- Liverpool pokonał w niedzielę Nottingham Forest (3:0)
- W meczu udziału nie wziął Luis Diaz. Kolumbijczyk walczył o powrót rodziców, których porwano
- Juergen Klopp przyznał, że z powodu podopiecznego było to najtrudniejsze spotkanie, do którego musiał się przygotowywać
“Oczywiście bardzo chcemy pomóc, ale nie mamy jak. Możemy tylko walczyć dla niego”
Liverpool w niedzielę nie dał większych szans Nottingham Forest i wygrał mecz aż 3:0. Rzecz jasna, samo spotkanie nie niosło za sobą wielkiej historii. Media skupiały się raczej na tym, co działo się przed nim. Wówczas do opinii publicznej dotarły informacje o porwaniu rodziców Luisa Diaza w jego rodzinnej Kolumbii. Piłkarz natychmiast opuścił Anfield Road wraz z kilkoma pracownikami klubu i ruszył na ratunek rodzicom. Nie wziął, rzecz jasna, udziału w starciu z Tricky Trees.
– Przygotowania do tego meczu były najtrudniejsze w całej mojej karierze. Nie spodziewałem się tego i nie byłem na to gotowy. Nie chcę robić z tego większego meczu, niż się okazał, ale tak właśnie było. Definitywnie chcemy pomóc Lucho nawiązaniem walki, bo oczywiście, chcielibyśmy pomóc. Tak naprawdę nie możemy jednak tego zrobić, więc pozostaje nam walka dla niego na boisku i chłopaki spełnili zadanie. Usłyszeliśmy o tym minionej nocy. Potem porozmawiałem z Lucho. Chciał pojechać do domu. Wysłałem ludzi, by się nim opiekowali. Tam jest też część jego rodziny, dlatego chcą być razem. To zupełnie zrozumiałe – mówił po ostatnim gwizdku Juergen Klopp.
Liverpool już w środę rozegra spotkanie Pucharu Ligi z AFC Bournemouth.
Czytaj więcej: Guardiola wbił szpilkę w derbowych rywali.
Komentarze