pracuję w Bayerze Leverkusen, ale od 2009 roku regularnie odwiedzają mnie polscy trenerzy w Leverkusen i od tego czasu współpraca z Polskim Związkiem Piłki Nożnej również się zintensyfikowała. Nie ukrywam też, że interesuję się polskimi młodymi zawodnikami i młodzieżowymi reprezentacjami Polski. Odpowiadając jednak na pytanie, trzeba pamiętać, że w niemieckiej piłce był duży kryzys w okolicy 2000 roku. Wówczas postawiono mocno na rozwój akademii piłkarskich. Stało się to nawet warunkiem otrzymania licencji nie tylko w Bundeslidze, ale też na jej zapleczu. Mówiąc na przykładzie Bayeru Leverkusen, akademia piłkarska zawsze w tym klubie słynęła z dobrej pracy. Powstała tak naprawdę w 2000 roku. Bayer zawsze stawiał na rozwój wychowanków i dużo inwestował w nich. Bez tego trudno myśleć o stworzeniu mocnej akademii piłkarskiej.
Ile dzisiaj jest akademii piłkarskich w Niemczech z prawdziwego zdarzenia?
Powstało ich 55. Ważniejsze jest jednak to, że każda z nich ma swoje DNA. Akademie piłkarskie nie są uzależnione od Niemieckiej Federacji Piłkarskiej (DFB). Oczywiście władze związku mają wpływ na takie czynniki jak ilość trenerów, ilość boisk czy inne formalne wymagania. Nie ma jednak wpływu na to, jak szkoli się graczy. Za to już odpowiadają kluby, więc Bayer Leverkusen, Bayern Monachium, RB Lipsk czy Borussia Dortmund realizują swoje plany szkolenia młodych zawodników. To jest wieloletni proces, który wiąże się z ciągłymi inwestycjami, a także jednolitą strategią edukacyjno-szkoleniową.
A w trybie rozgrywek dla młodych graczy jest coś kluczowego, co ma docelowo mieć wpływ na ich rozwój?
Zlikwidowany został system spadków dla kategorii wiekowych U-12 i U-14 w 2016 roku. Od nadchodzącego sezonu ta zmiana będzie dotyczyć także najstarszych kategorii wiekowych. Drużyny mają się dzięki temu bardziej skupić na rozwijaniu umiejętności zawodników. Nie znaczy to jednak, że wyniki schodzą na dalszy plan. One są nadal ważne. Jest to jednak rozwijane na płaszczyźnie turniejów regionalnych, wojewódzkich i ogólnokrajowych. Mniejsza ilość tego typu spotkań pozwala też klubom angażować się w planowanie sparingów na międzynarodowym poziomie. Na naszym przykładzie można powiedzieć, że rywalizujemy między innymi z Ajaxem czy PSV Eindhoven. Takie działania pozwalają zawodnikom na rozwój indywidualny, bo na tym etapie jest to bardzo istotne. W tym momencie jest to nawet ważniejsze niż rozwój drużyny. Wiadomo, że do pierwszego zespołu nie mogą trafić wszyscy, a konkretny gracz. Trzeba się zatem temu podporządkować.
Inwestycje i długofalowość
W rozmowie z Przeglądem Sportowym mówił pan, że roczny koszt utrzymania akademii piłkarskiej Bayeru wynosi pięć milionów euro. Wniosek jest zatem prosty, że nie da się zyskać, jeśli się nie zainwestuje…
Dzisiaj można powiedzieć, że te środki są większe niż pięć milionów euro. Nasza praca jednak pokazuje, że warto każdego roku inwestować 5, 8 czy 10 milionów euro. Jeśli przez dziesięć lat inwestujemy po pięć milionów euro, to gołym okiem widać, że na tego typu działania przeznaczono 50 milionów euro. W każdym razie zysk w postaci transferu za Kaia Havertza w wysokości 100 milionów euro pokazuje, że obraliśmy dobrą drogę. Oczywiście to nie jedyny zawodnik, który został wychowany u nas, zagrał jako zawodowiec w Leverkusen, a następnie został sprzedany za wysoką kwotę. Jest to jednak dobry przykład, że inwestycje w odpowiednią strategię, struktury oraz personel opłacają się w długiej perspektywie.
