Trzecie zwycięstw w obecnym sezonie odnieśli w poniedziałek piłkarze Tottenhamu Hotspur. Podopieczni Jose Mourinho w wyjazdowym meczu 6. kolejki Premier League skromnie 1:0 pokonali Burnley. Dla gospodarzy to już czwarta porażka.
W roli faworyta do poniedziałkowego meczu na Turf Moor przystępowały Koguty, które liczyły na potwierdzenie świetnej formy na wyjeździe. We wcześniejszych dwóch meczach na boiskach rywali, Koguty wygrywały efektownie 5:2 z Southampton i 6:1 z Manchesterem United.
W pierwszej połowie zdecydowanie dłużej przy piłce utrzymywali się faworyzowani goście z Londynu, ale nie miało to przełożenia na ilość oddawanych strzałów. Tych po trzech kwadransach na swoim koncie więcej mieli gospodarze. W 21. minucie do siatki Tottenhamu trafił nawet Ashley Barnes, ale gol nie został uznany, bowiem zawodnik Burnley był na spalonym.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. W 72. minucie gospodarze byli bardzo blisko uzyskania prowadzenia, ale Tottenham przed stratą gola uratował… Harry Kane. Napastnik Tottenhamu wybił piłkę sprzed linii bramkowej po strzale głową Jamesa Tarkowskiego.
W kolejnych minutach odważniej zaatakowali goście. W 74. minucie przed pierwszą szansą stanął Son Heung-min, który wpadł z piłką w pole karne, ale jego uderzenie wślizgiem zablokował jeden z obrońców. Dwie minuty później Koreańczyk już się nie pomylił. Son trafił do siatki uderzeniem głową z kilku metrów, po tym jak futbolówkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zgrywał Kane. Jak się okazało było to trafienie na wagę trzech punktów.
Dzięki tej wygranej Tottenham awansował na piąte miejsce w tabeli i traci zaledwie dwa punkty do prowadzącego w niej Evertonu.
Komentarze