- Raków Częstochowa pokonał Legię na wyjeździe 2-1
- Decydująca bramka padła po samobóju Rafała Augustyniaka
- Medaliki wyprzedziły Wojskowych w ligowej tabeli
Fantastyczny triumf mistrzów Polski
Niedzielne granie w Ekstraklasie zakończył hit 11. kolejki. Do Warszawy przyjechał Raków Częstochowa, który zamarzył sobie pokonać Legię na jej terenie. Od samego początku obie drużyny były nastawione ofensywnie i poszukiwały swojego trafienia. Po stronie Wojskowych najaktywniejszy był Marc Gual, który nie popisywał się wystarczającą skutecznością.
W 26. minucie los uśmiechnął się do mistrzów Polski. John Yeboah zakończył indywidualną akcję na skrzydle podaniem do Władysława Koczergina. Ten nie zdecydował się na przyjęcie, lecz uderzył z pierwszej piłki. Jego strzał okazał się bardzo niewygodny dla bezradnego Kacpra Tobiasza. Po odbiciu od słupka piłka zatrzepotała w siatce, dając prowadzenie Rakowowi.
W 40. minucie swojemu byłemu klubowi mógł trafić Patryk Kun. Uderzył on piekielnie mocno, lecz piłka zatrzymała się na poprzeczce. Chwilę później dogodną sytuację stworzył sobie Bartosz Nowak, którego strzał wybronił Tobiasz. Tuż przed przerwą Legia dopięła swego i wyrównała. Z lewej strony dośrodkował Yuri Ribeiro, a do siatki głową trafił Paweł Wszołek, potwierdzając wysoką dyspozycję.
W drugiej połowie również nie brakowało emocji. Nieco lepiej z piłką przy nodze radziła sobie Legia, która dominowała w posiadaniu piłki i częściej gościła w okolicach pola karnego gości. Nie przekładało się to jednak na żadne konkrety. Zawodnicy ofensywni nieustannie marnowali swoje sytuacje, aż wreszcie się to zemściło. W 74. minucie Raków przeprowadził skuteczną akcję, a po dośrodkowaniu wzdłuż bramki zmuszony do podjęcia interwencji został Rafał Augustyniak. Obrońca Legii skiksował i wpakował piłkę do własnej siatki.
Wojskowi próbowali odrobić straty, lecz mistrzowie Polski bronili się bardzo skutecznie. Spotkanie w Warszawie zakończyło się wygraną gości 2-1.
Komentarze