To jest możliwe w Polsce?
Podobne przykłady można już zauważyć w przypadku polskich klubów, które już wiele lat temu zainwestowały w młodzież. Weźmy chociażby Lecha Poznań, Pogoń Szczecin, Legię Warszawa czy Górnik Zabrze jako przykłady. W tych klubach widoczna jest kontynuacja działań i to przynosi konkretne efekty. Aby jednak odpowiedzieć na tego typu pytanie, to trzeba wiedzieć, w jakich klubach zostały zainwestowane środki w rozwój infrastruktury, personalny, skauting czy po prostu w sztab szkoleniowy i konkretnych zawodników. Trzeba też mieć wiedzę o tym, czy taki plan był realizowany przez pięć, osiem, 10 lat. Jeśli jest taka praca kontynuowana, to efekty muszą przyjść. Wniosek jest natomiast taki, aby Polska opierała się na swoim DNA, a nie kopiowała działań z innych krajów, innych kultur czy innych stylów rozwijania talentów u dzieci. Moje doświadczenie pokazuje, że nie można ani w Polsce, ani w Niemczech kopiować hiszpańskiej czy portugalskiej piłki nożnej. Oczywiście zawsze można czymś się zainspirować, ale konieczna jest odpowiednio przemyślana refleksja, czy i w jaki sposób może to być zintegrowane z własną kulturą i własnymi warunkami.
Patrząc na młodzieżowe reprezentacje Polski, można znaleźć w nich zdolnych graczy. Dlaczego często na poziomie seniorskim znikają z radarów?
Patrząc na reprezentacje młodzieżowe, widzę wielu obiecujących zawodników, którzy grają kreatywnie i czerpią dużą radość z gry. To efekt zaangażowania wszystkich trenerów i ludzi odpowiedzialnych za najmłodsze kategorie wiekowe w ostatnich latach. Zaskakujące jest natomiast to, dlaczego wielu graczy w starszych kategoriach wiekowych lub po przejściu do kategorii seniorów “ginie”. Po prostu są zagubieni w pewnym momencie. Wpływ na to mają różne sprawy. Otoczenie, rodzina czy agenci. Nie ma reguły, co jest tego głównym powodem. W jakimś momencie dany zawodnik, zamiast stawiać na rozwój, decyduje już o tym, że chce zarabiać pieniądze. Co za tym idzie myśli o zmianie otoczenia. To już jest obarczone ogromnym ryzykiem.
“Afera alkoholowa” okiem dyrektora sportowego akademii Bayeru
Ostatnio o takim zagubieniu głośno było w przypadku czterech zawodników z młodzieżowej reprezentacji Polski. Jakie pan ocenia wydarzenia związane z “aferą alkoholową” przed startem mistrzostw świata U-17?
Zawsze można mówić, że to jeszcze dzieci. Z drugiej strony można się zastanawiać, co było tego przyczyną. Czegoś zabrakło u takiego 17-latka. Kara dla czterech graczy niestety miała ogromne konsekwencje dla reszty drużyny i całego związku. Prawnie nie było możliwe m.in. powołanie nowych zawodników. Bardzo szanuję jednak decyzję selekcjonera i PZPN-u związaną z wyrzuceniem graczy z kadry, bo to bardzo ważne w kontekście reszty zawodników, co pokazuje jasno wszystkim, że takich sytuacji nikt nie toleruje. Bez wątpienia czterech graczy popełniło ogromny błąd w swoim życiu i to nie podlega żadnej dyskusji. Zgadzam się natomiast z opiniami, że nie można takich zawodników przekreślać. Na pewno jednak to wydarzenie nie pomoże im w dalszym rozwoju. W moim odczuciu najtrudniejsze do zrozumienia jest to, że grupa czterech graczy złamała zasady w trakcie najważniejszego w danym momencie etapu ich rozwoju piłkarskiego.
