Boniek: Nie wszystko jest na sprzedaż. Nikt mnie do tego nie namówi

Zbigniew Boniek. Mecze mojego życia
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Zbigniew Boniek. Mecze mojego życia

Zabawna, intrygująca, pełna krwistych opowieści, wyciągająca na światło dzienne tajemnice szatni, w których przebywał główny bohater – właśnie taka nie jest książka “Zbigniew Boniek. Mecze mojego życia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa SQN. To nie jest autobiografia, a coś na kształt pamiętnika z wyselekcjonowanymi pozycjami, którymi chciał się z nami podzielić obecny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej we współpracy z Januszem Basałajem.

Czytaj dalej…

Już na wstępie Zbigniew Boniek jest fair wobec czytelników i jasno daje do zrozumienia, że nie jest to lektura dla ludzi żądnych sensacji, szukających pikantnych faktów z bogatego życia i kariery jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii. Po lekturze można nawet odnieść, że najlepszego bez dyskusji, ale na ten temat mam akurat inne zdanie. Dlaczego piszę, że można odnieść takie wrażenie? Poprzez sposób pokazywania bohatera w książce. Boniek wiele osiągnął, zapracował sobie na szacunek, uznanie i słusznie wysoko siebie ceni, natomiast w moim odczuciu w kilku momentach na pierwszy plan wychodzi duże ego bohatera, co widać np. w rozdziale nt. meczu z Niemcami i “podchodzeniu” Adama Nawałki w kluczowych decyzjach.

Sama kompozycja jest nieszablonowa. Boniek wybrał dziesięć meczów, które są w jakiś sposób ważne w jego życiu. Nie we wszystkich brał udział z poziomu murawy. Nie są to wybory oczywiste i niektórzy mogą się zdziwić w kilku rozdziałach. Rozumiem i szanuję takie podejście do sprawy. Dla mnie to ciekawsze, niż wybór dziesięciu najlepszych meczów z kariery.

Po lekturze książki, co nie zajęło mi zbyt wiele czasu, mimo że nie jestem demonem prędkości czytania, miałem niedosyt treści. Sprawia to wrażenie, jakby książkę robiono w pośpiechu, a domyślam się, że jednak tak nie było. Brakuje mi dopieszczenia opisów niektórych meczów, przedstawienia otoczki panującej przed i po spotkaniu. Nie chodzi o kontrowersje, skandale, bo to już wyjaśniliśmy – tego nie ma i być nie miało w tej książce. Wydaje mi się, że przy tak barwnym bohaterze można to było bardziej rozpisać, nie lejąc przy tym wody, ale może się mylę, może twórcy uznali to za optimum.

Zbigniew Boniek nie wybrał samych wygranych meczów, i dobrze, bo byłaby to książka niewiarygodna. Poruszył ważny mecz z Łotwą, który przeżywał w roli selekcjonera. Nie uciekał od tego, nie udawał, że to się nie wydarzyło. Oczywiście ma swoje wytłumaczenie na niepowodzenie. Przedstawia swoją perspektywę i po lekturze książki bardziej rozumiem jego postawę w obronie czy to Waldemara Fornalika czy obecnie Jerzego Brzęczka.

Właśnie od rozdziału nt. meczu z Łotwą zaczyna się ciekawy wątek dotyczący Bońka selekcjonera i jego relacji jako prezesa z kolejnymi trenerami kadry. Prezes PZPN ma jasno określone zasady, których się trzyma i nie pozwala, aby media czy doradcy z jego otoczenia mieli na nie wpływ. Podkreśla to kilka razy, zresztą nie tylko w książce.

Pod koniec książki Janusz Basałaj przeprowadził ciekawy wywiad z Bońkiem, który jest pewnym wyjaśnieniem kilku pytań, jakie również zrodziły się w mojej głowie podczas lektury. Padają w nim bardzo ważne, moim zdaniem, słowa. – Nie wszystko jest na sprzedaż! (…) Pewne rzeczy zabiera się ze sobą na tamten świat… (…) Jakkolwiek by to brzmiało, nikt nie namówi mnie na opowiadanie o słabościach, a nawet upadkach kolegów, z którymi grałem, dzięki którym doszedłem w piłce tam, gdzie doszedłem. (…) Uwielbiam mówić o piłce, jej niuansach, wzlotach i problemach. Ale o piłce! A nie o dziewczynach, imprezach czy złych namiętnościach – mówił Zbigniew Boniek. Te kilka zdań w pełni tłumaczą charakter książki i nie ma się co obrażać na to, że bohater nie chciał czegoś powiedzieć. Jak zaznaczył – nie jest to książka na “nie”, nie ma tu skandali i smakowitych plotek.

Reasumując – jest to książka inna, niż większość piłkarskich, jakie ukazywały się w ostatnich latach i miesiącach, zarówno w formie jak i treści. Nie jest sensacyjna, nie ma struktury typu: dzieciństwo, rodzice, pierwszy klub, pierwszy papieros, pierwsza dziewczyna, kariera, ciekawostki, wpadki, imprezy, było fajnie/trudno, moralizowanie, podsumowanie, koniec. Mi się podoba ta odmienność, opowiadanie o piłce nożnej w sposób normalny, ciekawy, z poziomu eksperta, bez tabloidyzacji. Szkoda, że trochę za krótka, ale może nie są to ostatnie wspomnienia Zbigniewa Bońka…

Komentarze