- Wisła Kraków lata temu miała duże problemy z przestępcami, którzy krążyli wokół klubu
- Na temat trudnych momentów w czasie zarządzania ekipą z Reymonta w rozmowie z Futbolownią opowiedział Jacek Bednarz
- 56-latek po latach podzielił się ciekawym spojrzeniem dotyczącym sporu ze stadionowymi chuliganami
Jacek Bednarz wrócił do problemu z chuliganami
Jacek Bednarz po zakończeniu piłkarskiej kariery sprawdzał się w wielu rolach. Jako człowiek elokwentny z wykształcenia prawnik potrafił odnaleźć się w różnych sytuacjach. W latach 2013-2014 był prezesem Wisły Kraków, w której dał się zapamiętać przede wszystkim z tego, że nie kłaniał się ludziom nieprzychylnym klubowi. Opowiedział o tym w wywiadzie na kanale Futbolownia.
– W większości mam nadzieję, że Ci ludzie otrzymali to, na co zasłużyli. W większości byli przestępcami. Powinni wylądować w sądzie, powinni dostać wyroki i z tego, co wiem, to jest tak – przekonywał Bednarz w rozmowie z Damianem Czyżakiem z kanału Futbolownia.
– To, co nie sprawia mi przyjemności, to gorzkie poczucie, że Ci ludzie potrafili zmanipulować ekstremalnych kibiców, bo im wmówiono, że oni wszyscy są jedną rodziną. Tak naprawdę jest jednak tak, że część tych osób jest żywiołowa, nie lubi ograniczenia swobody, chce fajerwerków na trybunach. Ci ludzi uwierzyli, że są z bandziorami po tej samej stronie i to oni są prawdziwymi wiślakami. Ci ludzi są do dzisiaj i pewnie po czasie doszli do wniosku, że ktoś się nimi posłużył – kontynuował były prezes Wisły Kraków.
– Jedyna prawdziwą satysfakcję miałem wtedy, gdy jako członek zarządu Ekstraklasy pojawiłem się w Krakowie na jednym z meczów Wisły. Wychodząc ze stadionu zobaczyłem wówczas 100-osobową grupę śpiewających kibiców, którzy używali wulgaryzmów. Można by ich nazwać kibolami, ale to nie byli źli ludzi, a na pewno nie przestępcy. Ekstremalni kibice. To miało miejsce w czasie, gdy klub był już uratowany przez Jakuba Błaszczykowskiego. Wówczas każdy z nich powiedział do mnie: “Dzień dobry prezesie”. Wcześniej mnie tak nie nazywali, mówili pedofil, albo jeszcze gorzej. Powiedzieli mi jednak wtedy: “Pan miał rację”. Pozwolili mi wsiąść do samochodu i zapraszali mnie, aby pojawił się ponownie w Krakowie – rzekł Bednarz.
– To była bardzo trudno sytuacja dla wszystkich. Nie tylko dla mnie, ale także dla pracowników klubu. Trzeba jednak spojrzeć na te sytuację tak, że po drugiej stronie tez byli ludzie, którzy się miotali, którymi manipulowano i różne rzeczy wmawiano. Dobrze, aby ktoś z takiej lekcji potrafił wyciągnąć wnioski. Przyjrzeć się, o co może chodzić takiemu facetowi jak ja, który próbuje coś zrobić – powiedział 56-latek.
Czytaj więcej: Wisła Kraków wskoczyła na podium, pewne zwycięstwo Białej Gwiazdy [WIDEO]
Komentarze