Dzisiaj trenerem pierwszej drużyny Bayeru Leverkusen jest Xabi Alonso. To była odważna decyzja…
Bayer w 2018 roku stworzył swoją wizję pracy opartej na tym, jak ma wyglądać gra pierwszej drużyny. Tym samym podjęto kluczowe decyzje, jak ma wyglądać profil zawodników oraz trenerów i jak ma to funkcjonować w klubie. Xabi Alonso ma młodą ekipę, dopasowaną do tego, jak rozwój drużyny wizualizuje sobie klub i jaki plan na zespół ma trener. W tym roku udało się ściągnąć doświadczonych zawodników do Bayeru takich jak: Granit Xhaka czy Alejando Grimaldo, którzy dołączyli do młodych graczy jak Florian Wirtz czy Victor Boniface. Efekty tego widać. Trzeba jednak podkreślić fakt, że nie zostało to stworzone w rok, a proces trwał pięć/sześć lat.
Xabi Alonso to były czołowy piłkarz, który praktycznie wszystko wygrał i dodatkowo grał na bardzo strategicznie istotnej pozycji dla drużyny. Ponadto miał okazję współpracować m.in. z takimi trenerami jak: Carlo Ancelotti, Jose Mourinho czy Josep Guardiola. We wszystkim pomaga mu jego naturalny autorytet i niesamowite zaangażowanie na treningach. Skupia się na profesjonalnym podejściu do pracy, sam prowadzi zajęcia w 80 procentach i wymaga od zawodników maksimum.
W ostatnich latach trenerami Bayeru byli: Peter Bosz, Hannes Wolf czy Gerardo Seoane. Zmiany były konieczne?
Faktem jest, że zmiany na stanowisku szkoleniowców były, ale pomysł na grę jest cały czas ten sam. Podobnie graliśmy za kadencji każdego z wymienionych trenerów. Można zatem wnioskować, że, nawet jeśli kiedyś z klubu odejdzie Xabi Alonso, to nie dołączy do nas szkoleniowiec, mający filozofię gry z nastawieniem na defensywę. To po prostu jest styl gry nie pasujący do naszej filozofii gry. Ona musi pasować do klubu.
Kai Havertz, Benjamin Henrichs, Julian Brandt, Florian Wirtz. Jak wyłowić takie talenty?
To nie jest tak, że każdego roku wprowadzamy super wychowanka do seniorskiej piłki. Mieliśmy nieco słabsze roczniki, ale nie korygowaliśmy swojej pracy. Skupialiśmy się na wyławianiu talentów z mocniejszych zespołów, inwestując w przyszłość. Mogę już dzisiaj zapewnić, że na pewno z rocznika 2007 będziemy mieć minimum jednego zawodnika, który dołączy do dorosłej drużyny. Realny scenariusz zakłada, że jeszcze w tym roku jeden z graczy U-17 zadebiutuje w pierwszej drużynie Bayeru. Widoczna będzie zatem ciągłość naszej pracy.
Klub z Leverkusen wzorem do naśladowania
A co ma największy wpływ na to, że utalentowani młodzi zawodnicy są w klubie?
Na pewno bardzo dobry skauting. Można tu mówić nawet o kategoriach wiekowych U-7, U-8, U-9. Benjamin Henrichs trafił do nas, gdy miał siedem lat. To nie jest jednak reguła. Kai Havertz dołączył do nas, mając 10 lat. Podobnie było z Florianem Wirtzem czy Julianem Brandtem. Bayer ogólnie wyróżnia się skutecznym skautingiem, bo już w latach 90. trafiali do nas utalentowany zawodnicy tacy jak Ze Roberto oraz Lucio. Rozpoznanie i określenie umiejętności graczy jest tym samym bardzo istotne.
A jak przekonujecie zawodników do tego, aby wybrali Bayer Leverkusen?
