Jeśli planem Juventusu na inaugurację fazy grupowej Ligi Mistrzów było wygranie w Dynamem w Kijowie najniższym nakładem sił, udało się go zrealizować perfekcyjnie. Mistrzowie Włoch byli lepsi przede wszystkim słabością rywala, ale zwyciężyli 2:0 (0:0) po golach Alvaro Moraty na samym początku drugiej połowy i pod koniec meczu.
– Dla mnie Andrea zawsze będzie tym 15-letnim chłopakiem, któremu dałem zadebiutować. Nigdy nie będzie moim rywalem. Rozmawiamy ze sobą, pogratulowałem mu nowej posady. Teraz dowie się, że bycie graczem a trenerem to dwie różne rzeczy – mówił dzień przed meczem Mircea Lucescu. I patrząc na przebieg spotkania, trudno odbierać słowa szkoleniowca Dynama jako puste. Z jednej strony Ukraińcy robili bowiem wszystko, by Pirlo mógł zaliczyć swój pierwszy trenerski triumf w Lidze Mistrzów, z drugiej cała pierwsza połowa była twierdzącą odpowiedzią na pytanie: czy ławka sprawia “Maestro” większy problem, niż boisko?
Dynamo prezentowało się bardzo słabo, ale Juventus nie potrafił wykorzystać żadnej z okazji. A te były zarówno, gdy Georgi Buszczan zaliczył “pusty przelot” po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i wydawało się, że Giorgio Chiellini musi trafić głową, albo gdy Federico Chiesa zaskakująco łatwo ograł Tomasza Kędziorę (wtedy dla odmiany bramkarz kijowian popisał się efektowną interwencją). Swoją szansę miał też Dejan Kulusevski, ale jego strzał piętą trafił we wspomnianego Buszczana.
Mimo tych sytuacji gra Juventusu nie zachwycała. Widzieliśmy serię bezcelowych przerzutów (w dodatku często niecelnych), nienadzwyczajne tempo, nie widzieliśmy natomiast żadnego pressingu. To był taki mecz, którego nie wypada nie wygrać, choć dobrze, że rywal pomaga. I bez jego pomocy pewnie nie udałoby się otworzyć wyniku zaraz na początku drugiej połowy.
Cała akcja była ładna – Aaron Ramsey wycofał piłkę do Kulusevskiego, ten strzelił mocno, ale całkowicie w zasięgu Buszczana. Ten jednak “wypluł” uderzenie przed siebie, do futbolówki dopadł Alvaro Morata i wykonał wyrok.
Obrazu meczu od razu to nie zmieniło – to wciąż Juventus częściej gościł pod polem karnym gospodarzy, a Pirlo wcale nie miał zamiaru dokonywać defensywnych zmian. Wręcz przeciwnie – swojej szansy doczekał się Paulo Dybala, który według doniesień włoskich mediów był mocno rozczarowany spędzeniem całego ligowego starcia z Crotone (1:1) na ławce rezerwowych. Argentyńczyk nic specjalnego nie zdążył pokazać, a raz po jego stracie Dynamo miało okazję na kontrę (którą faulem na żółtą kartkę “skasował” Merih Demiral).
Gospodarze byli zatem wciąż w grze i zdecydowanie przyspieszyli w ostatnim kwadransie. Wojciecha Szczęsnego na poważnie jednak nie sprawdzili, bo wszystkie próby w środek bramki były dla Polaka bułką z masłem. Juventus był dużo bardziej konkretny – jedno szarpnięcie Juana Cuadrado prawym skrzydłem i idealne dośrodkowanie na głowę Moraty wystarczyło, by zamknąć spotkanie.
Komentarze