Na pewno swoją historią. Ponadto przekazujemy wiadomości, że jesteśmy klubem bardzo dobrym do rozwoju, z którego można się wybić wyżej. Wprost przekazujemy zatem komunikat, że nie musimy być klubem na całe życie, ale możemy być katapultą do dalszego rozwoju. Nie tylko na etapie 12-13 czy 16-17 lat, ale nawet na poziomie 20-26 lat, bo człowiek zawsze się rozwija.
To wystarczy?
Przekazujemy też wieści związane z naszym pomysłem na grę i rozwój indywidualny. Jesteśmy klubem preferującym grę ofensywną. To często przekonuje. Zazwyczaj zawodnicy wolą atakować niż bronić i my takie możliwości zapewniamy. Ważną kwestią jest też nawiązanie relacji z rodzicami i otoczeniem zawodnika. Nawet jeśli nie jestem dla nich osobą znaną, to jak przekazuję informacje związane z planem rozwoju dziecka, to rośnie poziom zaufania. Zdarzało się też, że na konkretne rozmowy z zawodnikami angażowaliśmy Rudi Voellera. Jego charyzma, osobowość i przywiązanie do klubu niejednokrotnie miały wpływ na przekonanie danego zawodnika, aby dołączyć do klubu.
Bayern hegemon
Jest natomiast taki klub jak Bayern Monachium, który od lat nie ma w swoich szeregach żadnego wychowanka, a i tak jest gigantem Bundesligi. Pieniądze żądzą piłką nożną?
Nie można mówić, że to nie jest ważne. Nie jest jednak tak, że to najważniejszy aspekt w tym biznesie. W klubie koncentrujemy się na tym, aby nastolatkom przedstawiać ścieżkę rozwoju, a nie ścieżkę finansową. Jeśli chce skupiać się na drugiej z dróg, to mówimy, że musi wybrać inny klub.
Patrząc na Bayern Monachium, możemy wiele rzeczy skrytykować, ale jest to najlepszy klub w Niemczech i jeden z najlepszych na świecie. Nie jest łatwo grać w nim młodemu zawodnikowi. Ponadto zawsze można dyskutować, co stanowi definicję młodego gracza. Czy na przykład Thomas Müller, Davi Alaba czy Jamal Musiala należą do tej kategorii, czy nie.
W jedenastu spotkaniach ligowych 10 zwycięstw i jeden remis. Można już mówić, że Bayer walczy w tym sezonie o mistrzostwo Niemiec z Bayernem Monachium?
Mamy naturalną pokorę w klubie, mając w pamięci to, że kilka razy byliśmy wicemistrzem kraju, a także zajmowaliśmy na koniec sezonu trzecie miejsce. Twardo stąpamy po ziemi. Walka o mistrzostwo Niemiec często trwa do samego końca sezonu. Z drugiej strony jesteśmy świadomi tego, jak mocne transfery zrobił Bayern Monachium. To jak sprawdza się w tym klubie Harry Kane, robi wrażenie. 17 bramek w 11 meczach to bardzo dobry wynik. Trzeba jednocześnie pamiętać, że do końca sezonu jest jeszcze mnóstwo kolejek. Robimy swoje, a gdzie nas to zaprowadzi, czas pokaże.
Trener z licencją UEFA Pro
Pamiętam, że walczył pan o licencję UEFA Pro w PZPN-ie. Nie udało się to w 2020 roku. Podniósł pan swoje kwalifikacje na tej płaszczyźnie w minionym roku. Jest pan zadowolony z kursu?
PZPN nie ma się czego wstydzić. Oczywiście zawsze można coś poprawić i dalej się rozwijać. Dyrektorzy szkoły trenerów Dariusz Pasieka (na początku) czy Paweł Grycman (zmiana w trakcie kursu) prowadzili/prowadzą szkołę trenerów na bardzo wysokim poziomie.
Pracuje pan od 2000 roku w Bayerze Leverkusen. Dzisiaj jest pan bardziej dyrektorem, trenerem, menedżerem czy kierownikiem?
Po ukończeniu kursu na trenera miałem strategiczną rozmowę z Rudi Voellerem i Simonem Rolfesem. Ustaliliśmy wówczas plan pracy na lata 2022-2024. Skupiam się zatem na rozwoju akademii. W moich obecnych obowiązkach jako dyrektor sportowy akademii nie jest to jednak tak, że cały czas przesiaduje w biurze. Trzeba potrafić dzielić tego typu zadania. Na pewno natomiast moja praca w roli trenera się nie skończyła i na pewno się nie skończy. Jak to będzie jednak dalej wyglądać, to trudno dzisiaj powiedzieć. Aktualny plan mojej pracy obowiązuje do końca sezonu 2023/2024. Bardzo doceniam natomiast to, że jestem już od 24 lat pracownikiem Bayeru. Z drugiej strony wiem także, jaką wartość mam w klubie i wśród działających osób, więc dla mnie tytuł lub krótkoterminowe funkcje odgrywają podrzędną rolę.
Ekstraklasa? Nigdy nie mów nigdy
Pracowali w Ekstraklasie trenerzy, którzy dużą część życia spędzili w Niemczech. Przykłady to Tomasz Kaczmarek i Bartosch Gaul. Śledził pan ich losy z myślą: “A może ja bym spróbował swoich sił w Ekstraklasie?”
Jeśli w następnym okienku strategicznym doszedłbym do wniosku, że wracam do pracy trenera, to taki temat może zostać poruszony. Na nic się nie zamykam. Ekstraklasa to jednak profesjonalna liga i do pracy w niej trzeba być odpowiednio przygotowanym. Mam licencję UEFA Pro, ale to nie wszystko. Konieczne jest staranne przygotowanie do sytuacji w lidze i danego klubu.
PRAWDA O HITACH EKSTRAKLASY | 15. kolejka | Uniwersum Ekstraklasy | Sipika & Smyk & Milewski
Rozumiem, że na dzisiaj nie był pan sondowany przez żaden polski klub w kontekście objęcia pracy…
Nie rozpatruję na dzisiaj żadnej propozycji, skupiając się na swoich aktualnych obowiązkach. To jest priorytet dla mnie.
“Chcę dbać również o życie rodzinne”
Mam pan na swoim koncie wiele sukcesów. Zdarza się, że musi pan wybierać między sukcesem zawodowym a szczęściem rodzinnym?
Muszę przyznać, że miałem w swoim życiu już wiele ofert. Nawet tych egzotycznych z Azji. W każdym razie rozważam tylko opcje dotyczące pracy w Niemczech lub w Polsce i Anglii. Chętnie angażuję się w projekty w innych zakątkach świata jak Japonia czy Chiny, ale docelowo, to nie są kierunki, które mnie interesują w kontekście nawiązania stałej współpracy, mając na uwadze to, że chcę dbać również o życie rodzinne.
Więcej uczą sukcesy czy porażki?
Sukcesy i porażki służą ogólnie jako weryfikacja własnej pracy. Grając w piłkę nożną, rywalizujemy ze sobą. Wyniki dają nam potwierdzenie, czy w danym momencie jesteśmy dobrzy, czy też potrzebujemy poprawy. Zwłaszcza z porażek można wiele się nauczyć, jeśli wyciągnie się odpowiednie wnioski. Oczywiście, najlepsi zawodnicy zawsze chcą wygrywać, ale skupiają się nie tylko na rezultacie, lecz bardziej na swoich działaniach. Ważny jest długofalowy rozwój. Porażka może być weryfikacją tego, że w jakiejś sferze za mało się pracowało. Z drugiej strony, zwycięstwo może potwierdzić, że podąża się dobrą drogą. Idealny gracz jednak o tym nie powinien myśleć i powinien skupić się na swojej pracy. Konkretny zawodnik może być lepszy, jeśli inwestuje w siebie poprzez: profesjonalne podejście do życia, profesjonalny trening, odpowiednie odżywianie, właściwą pielęgnację ciała, rozwijanie swoich mocnych stron oraz nieustanną pracę.
Sławomir Czarniecki sprawdziłby się w realiach PKO Ekstraklasy?
- Tak
- Nie
Komentarze